51.

246 14 1
                                    

W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
Bez problemu słyszałem jak szaleją nam serca z niepewności... W pewnym momencie Natalia zamarła...
CD.

To był ten jeden z nielicznych razów, odkąd jesteśmy partnerami, gdy jej twarz nie mówiła mi absolutnie nic. Bałem się że zawiedliśmy, że odbiorą nam Nikolę... Że nasze usilne starania i wszelkie nadzieje poszły na marne... To było straszne uczucie, ta niewiedza, połączona z bezradnością...
-Natalka?!- zagadnąłem ją -Powiesz coś?!- spytałem z ciśnieniem w głosie, przerywając panującą w kuchni ciszę. W pierwszej chwili Natalia nie zareagowała, po czym jednak otrząsnęła się z szoku i na mnie spojrzała. Mimo to jednak, szok, pomieszany ze szczęściem malował się na jej twarzy.
-Jest nasza...- powiedziała cicho, jakby sama jeszcze nie wierząc w to co właśnie powiedziała.
-Co?!- spytałem ją zszokowany, gdyż nie docierało to jeszcze do mnie.
-Nikola. Jest nasza...!- powtórzyła dużo wyraźniej, uśmiechając się szeroko.
-Udało się!- wykrzyknąłem, tryskając wręcz radością, a cały strach sprzed chwili opuścił mnie totalnie.
-Yhm!- potwierdziła, kiwając energicznie głową. Bez słowa ją objąłem ramieniem i przyciągnąłem do siebie, całując namiętnie. W tamtej chwili byłem najszczęśliwszą osobą na świecie.... Poprawka! BYLIŚMY najszczęśliwszymi osobami na świecie!
-Nie wierzę...- powiedziała, gdy się od siebie odsunęliśmy -Wygraliśmy... Wygraliśmy tą ciężką walkę...- spojrzeliśmy sobie w oczy z szerokimi uśmiechami.
-Oj tak...- zgodziłem się z nią i ją przytuliłem. Natalia praktycznie od razu oddała ten uścisk z podobną siłą i uśmiechem na ustach. Staliśmy tak bez słowa parę chwil, po czym ją puściłem i wyjąłem z szafki kieliszki.
-Co myślisz o tym, aby wypić po jednej lampce, w ramach uczczenia?- spytałem, patrząc na nią z uśmiechem i szkłem w dłoniach. Natalia tylko prychnęła śmiechem i bez słowa wyjęła butelkę czerwonego wina z lodówki, po czym postawiła ją na blacie i z wprawą otworzyła. Wtedy ja, uśmiechając się bardzo szeroko jej podsunąłem kieliszki i czerwona ciecz już po chwili barwiła ich ścianki. Byliśmy naprawdę szczęśliwi...
-Toast!- zaśmiała się, gdy stuknęliśmy się trzymanym w rękach szkłem i praktycznie jednocześnie upiliśmy pierwszego łyka, po czym dodałem:
-Za wygraną!- teraz to już śmialiśmy się oboje...
-Chodź na kanapę!- zaproponowała, ciągnąc mnie tam za rękę, więc nie miałem jak jej odmówić... W końcu usiedliśmy zadowoleni i zaczęliśmy rozmawiać na wszystkie tematy, które nam przychodziły do głów, pijąc sobie winko. Naprawdę miły i spokojny wieczór...
-To co? Kończymy ten tydzień służby (jest środa) i potem bierzemy wolne?- spytałem naraz Natalię, gdyż mi się przypomniało -W końcu miałem was zabrać do mojego rodzinnego domu, gdy tylko dostaniemy prawa nad Nikolą...?!- przypomniałem jej.
-To brzmi jak plan, panie aspirancie sztabowy!- zaśmiała się i wzięła kolejny łyk wina.
-Uznam to za tak!- również się zaśmiałem i pocałowaliśmy się czule.
-Apropo Nikoli...- zaczęła Natalia, gdy tylko się od siebie odsunęliśmy, jakby to jej teraz przyszło na myśl -Skoro jest już nasza... To chyba wypadałoby zmienić jej nazwisko...?!- spojrzała na mnie z namysłem.
-Masz rację... Trzeba z tym iść do urzędu...- zgodziłem się z nią, splatając nasze dłonie -Tylko które?- spytałem ją, cały czas patrząc jej głęboko w te piękne, zielone oczy.
-Na bank nie moje!- prychnęła w odpowiedzi -Ja sama muszę wystąpić o zmianę nazwiska na to, należące do mojego ojca... Nie chcę dłużej mieć z tym idiotą wspólnego!- podjęła decyzję -Chciałam to zrobić krótko po rozwodzie, ale wiesz jak było...
-Wiem- potwierdziłem i pocałowałem ją ponownie -Nie musisz mi tego tłumaczyć...- uśmiechnąłem się do niej i dodałem -Czyli Nikola dostanie moje nazwisko...
-Dokładnie- potwierdziła ze szczerym uśmiechem -Twoja pierwsza córka... Może i nie rodzona, ale...
-Cieszę się- znów jej przerwałem. Chwilę tak siedzieliśmy w ciszy i patrzyliśmy sobie w oczy, po czym dopiliśmy, jak się okazuje, drugą lampkę wina.
-Jest dość późno, a jutro na drugą zmianę... Czas spać...- przerwała ją Natalia, odstawiając kieliszek na stolik, ale nie puszczając mojej ręki.
-Masz całkowitą rację- zgodziłem się z nią, po czym wstaliśmy i do końca wykonaliśmy wieczorną rutynę, a następnie położyliśmy się do łóżka spać. Zapowiadały się kolejne dni zmian...

True love is based on trustWhere stories live. Discover now