64.

189 14 1
                                    

Notatka znajduje się pod postem. ;-)

F.

NASTĘPNEGO DNIA

NATALIA POW. Obudziłam się dzisiaj dość szybko, gdyż przebiłam nawet Nikolę, której bardziej niż często zdarza się nas obudzić jeszcze przed budzikiem. Wyjaśniając, dochodziła 5.40. Najpierw ciężko westchnęłam i wtulając się w ciepłe ramiona Miłosza spróbowałam zasnąć ponownie, ale mój organizm ze mnie zadrwił i po 20 minutach odpuściłam... Zamiast tego wygmerałam się z łóżka jak najciszej i delikatniej mogłam, po czym wzięłam ciuchy z szafy i zamknęłam się w łazience. Postanowiłam wykorzystać te dodatkowe minuty i wziąć dość ciepły prysznic, tak na rozluźnienie mięśni przed pracą... Sama nie wiem ile mi zajął, ale raczej nie długo. Potem wyszłam z kabiny, ubrałam się i zajęłam poranną rutyną. Umyć twarz i zęby, uczesać włosy i się umalować, to był aktualny priorytet. Z tym też uwinęłam się dość szybko, a jak spojrzałam na zegarek, wskazywał on 6.40. Dzisiaj do roboty mieliśmy na 9, więc za około 20 minut powinien zadzwonić budzik... 
Zadowolona jeszcze raz przejrzałam się sobie w lustrze, po czym opuściłam dość mocno zaparowaną łazienkę i udałam się do kuchni w celu przygotowania śniadania. Zazwyczaj ten obowiązek spada na Miłosza, więc dzisiaj z wielką chęcią zdecydowałam się go wyręczyć...
Po dłuższej chwili namysłu zdecydowałam się przygotować zapiekanki. Mieliśmy idealnie dużo czasu aby je zjeść, więc pomysł był dobry. Zadowolona się do tego zabrałam i dość szybko mi poszło... Akurat podniosłam się z kucek po wstawieniu ich do piekarnika, gdy poczułam znajome ramiona obejmujące mnie w tali od tyłu.
-Dzień dobry...- mruknął i pocałował mnie w szyję.
-Dobry- odpowiedziałam z uśmiechem, wtulając się w niego, czując bijące od Górala ciepło.
-Od kiedy ty jesteś na nogach, co?- spytał mrukliwie, opierając brodę na moim ramieniu.
-Jakoś od 6... Nie wiem co się stało, ale obudziłam się sama z siebie...- odpowiedziałam mu zgodnie z prawdą.
-Ok...- odpowiedział i pocałował mnie w ucho, przez co uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Odwróciłam się w jego stronę i opierając nadgarstki na jego klatce piersiowej pocałowałam czule "na dzień dobry".
-Co upichciłaś, pani gotowa?- zaśmiał się, gdy się od siebie odsunęliśmy.
-Właśnie się grzeją zapiekanki. Dawno ich nie jedliśmy, więc pomyślałam że zrobię...
-Mniam- skomentował, po czym pocałował mnie jeszcze raz.
-Jak chcesz, możesz iść się szykować do łazienki, a ja obudzę Nikolę....- uśmiechnęłam się do niego, ledwo hamując śmiech, który cisnął mi się na usta.
-Brzmi jak plan, pani Aspirant!- zaśmiał się, po czym mnie puścił i znikł w łazience. Uśmiechnięta, tylko pokręciłam przecząco głową, po czym poszłam do sypialni, gdzie pochyliłam się nad łóżeczkiem małej.
-Hej... Niki...- powiedziałam łagodnie, łaskocząc małą po brzuszku -Wstajemy Słońce...- moje wysiłki się opłaciły, gdyż po chwili Nikola spojrzała na mnie błyszczącymi oczkami, wyraźnie niezadowolona z faktu że musi wstawać -Dzień dobry...- uśmiechnęłam się i wzięłam ją na ręce -Idziemy zjeść śniadanko! Tata zaraz nas dogoni- powiedziałam i pocałowałam ją we włoski. Niki coś tam powiedziała po swojemu, po czym mocno się we mnie wtuliła.
-A kto to wstał?- dobiegł nas zadowolony głos Miłosza, gdy tylko weszłyśmy do salonu. Bachleda był już odświeżony, ubrany i zadowolony siedział przy stole, na którym już stały herbata, kawa, parująca zapiekanka i nakrycia dla czterech osób. Ja nie mam pojęcia jak on to zrobił...?!
-Ja...- odpowiedziała mu mała, trąc oko.
-Właśnie widzę że księżniczka wstała!- odpowiedział jej i gdy tylko posadziłam ją w wysokim krzesełku, dostała od niego buziaka w czoło. Potem i ja usiadłam do stołu. 
-Smacznego- uśmiechnęliśmy się do siebie i zaczęliśmy spokojnie jeść. Byliśmy już mniej więcej w połowie posiłku, gdy przyszła moja siostra, nadal jeszcze zaspana..
-Cześć śpiochu!- uśmiechnęłam się do Matyldy szczerzej.
-Cześć...- odpowiedziała ze słabym uśmiechem, po czym usiadła na wolnym krześle.
-Mamy dzisiaj zapiekanki, ile ci nałożyć?- spytałam ją.
-Nie, dzięki... Nie jestem głodna...- odmówiła. Spojrzeliśmy na siebie z Miłoszem.
-Ale jak to? Musisz coś jeść, Matylda!?- zaprotestowałam.
-Nie mam ochoty jakoś, nie jestem głodna...- stała przy swoim, popijając ziołówkę z kubka.
-Pójdę ubrać małą...- powiedział Miłek, wziął Niki z krzesełka i oddalił się do sypialni, wcześniej jednak całując mnie w głowę.
-To teraz mów...- spojrzałam z troską na siostrę -Co się dzieje?!- naprawdę się o nią martwiłam...
-Nic Natalia...- wypierała się -Jest ok...
-Nie mydl mi oczu Matylda. Ja widzę że coś jest nie tak...- uprzedziłam siostrę, na co westchnęła -Wiesz że możesz mi wszystko powiedzieć, prawda?!- złapałam ją za rękę, nie odwracając uważnego spojrzenia od jej oczu -Martwię się...
-Chodzi o to że...- zawahała się -Nadal o tym myślę... O tym co tam się działo... Jaka ja byłam głupia, Natalia! Naprawdę myślałam że Paweł mnie kocha i że jedziemy na randkę... Tia, prosto do jakiegoś burdelu za granicą, no idiotka!- załamała ręce.
-Nie prawda!- od razu zaprzeczyłam -Matylda! Nigdy nie byłaś, nie jesteś i nie będziesz idiotką! To co się stało to w ŻADNYM razie nie jest twoją winą, rozumiesz?!- powiedziałam poważnie -Zostałaś perfidnie oszukana!- przemówiłam jej do rozumu.
-Mimo to ja tak się czuję! Wtedy nie wiem, działałam na jakiejś chorej adrenalinie, a teraz...?!
-I dobrze! Przez tą adrenalinę przeżyłaś i nie tylko uratowałaś siebie, ale też te dziewczyny!- powiedziałam, ściskając jej rękę, po czym wstałam i ją przytuliłam -Kocham cię Młoda...
-Ja ciebie też...- odpowiedziała lekko załamanym głosem, ale się nie rozkleiła.
-Masz mnie, pamiętaj! Cokolwiek by to nie było, możesz mi powiedzieć wszystko!- spojrzałam jej w oczy, gdy ją puściłam.
-Wiem, dziękuję...- uśmiechnęła się słabo i przytuliła ponownie. Potem jeszcze pogadałam z nią chwilę, aż nie wybiła godzina, w której powinniśmy się z Miłoszem zbierać do pracy... Wtedy Bachleda wrócił do nas z małą, która podbiegła do mnie i się przytuliła. 
-Mama!- wykrzyknęła radośnie. Z uśmiechem wzięłam ją na ręce.
-Księżniczka gotowa na podbój świata?!- spytałam ja retorycznie. Pokiwała tylko energicznie główką, aż jej kitki skakały. Mój wzrok za to, spotkał się z ukochanymi tęczówkami.
-Musimy iść....- powtórzył Miłosz, a ja spojrzałam w rozterce na małą. Nie mieliśmy w końcu co z nią zrobić... Wtedy przyszedł mi pomysł do głowy. Trochę radykalny, ale możliwy... Z małej, przeniosłam wzrok na Matyldę.
-Słabo mi cię o to prosić, ale... zostałabyś z nią?!- spojrzałam na siostrę prosząco -Nasza przyjaciółka lada dzień będzie rodziła, więc nie chcę jej angażować, a...
-Zostanę- przerwała mi -Z radością popilnuję tej małej kruszyny...- uśmiechnęła się do Niki.
-Wielkie dzięki Matylda, naprawdę!- uśmiechnęłam się do siostry z wdzięcznością.
-Nie ma sprawy- uspokoiła mnie, po czym wzięła ode mnie małą -No chodź do cioci...
-Natalia, musimy lecieć!- w salonie znów pojawił się Miłosz, gotowy do wyjścia.
-Tak, wiem- odpowiedziałam mu i spojrzałam na Matyldę -Na lodówce masz instrukcję, co gdzie kiedy i jak, a w razie co dzwoń, albo pisz!
-Wszystko mam pod kontrolą, spokojnie!- uspokoiła nas.
-Ok- zgodziłam się i szybko poszłam się ubrać, po czym wróciłam do salonu razem z Miłoszem.
-Na razie! Wrócimy około 19 aby położyć ją spać...- przytuliłam Matyldę i zwróciłam się do Niki -Pa pa mała! Mama z tatą wrócą wieczorkiem- uśmiechnęłam się do niej i pocałowałam ją w nosek. Po mnie Miłosz uczynił ponownie, a następnie wyszliśmy z domu. Poczekaliśmy aż Matylda zamknie dokładnie drzwi, po czym zeszliśmy na parter, do samochodu. Wtedy, z czystym sumieniem pojechaliśmy do roboty...

True love is based on trustWhere stories live. Discover now