24.

376 29 2
                                    

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
NATALIA POW. Minęły dwa tygodnie odkąd mieszkam u Miłosza na chacie. To takie "mieszkanie razem" już nam tak weszło w rutynę, że zdążyłam się przyzwyczaić i on chyba też...
Od akcji w parku, Łukasz nie pokazał się ani razu... I mam nadzieję że się więcej NIE pokaże!
Właśnie skończyłam się ubierać i ruszyłam do łazienki, którą od jakiegoś czasu okupywał Góral.
-Miłek! Mogę?!- krzyknęłam pukając w drzwi.
-Pmnugub wchydx!- usłyszałam w odpowiedzi.
-Hm?!- krzyknęłam prychając śmiechem.
-Pewnie, wchodź!- powtórzył, jak sądzę pozbywszy się pasty z ust. Bez skrępowania nacisnęłam klamkę i weszłam do środka, po czym stanęłam obok niego i wzięłam się za czesanie włosów. Miłosz natomiast dokończył mycie zębów, umył twarz i też wziął grzebień w dłoń.
-Ciekawe czy będzie dzisiaj ruch na mieście?- zaczął przerywając ciszę.
-Z tego co było przez ostatnie dni, to na pewno... Miejmy tylko nadzieję, że nie będzie dużo wypadków...- na to ostanie westchnęłam. Czego jak czego, ale wypadków chyba nie lubię najbardziej...
-Dokładnie!- poparł mnie, spoglądając na mnie przez moment. Nie mogłam się nie zaśmiać.
-Co?!- nie zrozumiał mojego rozbawienia.
-Miłosz! Czy ty się w tym lustrze widzisz?! Całą brodę masz od piany!- powiedziałam przez śmiech i bezmyślnie zdjęłam mu jej trochę z brody.
-Faktycznie!- też się zaczął śmiać widząc na swoim odbiciu oraz moich palcach pianę z pasty.
-Ty się lepiej umyj, a nie rechoczesz!- prychnęłam myjąc rękę, po czym nakładając pastę na szczoteczkę do zębów z zamiarem ich umycia, ale śmiałam się tak bardzo, że nie mogłam jej nawet do ust włożyć!

JUŻ NA KOMENDZIE
Gdy Miłek zaparkował wysiedliśmy i nadal wesoło rozmawiając ruszyliśmy do budynku. Oczywiście w recepcji natknęliśmy się na Zośkę, która ma po prostu oczy dookoła głowy i widzi ABSOLUTNIE wszystko, dopowiadając sobie połowę! Na dłuższą metę może to być ździebko denerwujące, ale na razie da się wytrzymać... Dlaczego?! A to dlatego, że JESZCZE nie zaczęła insynuować, że ja i Miłosz jesteśmy razem... Co oczywiście nie gwarantuje tego, że nie zacznie...

JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ
NA PATROLU
Jeździliśmy po Wrocku już z dobrą godzinę, bez żadnego konkretnego zajęcia. Gadaliśmy sobie jak gdyby nigdy nic, gdy odezwało się radio:
-Dziewiątka, jesteście tam?!- nagle rozległ się głos Jacka, przerywając nam rozmowę.
-Tak 00, słuchamy cię?!- odparłam wymieniając z Góralem porozumiewawcze spojrzenia.
-Podjedźcie na Zygmunta Noskowskiego 28....
-Ale Jacek, to rewir siódemki!?- przerwałam Nowakowi przeczuwając samo najgorsze. Mina Miłosza nie była lepsza.
-Właśnie o to chodzi, że pojechali tam na wezwanie i nie mam z nimi kontaktu od godziny!- wytłumaczył nerwowo -Pojedziecie?! Jesteście najbliżej... - poprosił z nadzieją.
-Oczywiście Jacek, że pojedziemy! Powiem więcej, włączamy bomby, bo tam MUSI się kroić coś niedobrego skoro nie masz z nimi kontaktu!!- gdy to mówiłam Miłosz już kierował nas pod adres na pełnym gazie, a ja tylko włączyłam błyski.
-Okey, ale uważajcie na siebie!- zastrzegł.
-Będziemy, w kontakcie!- zakończyłam rozmowę z dyżurnym i spojrzałam na partnera.
-Miłek, tam NIE MOŻE być okey skoro ani Aśka, ani Szymon...
-Będzie okey! Nie zakładaj od razu najgorszego!- przerwał mi, sam średnio w to wierząc. Nie chciało mi się z nim kłócić, więc nie powiedziałam nic więcej i w najgorszych humorach z możliwych pojechaliśmy na wskazaną przez Jacka ulicę. Nie zajęło nam to długo...

ZYGMUNTA NOSKOWSKIEGO 28
Zaparkowaliśmy opodal, wyłączyliśmy silnik i wysiedliśmy, po czym rozejrzeliśmy się dokładnie wokoło. Nic podejrzanego.
-Nic tu nie ma...- zaczął Miłosz, ale mu przerwałam:
-Góral...
-Tak...?!- zwrócił się do mnie Bachleda stając obok.
-Patrz... Radiowóz siódemki...- jęknęłam wskazując na bardziej niż znajomy wóz na podjeździe.
-O cholera...- odparł zauważając to samo co ja.
-Idziemy do środka, JUŻ!!- nakazałam nerwowo. W paru krokach wpadliśmy na ganek i zaczęliśmy nasłuchiwać. Słychać było strzały, co tylko pogarszało sytuację.
-Nie czekamy na pozwolenie od Jacka, wyważaj!- powiedziałam bardzo nerwowo. Góral bez wahania wykonał moje polecenie.
-Ubezpieczaj...- odpowiedział Miłosz i wpadliśmy do domu.
-Rozdzielmy się... Tak szybciej ich znajdziemy...- powiedziałam do Bachledy. Partner spojrzał na mnie uważnie.
-Jesteś pewna?!- w tym momencie padły kolejne strzały. To przeważyło szalę i zaczęliśmy przeszukiwać dom, bez słowa rozdzielając się. Pierwsza była kuchnia, ale nikogo tam nie znalazłam, następny był salon, a tam... Tam znalazłam leżącą na ziemi, za kanapą Asię.
-Cholera Aśka!- warknęłam i podbiegłam do przyjaciółki.
-09 do 00!!- wezwałam Nowaka kucając obok nieprzytomnej Joanny.
-No co tam dziewiątka, macie ich?!- odpowiedział mi praktycznie od razu.
-Wezwij wsparcie i karetkę, mamy tu strzelaninę!- krzyknęłam do Jacka, w duchu ciesząc się, że Zatońska upadła za kanapą i w razie co mamy prowizoryczną osłonę.
-Już wysyłam, ale co z nimi?!- spytał nerwowo.
-Aśka oddycha, ale ma rozwalony łuk brwiowy i jest nieprzytomna, a Szymon nie wiem, ale chyba Góral go znalazł jak się rozdzieliliśmy...- podałam informacje o stanie Joanny dyżurnemu i dodałam -Jestem w stanie ją osłaniać, ale nie wiem, czy czasem coś jeszcze jej nie jest...- mówiąc to cały czas monitorowałam czynności życiowe brunetki.
-Rozumiem. Informujcie mnie na bieżąco!- odparł Jacek i dodał -Karetka już do was jedzie!- przekazał mi informację.
-Dzięki Jacek!- odpowiedziałam dyżurnemu krótko i cały czas nie przerywając sprawdzania ogólnego stanu Asi, zaryzykowałam odezwanie się do Miłosza, jako że w domu zrobiło się dziwnie cicho.
-Miłek, żyjesz?!- Brak odzewu -Góral, jesteś tam?!- krzyknęłam nerwowo do radia. Serce waliło mi jak młotem...
-Jestem Natalia, jestem...- odpowiedział i kontynuował -Znalazłem Szymona i...
-I?!- ponagliłam go, czując tycią ulgę że się odezwał.
-I naszych awanturników też...
-Ale nic ci nie jest?!- serce jeszcze bardziej mi szalało. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby coś mu się stało...
-Mi nie, ale Szymon dostał w ramię...
-Szkur...- zmięłam w ustach przekleństwo i dodałam -A tamci?!- musiałam poznać ogólny zarys sytuacji w jakiej się znaleźliśmy...
-Jeden skuty, a drugiemu skończyła się amunicja, ale się nie wychyla... Za to ci powiem, że nie wiem czy czasem nie ma tu gdzieś trzeciego...- odpowiedział i dodał -A ty?! Znalazłaś Aśkę?!- spytał z nadzieją.
-Tak. Poza rozwalonym łukiem brwiowym chyba nic jej nie jest...- uspokoiłam go i dodałam -Karetka już jedzie...
-To dobrze, bo nie wiem ile krwi stracił Szymon...
-Módlmy się żeby mało!- odparłam nerwowo i w tej samej chwili usłyszałam:
-Poddaj się suko! Ręce do góry!- wydarł się jakiś gościu mierząc do mnie z broni. Zrobiłam to powoli podnosząc się na nogi. Na nieszczęście dla niego miałam włączony głośnik, gdy to powiedział, więc Miłek wszystko słyszał...
-Po pierwsze to pani aspirant, a po drugie czego ty chcesz?!- powiedziałam spokojnie.
-Ręce do góry kurwa!!- wydarł się w odpowiedzi. Mimo wszystko zaczęłam się bać...
-Czego. Chcesz?!- spytałam ponownie, przesuwając się tak, żebym jako, tako zasłaniała sobą nieprzytomną Aśkę. Nie chciałam aby coś jeszcze jej się stało...
-To nie ty tu jesteś aby zadawać pytania, suko!- wrzasnął na mnie, mierząc mi w klatkę piersiową.
-To po co we mnie mierzysz!?- starałam się go zagadać.
-Zamknij się suko, bo cię podziurawię jak ser! I wyżej te łapy!- kazał mi ostro. Serce mi już podchodziło do gardła i czułam jak mi wali w piersi, gdy usłyszałam ten znajomy głos...
-Jeszcze raz ją nazwiesz suką, to to ja cię podziurawię jak ser! A teraz odkładaj tą broń na ziemię! Już!- krzyknął na niego Miłek. Gość zamarł.
-Rzucaj broń i łapy do góry!- krzyknął, a gość wykonał polecenie.
-Teraz kopnij do niej ten pistolet!- wydawał polecenia Bachleda. Gdy gość to zrobił szybko się schyliłam i go podniosłam, mierząc w niego.
-Mam go!- powiadomiłam przyjaciela.
-Pilnujesz!?- odpowiedział pytaniem.
-Tak- dla pewności jeszcze skinęłam głową.
-Łapy do tyłu! Luźno, bo będzie cię boleć!- krzyknął Miłek i skuł gościa. O dziwo facet zamilkł, a chwilę później usłyszeliśmy syreny innych radiowozów.
-Wezwałeś wsparcie?!- spytałam go.
-Nie było wyjścia- wyjaśnił oczywiste.
-A Szymon?!
-Ratownicy mają już go na oku...- odpowiedział, a w tej samej chwili do domu wpadło wsparcie i drugi oddział ratowników. Ci zajęli się Asią, a nasze wsparcie innymi. Akcja na początku wyglądała groźnie, ale teraz już była pod kontrolą... W niespełna 5 minut wszyscy byliśmy na zewnątrz. Miłek poszedł pogadać z ratownikami, a ja zdałam raport Jackowi. Byłam w trakcie rozmowy z nim, gdy Bachleda do mnie wrócił.
-I jak?!- spytałam go.
-Z Aśką jest ok, jest tylko poobijana, ale i tak biorą ją na tomograf, bo nie wiedzą czy nie dostała wstrząsu mózgu przy upadku, no trochę gorzej jest z Szymonem...
-Co z nim?- spytał Jacek.
-Stracił sporo krwi i ma złamane 3 żebra, ale tak poza tym, to jest z nim ok... Biorą go do szpitala na wyjęcie kuli i najprawdopodobniej zostawią oboje na minimum 24h na obserwację...- przekazał nam informacje Miłek z kwaśną miną.
-To dobrze... A z wami jest ok?- dopytał.
-Tak Jacek, nic nam się nie stało...- odpowiedziałam dyżurnemu, uspokajając Miłosza spojrzeniem. Bachleda dosłownie na moment złapał mnie za rękę, którą uścisnęłam.
-To dobrze- słychać było że się cieszy iż nic nam nie jest -Skoro już po wszystkim i wszystko jest z wami w porządku, to wróćcie na patrol dziewiątka...- zakończył Jacek.
-Taki mamy zamiar! Na łączach!- powiedziałam i spojrzałam na Miłosza -No to do roboty...- wsiedliśmy do radiowozu i znów wyjechaliśmy na miasto...
CDN.

Dzisiaj w robocie taka niespodzianka...
Jak potoczy się ich życie dalej?!
Zobaczymy...
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

True love is based on trustWhere stories live. Discover now