Upadek Z Dachu

1K 67 4
                                    

- I co z nim? – spytał Colin.

Killian klęczał nad Heydenem, sprawdzając palcem jego puls na nadgarstku. Załapał za jego koszule, która była częścią mundurku i rozerwał na dwie części, odkrywając klatkę piersiową, a krew sączyła się przez bandaż. Twarz rannego miała upiorną woskową barwę.

- Nic mu nie jest. Zemdlał. – Stwierdził.

- Skończylibyśmy szybciej, gdyby nam pomógł.

- Przestań. Dobrze wiesz, że jeszcze nie jest w pełni silny przez truciznę.

- Wiem, wiem...

- Skąd wiedzieliście, że jestem uwięziona za tymi drzwiami. – Pokazałam kciukiem metalowe drzwi leżące na ziemi za plecami.

- Szukaliśmy cię praktycznie wszędzie. Byliśmy pewni, że Adler gdzieś cię przetrzymuje, ale nie wiedzieliśmy w którym miejscu. Jego zapach mieszał się z twoim za każdym razem, gdy go mijaliśmy. Sprawdziliśmy wszystkie pomieszczenia w Akademii a ostatnim ze wszystkich było właśnie to pomieszczenie.

Wstaliśmy i wyszliśmy z pokoju zamykając pomieszczenie, w którym leżało ciało bestii. Nie chciałabym widzieć miny ucznia, jak natrafi na martwego wyklętego w szkole.

- Myślałam, że szybciej wam to zajmie.

- Ja też, ale ktoś postanowił marnować jeszcze czas na obmyślanie planów, które i tak nie były potrzebne. – Wskazał ruchem podbródka drzwi za którymi leżał Heyden.

Schodziliśmy schodami w dół.

- Z tym się zgodzę. – Odparł Killian.

- Porozmawiamy o tym później. Na razie musimy znaleźć Adlera i Pana Petera.

- A co z ciałem?

- A co chcesz z nim zrobić? Zanim cię znaleźliśmy opowiedzieliśmy nadprzyrodzonymi wszystko o dyrektorze i czym się zajmował. Na początku nie chcieli nam wierzyć, ale później, gdy zobaczyli dowody, wszyscy wpadli we wściekłość i raczej teraz go szukają. Nie ma opcji, żeby wyszedł z tego cało.

- A o mnie? Wiedzą, że jestem jedną z nich?

- Nie. Nie wiedziałem, czy chcesz, żeby wiedzieli, więc zachowaliśmy to dla siebie.

- To jest szczegół. – Colin wzruszył ramionami.

- Na razie znajdźmy go, zanim zrobią to inni. Zabrał mi coś cennego. – odruchowo sięgnęłam palcem do szyi, gdzie powinien leżeć mój medalik, a bardziej talizman Hectora.

- Będziesz go mieć z powrotem, jak ma go przy sobie.

- Oby, bo po jego śmierci nie będę szukać jakiegoś głupiej dziewczęcej ozdoby.

- To nie ozdoba! Ona jest dla mnie ważna. Nie oczekuje, że zrozumiesz.

- Bardziej obchodzi mnie teraz zemsta na Adlerze albo świecący miecz, który ma jakąś wartość niż na jakimś wisiorku, który może być teraz dosłownie wszędzie.

- Zdziwiłbyś się gdybyś wiedział, czym ten wisiorek jest.

- Jakiś mało mnie to obchodzi.

- A jakbym powiedziała, że jest jednym ze świętych przedmiotów łowcy?

- Że co?

- Przecież nie chcesz wiedzieć.

- Nie łap mnie za słowa, tylko łaskawe Wyjaśnij.

Minęliśmy hol i zdenerwowanych uczniów. Zauważyłam ich szybkie tempo przemieszczania się z jednego miejsca w kolejne i zaglądanie do nowych pomieszczenia. W końcu Colin zatrzymał jednego z przypadkowych chłopaków i wypytał ich o Adlera. Okazało się, że wszyscy do ostatniego ucznia szukają dyrektora, ale nigdzie nie mogą go znaleźć, jakby zapadł się pod ziemię. Po drodze spotkaliśmy jeszcze w tłumie przeszukujących gabinet dyrektorski Oliwie oraz Scotta, którzy ze wściekłymi minami robili w gabinecie pobojowisko. Połowa rzeczy w tym półki, książki, fotel, stolik, biurko było uszkodzone i poprzewracane nawet laptop i obrazy zostały roztrzaskane na podłodze. I po co to? Te rzeczy należały do niego, ale to tylko przedmioty. Na dodatek bardzo drogie z wartością, więc jak już chcieli coś wyrzuć mogli chwycić za poduszki, lub pomóc poszukać Adlera. Colin machnął na nich ręką i wyszliśmy.

Akademia nadprzyrodzonych Where stories live. Discover now