86.

173 16 0
                                    

W poprzednim rozdziale:
Dość luźna rozmowa, mimo z lekka napiętej atmosfery, została naraz przerwana odgłosem pukania do drzwi, a zaraz potem dzwonka...
CD.

-Kto to?!- zaciekawiły się mama z Matyldą.
-Ja pójdę...- chciałam wstać, ale zatrzymała mnie delikatna dłoń Miłka na ramieniu.
-Siedź, ja otworzę- powiedział, złożył czułego całusa na mojej głowie, po czym faktycznie udał się do drzwi, aby je otworzyć. Widziałam podejrzliwe spojrzenia rodziców, ale je zignorowałam i zajęłam się zabawą z Niki, gdyż mała bardzo pragnęła mojej uwagi.
-Natalko, pomożesz mi to zanieść do kuchni i przynieść ciasto?- poprosiła mnie mama z poważną miną. Spojrzałam na Matyldę.
-Chodź do cioci aniołku- wzięła ode mnie Nikolę, a ja wstałam i wzięłam część talerzy, po czym wyszłam za mamą do kuchni:

-Chodź do cioci aniołku- wzięła ode mnie Nikolę, a ja wstałam i wzięłam część talerzy, po czym wyszłam za mamą do kuchni:

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Odłożyłam brudy do zmywarki, ale gdy chciałam wyjść, mama mnie zatrzymała.
-Poczekaj skarbie...- złapała mnie za łokieć, a ja przeklęłam się w duchu. Teraz zacznie zadawać pytania...
-Mamo, ktoś przyszedł. Nie uważasz że możemy przeprowadzić tą rozmowę później?!- całym sercem chciałam tego uniknąć.
-Poczeka. Ja chcę pogadać z moją pierworodną córką- odpowiedziała poważnie, a ja już wiedziałam że wpadłam...
-Ok. O czym chcesz gadać?!- odpuściłam, bo wiedziałam że to bez celu.
-Kto to? Ten twój Miłosz?!- spytała z poważną miną.
-Mamo...?- jęknęłam, ale wiedziałam że nie wymigam się od odpowiedzi -To mój partner z pracy, ojciec mojej córki i mój narzeczony- powiedziałam poważnie, pokazując jej dłoń z pierścionkiem.
-A Łukasz?! Czemu go tu nie ma?!- zadała kolejne pytanie, trzymając moją dłoń w swoich i dokładnie oglądając błyskotkę.
-Łukasz jest nic nie wartym gnojem i podróbką męża...- zaczęłam gniewnie.
-Dlaczego tak mówisz?! Myślałam że jesteś z nim szczęśliwa?!- zrobiła zdziwioną minę.
-Bił mnie mamo... Bił, robił wiele rzeczy wbrew mojej woli, zdradzał na lewo i prawo.... Miłosz mi pomógł się od niego uwolnić i pokazał co to naprawdę jest miłość... Przy nim jestem naprawdę szczęśliwa...
-Ale Łukasz mógł...
-Nie zaczynaj nawet!- przerwałam jej gwałtownie -Łukasz mnie BIŁ. Bił tak często że siniaki nie miały czasu zjeść nim pojawiły się nowe, mieszał mnie z błotem i twierdził że jestem jego własnością!! Gówno z tym że mógł dać mi pozycję i mnóstwo pieniędzy! Ranił mnie jak nikt inny i się cieszę że wsadziłam go do więzienia! A z Miłoszem jestem 1000x bardziej szczęśliwa, czy tego chcesz, czy nie!- powiedziałam gniewnie, otarłam samotnie płynącą łzę i słysząc harmider w salonie dodałam -Musimy chyba iść zobaczyć kto przyszedł- powiedziałam gorzko i nie czekając na jej odpowiedź, wyszłam z kuchni.
Im bardziej zbliżałam się do salonu, tym większą awanturę słyszałam. Kłócili się tata i... Matylda!
-Co tu się dzieje!?- huknęłam, gdy weszłam. Nad stołem stali tata i Młoda i się kłócili, a pod ścianą stali Miłek i Wojtek, który miał na rękach Nikolę. Stali w milczeniu i obserwowali zajście, które się działo na ich oczach. Sądząc po tym, Niedźwiecki powiedział im o tym że jest bliźniakiem Matyldy i młoda się wściekła...
-Cześć Talia- uśmiechnął się do mnie Wojtek, oddając małą Miłoszowi i podchodząc do mnie.
-Cześć brat- odparłam spokojnie, przytulając go na powitanie.
-Ty wiedziałaś!?- spytali mnie chórem tata i Młoda, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
-Tak. Powiedział mi jeszcze przed weselem moich przyjaciół, a odtąd czekałam na odpowiedni moment na konfrontację. No i kolacja wydała mi się idealna... Skoro wszyscy będziemy w komplecie...- odpowiedziałam spokojnie, podchodząc do Miłosza.
-Płakałaś?- spytał mnie, na co pokręciłam przecząco głową.
-Nie teraz...- odpowiedziałam tylko, odwracając się do rodziców i mojego rodzeństwa.
-Wiedziałam że to niezwykłe że się tak dobrze rozumiemy!- powiedziała właśnie Matylda, podchodząc do Wojtka, po czym się przytulili. Tata z mamą byli wyraźnie niezadowoleni.
-Kiedy zamierzaliście nam powiedzieć że oddaliście jedno z bliźniąt do adopcji komuś obcemu, co?!- spytałam rodziców gorzko, patrząc na nich poważnie.
-To było skomplikowane...- zaczęła mama, wyraźnie niekomfortowa z obecną sytuacją.
-Skomplikowane?!- prychnęła z niedowierzaniem Matylda -Oddaliście swoje dziecko do adopcji! Zabraliście mi brata!- krzyknęła na nich.
-Ja nie chcę się kłócić... Chciałem tylko poznać prawdziwych rodziców, po tym kiedy się dowiedziałem...- wciął się Wojtek.
-Cicho Młody. Daj nam to załatwić!- skarciłam go, dając mu kuksańca w bok.
-To nie była łatwa decyzja...- ciągnęła niezrażona mama -Byliśmy wtedy w ciężkim dołku finansowym i emocjonalnym...
-Przestań Kasiu! Nie musimy im się z niczego tłumaczyć! To nasza decyzja i tyle!?- przerwał jej gwałtownie tata.
-Nie wierzę że padło to z twoich ust tato! Ty, ten który mówi że rodzina jest najważniejsza i nic innego się nie liczy..!?- powiedziałam zawiedziona, kręcąc głową przecząco.
-Musicie nas zrozumieć...- znów zaczęła mama.
-Nigdy nie ciekawiło was co się z nim dzieje?! Co się dzieje przez te lata z waszym synem?!- spytałam ich z niedowierzaniem. Nie powiedzieli nic.
Potem jeszcze dłuższy czas trwała ta kłótnia, która zakończyła się pogodzeniem i szczerą rozmową. Pod odpowiednim naciskiem i szczerą złością ze strony mojej i Matyldy dowiedzieliśmy się absolutnie wszystkiego. Nie wiedziałam co o tym myśleć... Taka akcja... A biedny Wojtek wylądował w domu dziecka i został adoptowany przez obcą rodzinę! Nie wierzę że moi rodzice coś takiego zrobili...?!
-A ta mała? Nie martwicie się że jej ojciec wróci?!- spytała na raz mama, zupełnie zmieniając temat. Widziałam w jej oczach, że jak Niki się do niej przytuliła i nazwała ją Babu, skradła jej serce...
-Może sobie wracać, ale nigdy nie będzie miał dostępu do Nikoli! To ja będę dla niej ojcem i nikogo innego nie będzie miała!- odpowiedział poważnie, nieco zbyt gwałtownie Miłosz, patrząc na moich rodziców z lekka wojowniczo. Nie musiałam na niego patrzeć, aby wiedzieć że sama wzmianka o biologicznym ojcu Niki go ubodła. W końcu ja też się tak czułam, a wraz z tematem o nim, wracały do nas myśli o nieżyjących już Nastce i pani Alicji... Smutne przypomnienie że nie daliśmy rady im pomóc wtedy kiedy było trzeba....
Od razu położyłam mu rękę na jego i splotłam nasze palce.
-Spokojnie...- szepnęłam, patrząc na niego. Bachleda tylko skinął głową, oddał lekki uścisk dłoni i pochylił się, aby pocałować mnie w czoło.
-Może przeniesiemy się do salonu?! Tam jest zdecydowanie więcej miejsca?!- zaproponowała Matylda, wstając od stołu. Reszta to podchwyciła, więc opuściliśmy jadalnię i rozsiedliśmy się na meblach w salonie, z wyjątkiem Matyldy i Młodego, którzy usiedli z Nikolą na dywanie. Wtedy też mama, z pomocą młodej przyniosła ciasto i każdemu po kubku ulubionej kawy.
Gdy już wszyscy usiedli, przez moment panowała cisza, a później z wolna zaczęła się dość luźna rozmowa. Na nasze szczęście atmosfera też powoli robiła się luźniejsza, więc i my mogliśmy odetchnąć z ulgą....
-Kiedy powiemy rodzicom?- zagadnęłam w pewnym momencie Miłka, szeptem. Czułam pod skórą, że im szybciej to powiemy, tym lepiej nie tylko dla nas, ale i ich reakcji. Szczególnie że tata zaczął się chyba przekonywać do niego, gdyż właśnie prowadzili dość luźną rozmowę.
-A kiedy chcesz?!- odpowiedział mi, pytaniem na pytanie, cały czas słuchając mojego ojca, siedzącego naprzeciwko nas. Gadali o polityce, bo jakżeby inaczej! Jak nie biznesy, to polityka!
-Może teraz? Atmosfera się trochę rozluźniła, a lepiej powiedzieć prędzej, niż później...?!- zaproponowałam, z lekka nerwowo.
-Możemy tak zrobić- zgodził się, po czym pocałował mnie w czoło. Takie właśnie nasze szepty, zauważyła rozmawiająca z Matyldą i Wojtkiem mama:
-A co wy tam tak szepczecie, co?!- zainteresowała się, brzmiąc jak małe, ciekawskie dziecko. Słysząc to wzięłam głęboki oddech, po czym wymieniliśmy z Miłoszem porozumiewawcze spojrzenia.
-Mamy pewną wiadomość...- zaczęłam, bardzo niepewnie, czując jak drżą mi ręce. Rodzinka nic nie powiedziała, tylko całą czwórką na nas patrzyli, w oczekiwaniu.
-Natalka chciała powiedzieć że...- próbował mi pomóc Góral, ale jemu też głos drżał z nerwów.
-No mówcie wreszcie!- huknęła zniecierpliwiona Matylda.
-Jesteśmy zaręczeni- powiedzieliśmy chórem, patrząc sobie nawzajem w oczy.
-To wspaniale!- wykrzyknęła moja siostra szczęśliwa, poderwała się na nogi i wręcz rzuciła na nas oboje, aby nas uściskać. Mimo że wiedziała już wcześniej, zaraz po tym jak się zaręczyliśmy, cieszyła się tak jakby nadal to było dla niej niespodzianką. Zaśmialiśmy się przez to szczerze. A gdy już nas puściła, wstaliśmy, gdyż gratulacje chciał nam złożyć również Młody:
-Nie wiem co mam ci siostra powiedzieć. Gratulacje i obyście mieli jak najwięcej szczęścia- powiedział, po czym przytulił najpierw mnie, potem Miłosza. Uśmiechy nie schodziły nam wtedy z twarzy. Jednakże powaga rodziców trochę mnie zaalarmowała. Wymieniłyśmy sobie z Matyldą spojrzenia i siostra wzruszyła ramionami.
-Powiecie coś?- spojrzałam na oboje -Ty mamo, już wiesz od rozmowy w kuchni, nie udawaj zszokowanej!?- prychnęłam, nagle rozdrażniona. Zupełnie nie wiem skąd się to u mnie wzięło!?
-Natalko, jesteś przekonana...?- A ta znowu swoje!? Nie mogę na nią po prostu! -Przecież Łukasz...?!
-Nie wymieniaj tego imienia w naszej obecności mamo! On zdecydowanie na to nie zasługuje! Dostał dokładnie to, co chciał!- warknęła Matylda, od razu cała "zjeżona", jak zdenerwowany kot. Podeszłam do niej bez słowa i ją objęłam.
-O czym ty mówisz Matyldziu!?- zdziwił się autentycznie tata, a ja złapałam smutne spojrzenie Miłosza. Pokręciłam przecząco głową, po czym spojrzałam na ojca.
-Łukasz był potworem, a nie idealnym mężem... Zrobił sobie ze mnie swoją własność, wszystko musiało być tak jak on chciał, bo inaczej robił awantury, bił mnie tak często że siniaki nie nadąrzały schodzić i w ciepłe dni musiałam nosić czarną koszulkę pod polówkę od munduru aby je zakryć, niejednokrotnie przemoc mu nie wystarczała, a wtedy uciekał się do bezemocjonalnych gwałtów...- opowiedziałam tacie w skrócie, oschłym, bez emocji tonem -Walczyłam z nim ładnych parę miesięcy, licząc że się zmieni, ale to nie nastąpiło...- kontynuowałam gorzko -Dopiero wsparcie Miłosza, po tym jak straciłam siły do niego, gdy zaatakował mnie pod pracą, uświadomiły mi że byłam więźniem własnego życia... Uciekłam od niego i wytoczyłam mu proces rozwodowy, rozpoczynając sądowym zakazem zbliżania się...- do oczu napłynęły mi łzy, żadnej innej reakcji te wspomnienia u mnie nie wywarły. Niedawno jeszcze, głos by mi się zaczął trząść już na wzmiance o awanturach, a tu!? Nic. -A jak był wkurzony i nie miał mnie, aby się wyżyć, przyszedł do Matyldy...- to była zdecydowanie najcięższa dla mnie część tej historii... Bicie mnie to jedno, ale skrzywdzenie mojej młodszej siostrzyczki to zupełnie inna sprawa...!? -Pod pretekstem spokojnej rozmowy zaatakował ją, bez emocji zgwałcił w jej własnym mieszkaniu, pobił, a później wyszedł, nawet nie siląc się aby zamknąć drzwi!- gdy te słowa opuściły moje usta, na twarz wpłynęła gniewna mina, ale zamiast powiedzieć coś więcej, przytuliłam mocniej siostrę i pocałowałam ją w głowę. Rodzice milczeli, patrząc na mnie z szeroko otwartymi oczami w szoku. Mama również, mimo że część z tego już słyszała w kuchni...
-Także imię tego gnojka nigdy więcej nie pojawi się w tym domu!- zakończyła gorzko Matylda, połykając słone łzy.
-Ćśśśś Tyldzia! Jest w porządku! On tu już nie wróci!- szepnęłam do siostry, ponownie składając buziaka na jej głowie.
-Wiem- prychnęła, oddając uścisk.
-Cego ciocia place?- (Dlaczego ciocia płacze?) spytała Wojtka Niki, wskazując na Matyldę. Była wyraźnie niezadowolona i nie rozumiała tego. Może i ma jakoś 1.5 roczku, to i tak jest bardzo mądrym dzieckiem...
-Bo ciocia jest smutna, wiesz?- odpowiedział jej Młody, ciągnąc lekko za jej kitkę.
-Cemu? Dziadzia coś edzial?- (Czemu? Dziadzia coś powiedział?) dopytywała.
-Nie księżniczko...- westchnął Miłosz, kucając przy niej, aby ją wziąć na ręce -Cioci po prostu się przypomniało coś smutnego, wiesz?!
-I mamie tes?
-Tak, mamie też- przytaknął Miłek, a nasze spojrzenia na moment się spotkały. Wtedy właśnie, rodzice jakby się "obudzili".:
-Jak on śmiał...!?- wkurzył się tata.
-A ja go traktowałam jak syna!- zawtórowała mu mama. Z jej reakcji wynika, że gdy jej powiedziałam to za pierwszym razem, to mi zwyczajnie nie uwierzyła, zaślepiona tym jak bardzo go lubiła. To fakt, mama wręcz ubóstwiała Łukasza, od kiedy ten pierwszy raz przekroczył próg naszego domu, podobnie jak tata. Nawet ja, w jakiś sposób, zaślepiona miłością do niego. Jak widać żadne z nas się nie domyślało, jaka tragedia z tego będzie za parę lat...?!
-To nie ważne! Siedzi w więzieniu i zbyt szybko stamtąd nie wyjdzie! Nie mówmy o nim po prostu!- skarciłam rodziców, którzy zaczęli się przekrzykiwać, jak to oni się źle czują z tym co się stało te parę miesięcy temu.
-Właśnie! Zapomnijmy że ten gnój istnieje i cieszmy zaręczynami Natalii i Miłosza!- zawtórowała mi Matylda, oswobadzając się z moich objęć i wycierając mokre policzki od łez wierzchem dłoni. W tej samej chwili, Nikola wyciągnęła do mnie ręce, mówiąc "Mama!", więc ją przejęłam od Bachledy i wtuliłam w siebie.
-Nie placz!- powiedziała mi, sama wycierając mi policzki maleńkimi rączkami.
-Moja kochana- odpowiedziałam tylko i przytuliłam córkę do siebie, czując wokół nas bezpieczne i silne ramiona Miłosza. Góral dobrze wiedział że teraz potrzebuję ich obecności... Za to Matyldę przytulili rodzice, o czymś tam z nią żywo dyskutując szeptem.
-Kocham cię...- szepnął mi, ni stąd, ni zowąd we włosy Miłek, zaciskając ramiona.
-Ja ciebie też Kochanie- odpowiedziałam mu szczerze, po czym odwróciłam się tak, że mogłam spokojnie złożyć na jego ustach czuły pocałunek, co bez wahania zrobiłam.
-A ja!?- spytała Niki, patrząc na nas oboje.
-A ciebie kochamy najmocniej na świecie, księżniczko!- powiedziałam jej, całując ją w policzek, przez co mała, zadowolona, wtuliła się, kładąc główkę na moim ramieniu.
Chwilę tak staliśmy, po czym usiedliśmy całą trójką na kanapie i dosiadł się do nas, do teraz milczący Wojtek. Wtedy rozpoczęliśmy miłą rozmowę całą trójką, a Niki tylko słuchała i się przytulała. Tak się zagadaliśmy, że zupełnie zapomniałam o rodzicach!
Lecz oni sami o sobie przypomnieli, kiedy podeszli do nas wspólnie z Matyldą i tata przeczyścił gardło. Spojrzeliśmy na nich całą trójką, przerywając rozmowę na temat pracy. Pod wpływem przeczucia, razem z Miłkiem wstaliśmy na nogi, stając naprzeciwko nich.
-Chciałem was przeprosić, za moje chłodne zachowanie dzisiaj... Nie znałem sytuacji i źle pana oceniłem, panie Miłoszu...- zwrócił się do Miłka tata, ze skruchą w głosie i wymalowaną na twarzy.
-Nic się nie stało. Nie wiedział pan...- odpowiedział mu spokojnie Miłek, przytulając mnie i Niki do siebie lewą ręką, a prawą uścisnął tacie rękę -Z resztą, jaki tam pan! Proszę mi mówić po imieniu! Aż taki stary nie jestem!- zażartował, przez co prychnęliśmy śmiechem całą 5, z Nikolą włącznie. Natomiast Młoda usiadła obok Wojtka i wciągnęła go w rozmowę, aby nie czuł się sam.
-Z mojej strony to samo... Może mów mi na początek po imieniu? Skoro zawróciłeś w głowie mojej pierworodnej...- zaproponował tato Bachledzie.
-No wiesz tato!?- prychnęłam zaskoczona, ale też oburzona.
-To widać w oczach dziecko- poparła tatę mama, patrząc na mnie i dodała -Ja również przepraszam. Źle cię oceniłam i wyrobiłam sobie opinię, nie znając sytuacji...- przeprosiła Górala szczerze, a mi kamień spadł z serca. Za nic nie chciałam, abyśmy się przez dzisiejszą kolację pokłócili, ale byłam gotowa wyjść stąd z Miłkiem i małą, gdyby sytuacja tego wymagała. Za bardzo ich kocham po prostu, aby dać im odejść z mojego życia...
-Każdemu się zdarza, w końcu jesteśmy ludźmi. A ja ani przez moment nie wziąłem tego do siebie...!- uspokoił mamę Miłek, uśmiechając się do niej, po czym spojrzał na mnie -W końcu mam przy sobie wszystko, czego tylko chcę od życia. Nic więcej mi nie potrzeba...- odpowiedział poważnie, patrząc mi w oczy. Uśmiechnęłam się tylko i ucałowałam go w policzek, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów.
-Bądźcie szczęśliwi dzieciaki! Jeśli się kochacie i jesteście razem szczęśliwi, to wszystko inne też będzie dobrze- powiedziała mama, po czym przytuliła każde z nas, gdy Miłek mnie puścił. Kamień mi spadł z serca, gdy tylko to usłyszałam. Czułam w kościach że wiedzie to do pomyślnej "współpracy" między nami...

......
Gdy już pogadaliśmy z rodzicami, znów się rozsiedliśmy na meblach i pogrążyliśmy w dość długiej i ciekawej rozmowie na różne tematy, między innymi naszej pracy. Było naprawdę miło i atmosfera się też w 100% oczyściła...
Jednakże wszystko co dobre, szybko się kończy, gdyż musieliśmy wracać... Niki zasnęła zmęczona mi na piersi, więc wiedzieliśmy już że jest po 20...
-Będziemy już się zbierać...- powiedział Miłek, widząc to co ja czułam.
-Już!?- upewniła się zawiedziona mama.
-Niestety. Obowiązki rodzicielskie wzywają...- odpowiedział jej miękko, wskazując na wtuloną we mnie Nikolę.
-Miłosz ma rację, my też się będziemy zbierać...- powiedziała Matylda, po wymianie spojrzeń z Młodym. Wiedziałam już co to oznacza... Planowali jechać albo do niej, albo do niego i kontynuować nadrabianie straconego czasu... Nie to żebym tego nie pochwalała, po prostu... Obawiam się trochę jutrzejszych konsekwencji...?!
-No dobrze...!- zgodzili się rodzice, i całą szóstką wstaliśmy.
-Zapakuję wam trochę ciasta!- wpadła na pomysł mama i nim ktokolwiek zaprzeczył, już znikła w kuchni. Za to tata odprowadził nas do korytarza i pomógł z kurtkami i resztą. Na całe szczęście mama pozwoliła nam zostać w butach, bo nie wiem jak bym je teraz założyła z Nikolą wczepioną we mnie jak rzep w psi ogon...?!
-Natalia, a kurtka!?- przypomniała mi Młoda, gdy chciałam już wychodzić, tak jak stałam. Wobec tego się zatrzymałam i na nią spojrzałam.
-Chodź tu Kochanie- uprzedził moje słowa Miłek i opatulił mnie moją kurtką, z oczywistych powodów nie zapinając jej. Nie mógł też przejąć małej, gdyż Niki się bardzo mocno przytuliła.
Gdy już byliśmy gotowi, pożegnaliśmy się z rodzicami i obiecaliśmy wpaść do nich za jakiś czas. Całą czwórką wyszliśmy na zewnątrz i podeszliśmy do samochodów, również się żegnając. Potem Miłek pomógł mi wsadzić małą do fotelika (Na całe szczęście się nie obudziła). Miałam już wsiadać na miejsce pasażera, gdy mnie natchnęło. Odwróciłam się jeszcze i krzyknęłam do Wojtka:
-Tej, Młody!? Nie pijcie tam za dużo! Jutro masz na rano służbę!- przypomniałam mu, na co on tylko się zaśmiał -Śmiej się śmiej, ale ja bym na twoim miejscu nie chciała zostać przyłapana przez Renatę na kacu!- odparłam, po czym wsiadłam i odjechaliśmy w stronę domu, rozmawiając o minionym wieczorze...

W MIESZKANIU
Do domu to Miłek zaniósł Niki, a ja się porządnie ubrałam. W końcu nie chciałam być chora!?
Gdy już zamknęliśmy się w naszych czterech ścianach, rozebraliśmy się z wierzchnich ciuchów, po czym przebrałam Nikolę w piżamę i położyłam małą spać. Wtedy sami z Miłoszem przygotowaliśmy się do snu i mimo że była dopiero 22, zasnęliśmy praktycznie od razu. To był bez wątpienia emocjonujący i pełen wrażeń dzień...
CDN.

Czyli kolacja nie wypadła tak tragicznie, jak Natalia się obawiała...?!
Może i nie było idealnie, ale mimo wszystko poszło nawet dobrze i można to nazwać sukcesem...
Co jeszcze się wydarzy?!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

True love is based on trustWhere stories live. Discover now