50.

255 16 1
                                    

NATALIA POW. I kolejny dzień w pracy... Niki jak zawsze, jest z Zuzką, a my patrolujemy zatłoczone ulice Wrocławia. Każdy bez wyjątku gdzieś się spieszy i mało jest takich, którzy mają spokojnie, na wszystko czas... Skąd to wiem?! Wystarczy po prostu spojrzeć przez okno, lub przednią szybę. Ciągle ktoś miga, a potem znika w tłumie... Ci wszyscy ludzie tworzą jedną społeczność nawet w większości się nie znając i nie mając czasu ze sobą otwarcie porozmawiać! Dodatkowo właśnie są godziny szczytu, gdyż jest po 14. Ludzie wracają do domów, lub z przerw obiadowych do dalszej pracy...

Akurat w naszym radiowozie panuje względna cisza, gdyż radio dość cicho gra, a my z Miłkiem jesteśmy zamyśleni, każdy o czymś innym...

-09, zgłoś!?- z tego "zawieszenia wyrwał nas Jacek. Potrząsnęłam głową, aby do końca się "obudzić", po czym chwyciłam je do ręki.

-Dziewiątka, zgłaszam!- odpowiedziałam, uśmiechając się do Miłosza. To że Jacek się odezwał oznaczało tylko jedno... PRACA... -Co mamy!?

-Wezwanie do kradzieży w sklepie odzieżowym w ...... ...- zaczął wprowadzać nas w temat.

-Który to konkretnie sklep?!

-Zara- odpowiedział szybko. Widać zgłaszająca mu to podała.

-Ok... A wiemy coś więcej?!- dopytałam. Chcieliśmy mieć jak najwięcej informacji, aby nie jechać tam na ślepo. Oczywiście Miłek już nas wiózł na miejsce.

-Niewiele... Ponoć ktoś ukradł klientce jej prywatne ubrania, ale nie wziął torebki...

-A to dziwne...- skomentowałam, robiąc pasującą minę. Wymieniliśmy z Miłoszem sceptyczne spojrzenia.

-Ja też tak myślę, ale niczego więcej się nie dowiemy, do czasu aż tam nie pojedziecie i tego nie sprawdzicie- odpowiedział na to.

-Masz rację Jacek, jedziemy tam!- zgodziłam się z dyżurnym i dodałam -Będziemy za...- przeciągnęłam i spojrzałam na siedzącego za kierownicą partnera.

-20 do 30 minut- odpowiedział, patrząc na drogę.

-Do pół godziny. Bez odbioru 00!- zakończyłam rozmowę z Jackiem i odłożyłam radio. Wtedy już zupełnie skupiliśmy się na pracy... Zapowiadała się ciekawa interwencja...

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ

ZNÓW NA PATROLU

Jest już trochę po 17 i jak na razie nic wielkiego się nie dzieje. Ta interwencja do odzieżowego zakończyła się tylko notatką, gdyż się okazało że to pracownica sklepu pomyliła przebieralnie i wzięła nie te ubrania do magazynu... Zastanawia mnie, czemu nie zauważyła braku metek i wyraźnego zapachu perfum właścicielki?! Nie dowiemy się tego niestety...

Na ulicy jest ruch, ale na radiu względna cisza... Wobec tego, aby się nie nudzić, zajęliśmy się z Miłoszem luźną rozmową na każdy możliwy temat, na jaki mieliśmy ochotę.

Akurat zeszło na kulinaria, gdy poczuliśmy się troszkę głodni...

-To chyba przez tą rozmowę o jedzeniu!- skomentowałam rozbawiona, gdy lekko zaburczało nam w żołądkach.

-Chyba tak- Bachleda zgodził się ze mną ze śmiechem.

-Mam pomysł!- w tej samej chwili do głowy przyszło mi rozwiązanie naszego "problemu"..

-No, jaki Skarbie?- odpowiedział i korzystając z czerwonego światła, spojrzał na mnie z uśmiechem.

-Tu niedaleko, może ze 2 ulice dalej jest kawiarnia. Możemy podjechać po jakieś drożdżówki, albo coś innego...- wyjaśniłam, wzruszając lekko ramionami.

True love is based on trustWhere stories live. Discover now