89.

177 16 0
                                    

NASTĘPNEGO DNIA
NATALIA POW. Kolejnego dnia obudziłam się z uśmiechem na twarzy, mimo tego że budzik zbudził nas oboje już o 6 rano. Miałam nadzwyczajnie dobry humor, ale też nie miałam ochoty analizować dlaczego właściwie tak jest. Normalnie, już od razu byłabym na nogach, lecz tym razem pozwoliłam sobie na chwilę zatrzymania się w miejscu. Leżałam na prawym boku, okryta kołdrą, a od tyłu obejmowało mnie silne i bardziej niż znajome ramię Miłosza, który nawet przez sen chciał trzymać mnie przy sobie.
-Dzień dobry...- usłyszałam jeszcze ciężki i lekko "chrypkowy" głos Miłka tuż przy uchu, po czym poczułam dwa czułe pocałunki. Jeden na szyi, drugi na ramieniu.
-Dzień dobry...- odpowiedziałam mu, odwracając się w jego stronę z lekkim uśmiechem i jeszcze odrobinę zaspanym spojrzeniem. Wtedy, ignorując "poranny oddech", pocałowaliśmy się czule.
-Jak się spało?- spytał mnie z troską Bachleda, patrząc mi w oczy.
-Bardzo dobrze, a tobie?- odpowiedziałam ze śmiechem. Zadaje mi to pytanie praktycznie codziennie i już zdołałam do niego przywyknąć.
-Też dobrze- odpowiedział i pocałował mnie w czoło. Zauważyłam też, że jedna jego ręka, jakby mimowolnie, spoczywa spokojnie na moim brzuchu.
-Wstajemy?!- spytałam, ziewając dość porządnie.
-Nie mamy chyba wyjścia?!- odparł z uśmiechem, a ja oddałam gest.
-No nie mamy- przytaknęłam, po czym z westchnieniem oboje wstaliśmy z łóżka. Jednakże ledwo to zrobiliśmy, poczułam falę mdłości. Wobec tego wręcz pobiegłam do łazienki, otworzyłam toaletę i pochylając się nad nią, walczyłam z niekończącymi się falami odruchu wymiotnego. Miłosz był zaraz obok i cierpliwie głaskał mnie po plecach, jednocześnie trzymając moje włosy w powietrzu, aby nie dostały się przed usta.
W końcu jednak mdłości ustały, a ja w westchnieniem odsunęłam się do tyłu, czując za plecami stabilną klatkę piersiową Miłosza i jego silne ramiona dookoła mnie.
-To jeden dzień, a ja już mam dosyć...!- prychnęłam, na tyle sięgając do przodu, że dałam radę zamknąć klapę i spłukać wodę, po czym wróciłam do poprzedniej pozycji. Czułam się dość mocno osłabiona po tym i denerwowało mnie to trochę...
-Już lepiej?- spytał mnie Miłek z troską.
-Tak..- przytaknęłam i dodałam -Pomożesz mi wstać?!- spytałam go z nadzieją.
-Oczywiście- potwierdził, po czym sam się podniósł, aby złapać mnie za ramiona. Czułam że mam nogi jak z waty, więc ta pomoc była nieoceniona...
Gdy już staliśmy, Góral pomógł mi oprzeć się o umywalkę. Wtedy opłukałam sobie usta zimną wodą.
-Skoro już stoimy, oboje załatwmy łazienkę- prychnęłam, opierając się ciężko na blacie. Czułam jeszcze trochę nieswojo, plus kręciło mi się trochę w głowie...
-Brzmi ok- odpowiedział Miłek, po czym zamiast rozpocząć swoją poranną rutynę, położył dłonie na moich ramionach i zaczął je rozmasowywać. Dopiero wtedy poczułam jak bardzo mam spięte mięśnie...?! Westchnęłam cicho, czując wyraźną ulgę.
Staliśmy tak chwilę, po czym faktycznie zaczęliśmy się szykować do pracy. Umyliśmy się, uczesaliśmy i Miłek poszedł się ubierać, a ja jeszcze zostałam w łazience i zaczęłam się malować. Oczywiście to był taki make up, no make up, w końcu to do pracy, ale jednak...
Gdy w końcu byłam gotowa, wyszłam z łazienki w celu ubrania się. Od razu usłyszałam jak Bachleda krząta się w kuchni, więc z uśmiechem udałam się do sypialni. Teraz już siły mi wróciły, a wirowanie w głowie ustąpiło. Mam nadzieję że zbyt szybko nie wróci...
Ubrałam się stosownie, ale wygodnie, po czym poszłam do gościnnego, zobaczyć jak tam Nikola. Nasz aniołek spał sobie spokojnie, przytulony do króliczka. Z uśmiechem podeszłam do łóżeczka i pochyliłam się nad córką.
-Niki... Wstawaj Nikolciu...!- zwróciłam się do niej łagodnie, głaszcząc ją delikatnie po główce. Robiłam to nadzwyczaj delikatnie, gdyż przez sen mogły włoski jej się pokołtunić... -Już jest nowy dzień! Wstajemy księżniczko..!- powtórzyłam, a "w nagrodę" dostałam jeszcze zaspane spojrzenie jej zielonych tęczówek -Dzień dobry kochanie!- uśmiechnęłam się do niej.
-Dobly..- odpowiedziała lekko chmurnie, wyraźnie nie chcąc jeszcze wstawać.
-No chodź, wstajemy. Tata już robi śniadanko, a niedługo przyjedzie ciocia Matylda...- wyciągnęłam do niej ręce, lecz nie wzięłam jej na ręce od razu. Musiała najpierw usiąść, czyli całkowicie się obudzić. Nie chciałam przecież wyrywać jej z łóżka tak gwałtownie...
-Mama...- odpowiedziała sennie, faktycznie się podnosząc i wyciągając do mnie rączki. Wtedy właśnie wzięłam ją w ramiona, przytulając do siebie.
-No dobrze. Idziemy się ubrać...- powiedziałam, całując ją w rozgrzaną główkę, którą złożyła na moim ramieniu. Zaniosłam ją do sypialni, gdzie ubrałam w szarą bluzę i granatowe dresy. Oczywiście włożyłam jej pod spód niebieską koszulkę z krótkim i założyłam skarpetki, bez tego ani rusz! 
-Co robimy dzisiaj? Warkocza, czy kitki?- spytałam małą, siadając obok niej na naszym łóżku.
-Titki- odpowiedziała poważnie, patrząc na mnie.
-Niech będą kitki- zgodziłam się, chwytając za szczotkę, a chwilę później zamiast "afro", na jej głowie były 2 kitki związane beżowymi gumeczkami.
-Gotowe- skomentowałam i dodałam -Idziemy do taty?!- spytałam ją zaraz potem.
-Tak- przytaknęła, jednocześnie tuląc się do mnie. Był to znak że jeszcze nie obudziła się do końca. Z uśmiechem ją przytuliłam, po czym wstałam z nią w ramionach i opuściłam sypialnię, aby dołączyć do czekającego na nas Miłosza w salonie.
-Wstała moja księżniczka!- na nasz widok się uśmiechnął szczerze i podszedł do mnie, aby ją przejąć i przytulić. Mimo tego że od postrzału minęło już sporo czasu, Miłek i tak nie może się małej natulić. A moim zdaniem to słodkie...
-Jak się spało?- spytał ją, z uśmiechem, składając buziaka na jej głowie.
-Dobze- odpowiedziała, tuląc się do niego jak małpka.
-Chodźcie, siadamy i jemy, bo niedługo musimy wyjść do pracy!- przypomniałam im.
-No to siadamy- przytaknął i faktycznie usiedliśmy do stołu. Kanapki z różnym obkładem plus jajecznica to był nasz pierwszy posiłek dnia.
Na początku jedliśmy w ciszy, którą po chwili przerwał Miłosz:
-Kicia?- zagadnął mnie.
-Hm?- odpowiedziałam mu mrukliwie.
-Jesteś pewna że chcesz pracować?- spytał mnie, patrząc mi w oczy z troską.
-Miłek...?!- westchnęłam ciężko. Wiedziałam że o to spyta, w końcu się troszczy...
-Ja pytam serio Natalia. Chcesz ryzykować?- był wyraźnie zmartwiony tym.
-Ja wiem że się martwisz i troszczysz, ale nie masz czym! Jestem dużą dziewczynką i wiem jak zadbać o siebie, jak i o bliźniaki. Poza tym, cały czas ze mną będziesz...!- chciałam go uspokoić -Chcę pracować jak najdłużej mogę i to zrobię. Wiem co robię...!- powiedziałam, łapiąc go za rękę przez stół. Patrzyliśmy sobie w oczy dłuższą chwilę, bez słowa. Potem Miłek westchnął i na moment zwiesił głowę.
-Dobrze. Zrobisz jak będziesz chciała...- zgodził się niechętnie, po czym dodał -Ale jakby cokolwiek się działo, cokolwiek było nie tak, to od razu mi powiesz, ok?!- poprosił mnie szczerze.
-Oczywiście. Przecież wiesz że nie umiem przed tobą nic ukryć...?!- potwierdziłam z uśmiechem. Słysząc do Góral podniósł nasze splecione dłonie na ust i pocałował wierzch mojej w czułym geście. Uśmiechnęliśmy się do siebie, po czym skończyliśmy jeść. Ledwo to zrobiliśmy, zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Otworzę- powiedziałam, wstając od stołu. Miłek również wstał, zaczynając sprzątać. Za to ja poszłam do drzwi, aby je otworzyć. Tak jak się spodziewałam, na klatce schodowej ujrzałam Matyldę.
-Cześć Młoda- uśmiechnęłam się do niej.
-Cześć siostra- odpowiedziała i z uśmiechem mnie przytuliła, po czym weszła do środka. 
Wtedy wszystko poszło lotem błyskawicy i zanim się obejrzałam, jechaliśmy już z Miłoszem do pracy... Zapowiadało się na nawet miły dzień...

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ 
PRZERWA
Minęła nam już 5 godzina patrolu i jesteśmy w połowie. Jak na razie, było 5 włamań, 10 bójek i jedna awantura domowa. Kocioł jakich mało, ale dzień jak co dzień... 
Aktualnie mamy przerwę na obiad, bo mimo sutego śniadania, maluchy zgłodniały. No cóż, muszę przywyknąć do tego że przez najbliższe miesiące będę jeść za trzech!?
Po dłuższym namyśle, zjedliśmy na mieście, decydując się na wizytę w "restauracji pod złotymi łukami", czyli po ludzku mówiąc, w McDonaldzie. A gdy już się najedliśmy, postanowiliśmy chwilkę odpocząć. Rozmawialiśmy sobie luźno, gdy nagle Miłosz wpadł na pomysł.
-Natalia... A może podjedziemy w jedno miejsce, nim wrócimy na patrol? Mamy jeszcze 40 minut...- spojrzał na mnie poważnie.
-Pewnie, tylko zależy gdzie ty chcesz jechać- zgodziłam się, czując pod skórą że o coś chodzi.
-Skoro za parę miesięcy będziemy rodzicami trójki dzieci, to potrzeba nam większego lokum... A takie jedno, większe mamy już w posiadaniu...- zaczął niepewnie, jakby bojąc się mojej reakcji. Wiedziałam już, że chodzi mu o dom mój i Łukasza, który "zapisał" mi sąd przy rozwodzie. Westchnęłam ciężko, aby dać mu znać że wiem o co mu chodzi, po czym zamyśliłam się na moment, opierając dłonie na biodrach.
-Co o tym myślisz?!- dopytał, szukając mojego wzroku.
-Możemy. Tylko chcę tam zrobić gruntowny remont!- zaznaczyłam, poważnie.
-Oczywiście- potwierdził, po czym przyciągnął mnie do siebie -Zmienimy wszystko tak, abyś znów się tam czuła komfortowo, ok?
-Yhm- potwierdziłam mrukliwie, za co dostałam buziaka w policzek.
-Chodź, obejrzymy wszystko wstępnie...- odezwał się i dodał -Skoro chcemy się wyrobić z remontem przed narodzinami bliźniąt, to musimy zacząć jak najwcześniej się da!
-Masz rację. Jedźmy- zgodziłam się z nim, po czym wsiedliśmy do radiowozu i odjechaliśmy w stronę mojego starego domu...

15 MINUT PÓŹNIEJ
Zaparkowaliśmy na podjeździe, po czym wysiedliśmy z radiowozu. Mimowolnie wzdrygnęłam się na sam widok tego budynku, a co dopiero wejść tam!?
-Cały czas jestem z tobą...- powiedział do mnie Góral, łapiąc mnie delikatnie za rękę, jakby czując że go potrzebuję.
-Dzięki- uśmiechnęłam się do niego szczerze, po czym podeszliśmy do drzwi. Drżącą ręką wyciągnęłam z kieszeni od munduru stary pęk kluczy i drżącą ręką otworzyłam drzwi. 
-Zaraz za tobą- pocieszył mnie, po czym weszliśmy. Ledwo stanęłam na tej podłodze, moje myśli zalała fala złych wspomnień, o wszystkim co się tu przydarzyło... Nawet nie zauważyłam że mam łzy w oczach, nim Miłek mnie przytulił do siebie i pocałował w skroń.
-Dasz radę wejść głębiej?- spytał cicho, jakby nie chciał mnie zmuszać.
-Chodźmy. Demony są po to, aby je przeganiać- odpowiedziałam poważnie, odważnie robiąc parę kroków do przodu. Przeprowadziłam Górala po calusieńkim domu, mówiąc mu z czym konkretne pomieszczenie mi się kojarzyło. Było to dla mnie ciężkie, ale przemogłam się i wykorzystałam te bolące wspomnienia, aby powiedzieć narzeczonemu szczerą prawdę. Było przy tym wiele łez, ale udało mi się "zrzucić z siebie" ten ciężar. Poczułam się przez to o wiele lepiej. A gdy Góral mocno mnie przytulił i pocałował w głowę, znów poczułam się spokojnie i bezpiecznie. Tylko on potrafi tak na mnie wpłynąć...
-Powiem tak, sprzedamy większość z tych mebli i kupimy nowe, przemalujemy ściany i może nawet niektóre przesuniemy, zależy jak to rozplanujemy... Jak skończymy ten remont, to dom będzie nie do poznania i już nigdy nie przypomnisz sobie w nim o tym co zrobił ci Łukasz! Obiecuję!- powiedział poważnie, biorąc moją twarz w dłonie i ścierając mi z policzków płynące łzy.
-Kocham cię- odpowiedziałam mu na to i nie mówiąc nic więcej, pocałowałam go czule. Góral oddał ten pocałunek, nie ruszając dłoni z moich policzków.
-Ja ciebie też- odpowiedział na bezdechu, gdy już się od siebie odsunęliśmy i oparliśmy czoła o siebie. Staliśmy wtedy na samym środku salonu, w którym nie raz wydarzyło się dużo złego. Mimo tego, nie myślałam o tym teraz. Liczyło się tylko to, że mam ze sobą Miłosza.
-Od teraz wszystko się zmieni...- szepnęłam, kładąc dłoń na moim brzuchu.
-Na o wiele lepsze- zgodził się ze mną, po czym oboje się uśmiechnęliśmy.
-Cieszę się że cię mam...- wyszeptałam, przytulając się do niego -Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła...?!
-Nie myśl o tym, ponieważ nigdzie się nie wybieram- odszepnął, po czym znów pocałował mnie w skroń. Staliśmy tak dłuższą chwilę, ciesząc się swoją obecnością. Potem, niestety nam się skończyła przerwa, więc trzeba było wracać do pracy...
CDN.

Czyli Natalia wróciła do domu, który kiedyś dzieliła z Łukaszem....
Ile remontu trzeba będzie zrobić, aby stare "straszne" wnętrze przestało przywoływać koszmarne wspomnienia?!
Czy uda im się go zrealizować w pełni, przed narodzinami bliźniąt?
Ile Natalia będzie pracować, nim ciąża ją zupełnie wykończy?!
Zobaczymy... 
Miłego dnia! / Dobranoc! 
F.

True love is based on trustWhere stories live. Discover now