66.

192 14 0
                                    

PARĘ DNI PÓŹNIEJ
NATALIA POW. Minęło parę dni od tego jak odbiliśmy moją siostrę z rąk gangsterów. Z Matyldą nadal jest nie najlepiej, ale idzie ku dobremu.... Jedną z takich oznak jest fakt, że znów mieszka u siebie w mieszkaniu. Byłam temu przeciwna, ale co ja mogę?! Przecież jest już pełnoletnia... Mimo to jednak się martwię... Mam nadzieję że się w końcu z tego otrząśnie...?! No rozrywkę ma na pewno, gdyż zajmuje się Nikolą gdy mnie i Miłosza nie ma w domu. Zdziwiło mnie to trochę, ale była to jej własna inicjatywa! Powiedziała że po co mamy szukać opiekunki i wydawać na nią pieniądze, gdy ona może się zająć małą z największą przyjemnością i to za darmo! Jak to stwierdziła, przynajmniej ma okazję spędzić czas z siostrzenicą... Bardzo mnie cieszy że dziewczyny złapały dobry kontakt i że traktuje ją tak, jakby serio była córką moją i Miłosza. Znaczy się jest, oczywiście, ale mam tu na myśli kwestię biologiczną... W końcu ja i Góral jesteśmy tylko rodzicami adopcyjnymi Nikolki.... Jednakże dla nas jest jak rodzona córka i za żadne skarby NIKOMU jej nie oddamy, a już na pewno nie temu idiocie, który NIESTETY nazywa się jej biologicznym ojcem... Na całe szczęście najpierw miną całe lata, zanim pan Marcin będzie miał choć szansę, aby spojrzeć na córkę... A może w ogóle się już nie spotkają?! Myślę że tak by było dla Nikolki najlepiej... Myślę że jeśli któreś z nas będzie miało choć jedno słowo do powiedzenia w tej sprawie, to nie dopuścimy go do niej i tyle. Stracił do Niki wszelkie prawa z chwilą gdy tamtego dnia po raz pierwszy uderzył żonę... A może już w ogóle nie pamięta o młodszej córce?! W końcu średnio wiadomo co tam się z nim dzieje w tym więzieniu...
Wracając jednak do spraw milszych... Na komendzie też się szerzy radość, gdyż wczoraj dostaliśmy informację że Zuzka urodziła! Mały Kubuś jest silny i zdrowy a do tego podobny do mamy... Tylko włoski ma ciemne, po tacie... Niedawno też wypłynęło że Krzysiek wie o wszystkim i zamierza, za Zuzy pozwoleniem oczywiście, być w życiu tego małego szkraba... Cieszy nas to, gdyż dostałyby u nas obojga OGROMNEGO minusa za to, gdyby zdecydował się odciąć od, jakby nie było, swojego dziecka! Czasem się zastanawiam, co na to wszystko Emilka...?! W końcu, idealny mąż, a jednak nie?! Do tego to ona odebrała poród Zuzki na jakimś zadupiu, gdy jechały po łóżeczko dla małego i złapały gumę! No kobiety bohaterki! Razem z Miłoszem gratulowaliśmy Drawskiej-Zapale takiego wyczynu, gdy tylko ją spotkaliśmy na komendzie, wracając na patrol, a ona?! Odwróciła to tak, jakby zupełnie nic nie zrobiła, taki z niej skromniś!
Z tych duchowych dywagacji wytrącił mnie nikt inny jak właśnie Miłosz. Bachleda objął mnie od tyłu i pocałował kilkakrotnie w szyję.
-O czym tak myślisz??- mruknął z ustami przy mojej skórze, a ja wręcz odruchowo dałam mu większy dostęp do szyi, z lekkim westchnieniem...
-O wszystkim... O tym co się ostatnio zadziałało w naszym życiu...- odpowiedziałam mu szczerze, wtulając się w niego.
-No, było tego sporo, co?!- prychnął lekkim śmiechem, przerywając czynność i zamiast tego tuląc mnie do siebie mocniej.
-Sporo to chyba niedopowiedzenie roku!- zauważyłam, przez co oboje prychnęliśmy krótko, a następnie po prostu umilkliśmy, bez zbędnych słów patrząc w okno przed nami.
Staliśmy tak chwilę, po czym Miłek się odezwał:
-Chodź Kicia, idziemy się szykować do pracy!- przerwał tą ciszę, nadzwyczaj niechętnie mnie puszczając.
-Masz rację- zgodziłam się z nim, pocałowaliśmy się czule acz przelotnie, po czym wróciliśmy do porannych czynności. Wobec tego ja zajęłam się Nikolą, a Miłosz śniadaniem. Nikolka o dziwo dzisiaj wstała bez większych trudów, kiedy normalnie ciężko jest ją obudzić. Wobec tego wyciągnęłam ją z łóżeczka i przygotowałam do dzisiejszego dnia. Jako że na dworze jest plucha i zimno, raczej na spacer nie wyjdą, więc ubrałam ją tak strikte "po domowemu", a włoski związałam w dwa warkoczyki. Wyglądała bardzo uroczo w takim wydaniu...
-Idziemy do taty?!- spytałam ją z uśmiechem.
-Tak, tata!- ucieszyła się, tuląc się do mnie.
-No dobrze- zgodziłam się, pocałowałam ją w główkę i z nią na rękach wyszłam z sypialni. Już na korytarzu czułam znajomy zapach jajecznicy... -Już jesteśmy...- powiedziałam zadowolona, gdy podeszłyśmy do stołu.
-Witam księżniczkę!- zaśmiał się Miłek, a mała wręcz "rzuciła" się w jego kierunku.
-Tata!- wykrzyknęła szczęśliwa.
-Ojć!- skomentowałam, zupełnie się nie spodziewawszy takiego "ataku" z jej strony. Szczerze mówiąc nie upadła mi tylko dlatego, że refleks zadziałał i ją utrzymałam.
-Chodź do mnie!- odpowiedział w tej samej chwili, biorąc ją ode mnie. Wobec tego cały jej ciężar przeszedł na Bachledę, w którego Niki się wtuliła bardzo mocno.
-Hej!? Widzieliśmy się przecież wczoraj wieczorem, a nie 5 dni temu!- zaśmiał się mój partner, oddając uścisk i całując ją w główkę.
-Tentnilam (tęskniłam)- wyburczała w jego szyję, a my spojrzeliśmy na siebie rozczuleni.
-Oj...- wymsknęło mi się z uśmiechem.
-Dobrze, będziemy się tulić, ale musimy zjeść śniadanko...- powiedział ugodowo Miłek i z nią na kolanach usiadł na swoim krześle. Posłałam mu za to karcące spojrzenie, ale nie naciskałam. Skoro mała potrzebuje się przytulić, to niech się tuli. Szczególnie że my niedługo wychodzimy do pracy i zostanie z ciocią Matyldą...
-Smacznego...- powiedzieliśmy jednocześnie, biorąc widelce do rąk. Przez to też uśmiechnęliśmy się szeroko.
Kolejne minuty minęły nam na wspólnym śniadaniu, a ledwo je skończyliśmy, rozległ się dzwonek do drzwi.
-Otworzę- uśmiechnęłam się do Bachledy, wstałam od stołu i poszłam do korytarza. Tak jak się spodziewałam, na progu spotkałam moją siostrę.
-Hej Matylda!- uśmiechnęłam się do niej, wpuszczając młodą do środka.
-Hej!- odpowiedziała, przytuliła mnie przelotnie, po czym się rozgościła. Akurat wtedy z kuchni wyszli Miłosz i Niki, którzy zdążyli posprzątać po śniadaniu.
-Ciocia!- wykrzyknęła mała i tym razem Miłkowi, wyrwała się z ramion i pobiegła w stronę mojej siostry. Matylda z uśmiechem kucnęła i porwała ją w ramiona.
-Cześć Aniołku!- zaśmiała się, dając jej pstryczka w nos.
-Cześć Matylda- przywitał się z nią Miłosz, podchodząc do nas.
-Cześć- odpowiedziała, witając się z Bachledą krótkim buziakiem w policzek.
-To my lecimy do pracy, co nie Kicia?!- zwrócił się do mnie Miłek.
-Yhm- potwierdziłam, ganiąc go spojrzeniem za przezwisko. Góral tylko wzruszył ramionami, a Matylda się roześmiała.
-Zbierajcie się i lećcie, a my pójdziemy się bawić, co nie Niki?!- spojrzała z uśmiechem na Nikolę.
-Tak!- potwierdziła podekscytowana.
-To dobrze..!- zaśmialiśmy się oboje i właśnie tak uczyniliśmy, już 20 minut później będąc w drodze do pracy...

True love is based on trustWhere stories live. Discover now