42.

268 18 1
                                    

-Weź no, Natalia znajdź jej coś do jedzenia...- zawyrokował Wiktor, zmieniając Piotrka przy reanimacji. Skinęłam głową i od razu poszłam do kuchni. Przeszukiwanie szafek nie zajęło mi długo i już po chwili byłam z powrotem w salonie z kubeczkiem musu i łyżeczką w ręku. Miłek usiadł z małą na kolanach na kanapie, a ja obok niego i zaczęłam ją karmić. O dziwo chętnie zjadała całą łyżeczkę za łyżeczką. Przez to, razem z Miłoszem się uśmiechnęliśmy, mimo tej całej makabrycznej sytuacji. W tej samej chwili usłyszeliśmy uszczęśliwiony krzyk Martyny:

-Wróciła!

-Dobra dzieciaki, na nosze ją i do karetki! W każdej chwili może nam się zatrzymać ponownie!- rozdzielił zadania Wiktor i zwrócił się do nas -Bierzemy ją do Wojewódzkiego...

-Ok- potwierdziliśmy i całą ekipą zmyli się w parę chwil.

-Dam znać Jackowi...- powiedziałam, a Miłek skinął głową. Wstałam i podeszłam do balkonu.

-00 zgłoś dla dziewiątki!- wywołałam kolegę.

-No co tam Natalia?!- odpowiedział praktycznie od razu.

-Matka i starsza dziewczynka pojechały do wojewódzkiego w kiepskim stanie, ale najmłodszej na szczęście nic nie jest.. Co prawda nie mamy bladego pojęcia co z nią zrobić...

-Ja też nie wiem...

-Jacek nawet nie żartuj!- skarciłam przyjaciela.

-Jesteście w stanie jej popilnować, czy mam informować ośrodek opiekuńczy?!- spytał, a ja spojrzałam na Bachledę. Wystarczyło nam zaledwie spojrzenie, aby wiedzieć że myślimy o tym samym.

-Zajmiemy się nią!- zdecydowałam, a Miłosz potwierdził skinieniem głowy -Nie próbuj powiadamiać ośrodka!

-Ma się rozumieć- zgodził się -Ale co na to komendant?!

-Jesteśmy w trakcie prowadzenia sprawy, Renata nie musi o wszystkim wiedzieć...- powiedziałam z prostotą i dodałam -Bez odbioru 00, wracamy na firmę...- zakończyłam i wróciłam do Miłosza. Bachleda odłożył Nikolę do kojca, podszedł do mnie i bez słowa mnie przytulił. Wtuliłam się w niego z głębokim westchnieniem.

-Miałem ochotę dać temu idiocie w mordę po tym jak cię uderzył...- wyszeptał i pocałował mnie w skroń. Nie mogłam się nie uśmiechnąć.

-Wiem kochanie, wiem...- odparłam, staliśmy tak jeszcze moment, po czym skupiliśmy się na pracy.

-Trzeba jej wziąć jakieś rzeczy...- zaczął temat Miłek, gdy się od niego odsunęłam.

-Tyle to i ja wiem- odparłam i dodałam -Tylko pytanie co?!- zamyśliliśmy się. W końcu nigdy wcześniej nie zajmowaliśmy się małymi dziećmi...

-Zadzwońmy do Krzycha i Emilki po radę!- wymyślił Miłosz, po chyba 5 minutach -Powinni wiedzieć, skoro mają córkę...

-Dobry plan- zgodziłam się i bezzwłocznie wykręciłam numer Emilki. Odebrała po 4 sygnałach.

(N- Natalia, E- Emilia)

N: Hej, Emilka?!

E: Talia?! Czemu dzwonisz?!- wyraźnie się zdziwiła.

N: Mam do was pytanie...- zaczęłam temat z lekka niezręcznie.

E: Wal śmiało, o co chodzi?!

N: Jak mam się zająć paromiesięcznym dzieckiem, takim bliżej roczku, to co muszę mieć pod ręką?!- spytałam i dodałam -Tylko nie komentujcie, proszę was!- zaznaczyłam od razu.

True love is based on trustWhere stories live. Discover now