53.

279 16 0
                                    

W poprzednim rozdziale:
-Co tu się krucafiks dzieje!?- akurat wtedy, kiedy o mało co nie zaczęliśmy skakać sobie z Jadwigą do gardeł, do kuchni wszedł...
CD.

...rozgniewany tata. Oboje na niego spojrzeliśmy, podczas gdy on przeskakiwał poważnym spojrzeniem raz na mnie, raz na moją siostrę.
-Cześć tato- westchnąłem i przywitałem się z ojcem, próbując trzymać gniew na siostrę w ryzach. W końcu nie chciałem niepotrzebnie "zaatakować" również jego...
-Cześć tatuś!- prychnęła Jadzia.
-Cześć Miłosz! Wreszcie się pojawiłeś! Już myśleliśmy z mamą że cię tam porwali w tym Wrocławiu!! Czemu nie odzywałeś się tyle czasu?!- zagadnął mnie, umyślnie ignorując zagniewaną jeszcze Jadwigę.
-Pracowałem tato...- odpowiedziałem ojcu z westchnieniem.
-I ratowałem wariatkę...!- dodała kąśliwie Jadzia.
-Jadźka!- skarciłem siostrę, na nowo wkurzony -Odwal się od Natalii! Mówię ci to ostatni raz!!- krzyknąłem na nią -Nie jestem już małym chłopczykiem, którego musisz chronić! A bynajmniej nie przed Natalką!! Zrozum to wreszcie!! Dorośnij i przejrzyj na oczy!!- krzyknąłem, machając gwałtownie rękami, po czym spojrzałem na tatę -Przepraszam cię tato. Pogadamy później- uścisnąłem ojca i wypadłem przez kuchenne drzwi, dokładnie tak jak parę minut temu zrobiła to moja dziewczyna. Na trawie znalazłem bawiące się mamę i Nikolę.
-Pobiegła do lasu...- powiedziała mama, wskazując mi drogę i uśmiechając się słabo. Nie miałem nawet czasu otworzyć ust, a ona już wiedziała o co mi chodzi...
-Zaraz wrócę maleńka- przelotnie cmoknąłem córkę w główkę -Dzięki mamo...!- podziękowałem mamie i pobiegłem w ślad za Natalią.
Wpadłem między drzewa i rozglądałem się uważnie. Po chwili takiego biegania bez celu wśród zieleni, zacząłem ją wołać po imieniu, ale to również nic nie dało...
Mijały minuty, a ja nadal jej nie odnalazłem. Zacząłem się poważnie martwić i nie podobało mi się to... Aż nagle... Znalazłem ją, siedzącą na ziemi na jednej z polanek, wśród kwiatów i wysokiej trawy, z kolanami przyciągniętymi do klatki piersiowej i pochyloną głową. Cała drżała od płaczu...
-Natalka...- jęknąłem niezadowolony i pokonałem dzielącą nas odległość w oka mgnieniu, ale cicho, aby jej nie wystraszyć. Usiadłem obok niej, z wyprostowanymi nogami do przodu, cały czas na nią patrząc.
-Kochanie...?!- zagadnąłem ją cicho, kładąc jej rękę na ramieniu. W oka mgnieniu Natalia się do mnie przytulała, obejmując mnie ręką za szyję i wtulając się we mnie. Zrobiłem smutną minę i oddałem uścisk, po czym zacząłem jednostajnie głaskać ją po głowie i plecach. Potrzebowała tego, mimo iż nigdy by się do tego nie przyznała... Moja dzielna...
-Przepraszam cię...- wypłakała z siebie, przerywając panującą między nami ciszę.
-Ej! Za co ty mnie Kicia chcesz przepraszać?!- odpowiedziałem zszokowany, odsuwając ją od siebie na długość ramienia. Nawet taka zapłakana wyglądała najpiękniej na świecie...
-Przyjechaliśmy tu odpocząć, a ja zaczynam...- już wiedziałem co chciała powiedzieć, więc jej przerwałem:
-Nie próbuj nawet!- kategorycznie jej zabroniłem kończyć tego zdania, czy myśli -To nie twoja wina że moja siostra powiedziała to, co powiedziała, w żadnym razie! Jesteście z Niki dla mnie najważniejsze i nie obchodzi mnie nic co powie na wasz temat Jadwiga! Kocham cię taką jaka jesteś i żadne wyssane z palca opinie mojej siostry tego nie zmienią!- zapewniłem ją szczerze, patrząc jej głęboko w oczy -A jeśli powie coś nie miłego, to możesz być pewna że powiem jej parę ostrych słów!- swoimi słowami wywołałem u niej lekki uśmiech, który zaraz znikł.
-A co jeśli... Jeśli Jadwiga miała rację?! Że ściągnę na ciebie kłopoty...?!- spojrzała oczami pełnymi łez prosto w moje.
-Nawet tak nie myśl!- znów ją skarciłem, obejmując dłonią jej policzek i ścierając z niego płynące łzy -Chyba nikogo tak mocno nie kochałem jak ciebie...! Nie ważne jakie problemy postawi przed nami los, nie chce cię stracić...
-Jesteś mężczyzną o złotym sercu, mówił ci to ktoś?!- szepnęła, nie odwracając wzroku od moich oczu. Uśmiechnąłem się tylko niepewnie.
-Kocham cię...- szepnęła i moment potem poczułem jej usta na moich. Z uśmiechem oddałem ten namiętny pocałunek i przyciągnąłem ją do siebie tak, że siedziała na moich kolanach, obejmując mnie za szyję. Może to zabrzmi dziwnie, ale jej usta działały na mnie jak narkotyk, z każdą chwilą chciałem tylko namiętniej ją pocałować i zatrzymać tę chwilę na zawsze...
-Ja ciebie też- odpowiedziałem szczerze, gdy złączyliśmy nasze czoła po utracie tchu -Jesteście dla mnie najważniejsze. Ty i Niki...- przytuliłem ukochaną do siebie, a ona oddała ten uścisk nie ruszając się z miejsca. Zapadło parę minut ciszy.
-Chodź, wróćmy do córki...- powiedziała, przerywając ją, odsuwając się i wstając z moich kolan.
-Idziemy- zgodziłem się, ująłem jej wyciągniętą w geście pomocy dłoń i również wstałem, Wtedy otrzepaliśmy siebie nawzajem z trawy, która się do nas przyczepiła, po czym z uśmiechem objąłem ją w tali i przyciągnąłem do siebie. Natalia cmoknęła mnie w policzek ze szczerym uśmiechem na ustach, a następnie ruszyliśmy w powolną drogę powrotną do domu. Rozmawialiśmy niewiele, ale nie przeszkadzało nam to. Cieszyliśmy się wspólną chwilą...
Gdy wyszliśmy z lasu, od razu rzuciła nam się w oczy Nikola, bawiąca się z moimi rodzicami na kocu, na trawniku. Uśmiechnęliśmy się do siebie.
-Wróciliśmy!- krzyknąłem do nich, przez co mała na nas spojrzała i uśmiechnęła się szeroko. Tak jak rodzice pilnowali Niki, tak Jadwigi nie było nigdzie widać i wziąłem to za plus. Wolałem jak na razie odwlec kolejne jej spotkanie z Natalią po tym co wykrzyczała w kuchni...
Wtedy stało się coś, czego się nie spodziewaliśmy... Nikola wstała i ruszyła w naszą stronę na własnych nóżkach! Patrzyliśmy na małą zszokowani. Wręcz mechanicznie podeszliśmy do niej, spotykając ją dalej niż wpół drogi i Natalia porwała ją w ramiona, podrzucając niezbyt wysoko, a następnie mocno przytulając do siebie. Przez czyn ten, obie zaczęły się śmiać, a ja się szczerze uśmiechnąłem. 'Moje dziewczyny...'- pomyślałem z czułością, nie odwracając od nich wzroku.
-A kto to tak samemu chodzi, co?! No kto?!- zaśmiała się Natalka i trzymając małą jedną ręką na biodrze, drugą zaczęła ją łaskotać, przez co Niki zaczęła się śmiać, a ja wraz z nią.
-Tata!- mała przez śmiech wykrzyknęła i wyciągnęła do mnie rączki. Znaczyło to że mam ją ratować, a ja jeszcze bardziej zacząłem się śmiać. Dobrze wiedziałem że moi rodzice cały czas nas obserwują, ale nie skupiałem się na tym ani trochę. Najbardziej się liczył fakt, że mam moje dziewczyny przy sobie...
-Tata!- błagała mnie cały czas, przez śmiech.
-No chodź do mnie...- zaśmiałem się i wziąłem ją od śmiejącej się Natalii. Mała nadal się śmiała, wtulona we mnie. Z łatwością posadziłem ją sobie na biodrze i przytrzymałem jedną ręką, drugą łapiąc Natalię za dłoń. Wtedy podeszli do nas moi rodzice, cali w skowronkach.
-Dzieciaki, a może pójdziemy do środka i zjemy coś?! Nasza wnuczka niedługo będzie głodna...- powiedziała mama, a tata rozśmieszał cały czas Nikolkę, robiąc głupie miny. Mała się przytulała do mnie, czułem jej drobną rączkę wokół mojej szyi, ale drugą sięgała w stronę mojego taty.
-Tak, to dobry pomysł...- zgodziła się Natalka i wspólnie poszliśmy do kuchni. Mama "zaciągnęła do pomocy" Natalkę, a ja i tata usiedliśmy na krzesłach przy stole i pogrążyliśmy się w luźnej rozmowie. Jakąś godzinę później siedzieliśmy wszyscy i zajadaliśmy się przepyszną zupą ogórkową przygotowaną przez mamę. Z oczywistych względów, Niki dostała tylko rosołek, ale i tak była zadowolona, siedząc w wózku. Nie potrafiliśmy z Natalią się nie uśmiechnąć, gdy tak na nią patrzyliśmy...

Po obiedzie posprzątaliśmy, po czym usiedliśmy wszyscy w salonie, aby kontynuować rozmowę. Czas mijał nam bardzo szybko i miło... A o Jadwidze ani widu, ani słychu... To raczej dobrze, bo nie chciałem aby znów robiła jakieś akcje...
Ja siedziałem na dywanie z Niki i się z nią bawiłem, cały czas opierając się plecami o nogi Natalii. Za to ona siedziała na fotelu, a rodzice na kanapie i wesoło rozmawialiśmy. Piliśmy do tego ciepłą, ziołową herbatę, a na kolana Natalii położyłem ciepły kocyk, za co dostałem całusa w policzek w podziękowaniu.
-Urocza z was para kochani...- skomentowała naraz mama. Oboje odruchowo spuściliśmy wzrok, uśmiechając się niepewnie, ale też piekielnie rumieniąc.
-Dziękujemy...- powiedziała Natalia i na siebie spojrzeliśmy. Z uśmiechem złapałem ją za rękę i lekko ją ścisnąłem.
Rozmowa się naprawdę kleiła i była dość luźna. Wystarczył mi zaledwie jeden rzut oka, aby wiedzieć że Natalka się rozluźniła i czuje dość komfortowo w towarzystwie moich rodziców. Bardzo mnie to cieszy...
W którymś jednak momencie Niki zaczęła się robić senna i tulić do Natalii. Był to dla nas jasny sygnał że trzeba ją położyć spać.
-Chodź kruszynko, idziemy na górę...- powiedziała w pewnym momencie Natalia, wstając i otaczając zarówno Niki, jak i swoje ramiona kocem. Również wstałem.
-Może ja ją położę? Odpoczniesz...- zaproponowałem ukochanej.
-Nie Miłek- zaprzeczyła -Spędź trochę czasu z rodzicami... Dawno się z nimi nie widziałeś... Położę ją i do was wrócę...- uśmiechnęła się, obejmując dłonią mój policzek. Oddałem gest, pocałowaliśmy się czule i Natka znikła z Nikolą na górze, a ja usiadłem na fotelu, który opuściła i wróciłem do rozmowy z rodzicami. Pytali mnie o Wrocław, jak mi się tam mieszka i w ogóle, jak praca... Zanim się obejrzałem wróciła Natalia. Wieczorek chciała usiąść na podłokietniku fotela, ale ja miałem inny plan i pociągnąłem ją na swoje kolana, objąłem i zdejmując koc z jej ramion, przykryłem nim jej nogi. Na początek zrobiła oburzoną minę, ale nic nie powiedziała, tylko się we mnie wtuliła z uśmiechem.
Gadaliśmy w salonie BARDZO długo... Opowiedzieliśmy wtedy rodzicom ze szczegółami jak to się stało że zostaliśmy rodzicami Niki i jeszcze parę innych historii z naszego "wrocławskiego" życia. Było naprawdę miło i rodzinnie...
W którymś momencie zaczęliśmy z Natalką porządnie ziewać. Mama od razu to zauważyła.
-Dzieciaki! Przecież wy zaraz tu uśniecie! Do łóżka marsz! Pogadamy jutro!- rozkazała stanowczo, ale z ciepłym uśmiechem.
-To nic takiego...- chciała to zbyć Natalia.
-Mama mówi serio! Mamy na takie rozmowy cały tydzień! Idźcie spać!- poparł mamę tata, również się uśmiechając.
-No dobra...- zgodziliśmy się niechętnie, po czym Natalia chciała wstać z moich kolan, ale jej na to nie pozwoliłem.
-Ej! Miłek! Postaw mnie na ziemi! Przecież mogę sama chodzić!- oburzyła się, gdyż wstałem na nogi z nią na rękach w stylu panny młodej.
-Cichaj!- skarciłem ją od razu, uśmiechając się szczerze.
-Wariat...- prychnęła, ale nie polemizowała, tylko się przytuliła i oparła czoło o moją skroń.
-Twój- odpowiedziałem machinalnie, przez co się uśmiechnęła i prychnęła krótkim śmiechem.
-To fakt- potwierdziła -Mój.
-Dobranoc- powiedzieliśmy rodzicom i znikliśmy na górze. Wbrew obawom Natki, nie miałem najmniejszego problemu z wniesieniem jej po schodach. Tam wzięliśmy piżamy, wykonaliśmy wieczorną rutynę i max godzinkę później leżeliśmy w łóżku, mając dwa kroki od niego łóżeczko turystyczne, w którym spała Niki.
-Masz cudownych rodziców...- szepnęła w pewnym momencie.
-Tak?- spojrzałem jej w oczy, na co się uśmiechnęła.
-Nie wyprą się... Są tak samo uczuciowi, szczerzy i dobrzy... Też mają złote serca...- wyliczyła, po czym zamarła.
-Co jest?- od razu zauważyłem że jej oczy się trochę zmieniły. I nie mówię tu o lekkiej poświacie zapalonej lampki nocnej!
-Nic- zaprzeczyła -Kocham cię po prostu... Ciebie i małą...- powiedziała szczerze.
-Ja was też Kicia... Najbardziej na świecie...- odparłem i pocałowałem ją czule. Gdy się od siebie oderwaliśmy, oboje głęboko ziewnęliśmy, co pobudziło nas do urwanego śmiechu.
-Może lepiej już chodźmy spać, co?!- zaproponowała rozbawiona.
-Masz rację. A jutro zabieram was na spacer!
-Nie mogę się doczekać!- zgodziła się, daliśmy sobie buzi na dobranoc i chwilę później już spaliśmy twardym, głębokim i zdrowym snem...
CDN.

Czyli pierwsze spotkanie wyszło w miarę dobrze...
Zobaczymy jak to wszystko się potoczy dalej...
I co z Jadwigą?!
Czy pogodzi się z decyzją brata?!
A może będzie próbować na nią wpłynąć?!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

True love is based on trustWhere stories live. Discover now