78.

251 17 3
                                    

W poprzednim rozdziale:
Wtem, z głębokiego zamyślenia wyrwał mnie głos...
CD.

...... dochodzący z mojej lewej! Od razu spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam te znajome, niebiesko-zielone tęczówki patrzące prosto na mnie!
-Natalka...- wychrypiał po raz kolejny, ściskając moją rękę. Mimowolnie oddałam ten uścisk, przysuwając się do niego bliżej.
-Kochanie...- zająknęłam się, wolną ręką obejmując jego policzek -Jak ty się czujesz co?!- spytałam go ze szczerą troską w głosie. Naprawdę się o niego martwiłam...
-Nie jest najgorzej...- odpowiedział cicho.
-Chcesz wody?- wskazałam ruchem głowy na stojący na stoliku dzbanek z cieczą, a obok niego szklankę. Bachleda potwierdził skinieniem głową. Wobec tego puściłam go i raz dwa nalałam mu wody. Góral z lekką trudnością się podniósł odrobinę i wypił całą zawartość szkła, po czym odstawił ją na miejsce i wrócił do poprzedniej pozycji.
-Zaraz wrócę, musi cię zbadać lekarz...- chciałam wstać, ale jego dłoń na moim nadgarstku skutecznie zatrzymała mnie w miejscu -No co?!- spojrzałam na niego zaskoczona.
-Doktor badał mnie około 7, jak był obchód. Wszystko jest w porządku Kicia...- odpowiedział poważnie i uśmiechnął się lekko, a mi niepoprawnie ulżyło. Wobec tego nie musiałam nigdzie iść.
-Przestraszyłeś mnie, wiesz?!- zagadnęłam go, znów obejmując dłonią jego policzek.
-Wiem i bardzo cię przepraszam...- odpowiedział na to, z lekka smutno -To nie miało się tak potoczyć...
-Nie Miłek!- przerwałam mu -Nie tłumacz mi się! Nie musisz!- zaprzeczyłam -Dla mnie najważniejsze jest że żyjesz i wszystko jest ok...!- uspokoiłam go, z lekkim uśmiechem.
-Mimo to uważam że jestem ci winny wyjaśnienia- stał przy swoim -Przecież o mało co byśmy się przez to okropnie pokłócili!- przypomniał, a mi na moment stanęła przed oczami nasza sprzeczka w salonie, która zakończyła się zaręczynami i dość... upojoną nocą. Jednakże od razu wróciłam do rzeczywistości, patrząc mu w oczy -Zaczęło się od zwykłej kradzieży samochodu.... Potem włączyli się narkotykowi, a następnie CBŚ, gdy sprawa okazała się poważna... Potrzebowali "wejścia" więc Renata wybrała mnie i Adę...- zaczął wyjaśniać -Zaproponowała, czy nie poprosiłbym ciebie zamiast Kowalewskiej, widząc jaka jest między nami atmosfera, ale odmówiłem...- powiedział i zaraz dodał, widząc że chcę się wtrącić -Słuchaj do końca!- nakazał, a ja się zgodziłam, będąc ciekawą jak do czorta zamierza mi to wszystko wyjaśnić?!
-Dobrze wiedzieliśmy że działanie na gorąco jest najlepszym wyjściem, a Ada o wszystkim wiedziała od samego początku... Nie zgodziłem się, gdyż wiedziałem że to niebezpieczna akcja. Nie chciałem cię w nią wciągać, mimo iż wiem że poradziłabyś sobie 1000x lepiej niż Ada... Chciałem mieć pewność że będziesz jak najdalej od tego syfu, jak tylko można, bezpieczna... Wziąłem też pod uwagę fakt, że jakby coś mi się stało, to Niki nie zostałaby znów sama... Moim priorytetem było wasze bezpieczeństwo, a akcja mogła też być swego rodzaju sprawdzianem umiejętności Ady... Jak widać niewiele się pomyliłem, ale mimo to cieszę się że podjąłem taką decyzję. Przynajmniej miałem gwarancję że jesteś bezpieczna...- powiedział to wszystko bardzo poważnie, cały czas patrząc mi głęboko i szczerze w oczy, oraz lekko ściskając moją rękę -Wszystko wyszło spod kontroli, nie skończyło się na jednej akcji, gdyż musieliśmy zdobyć ich zaufanie, działaliśmy dobre parę tygodni, gdyż non stop coś nie szło po naszej myśli... Te moje dziwne powroty, telefony, nagłe znikania... To było właśnie po to!- powiedział kwaśno i dodał -Nie chciałem cię martwić, więc nic ci nie powiedziałem... Rozumiesz mnie teraz?!- rzekł z nadzieją w głosie. Przez moment nic nie odpowiedziałam, wahając się nad odpowiednim doborem słów. Z resztą, to było dużo informacji jak na jeden raz... -Powiesz coś?!- powiedział cicho, nie odwracając ode mnie wzroku.
-Jestem w tym momencie na ciebie okropnie wściekła że nic mi nie powiedziałeś i się tak narażałeś!- powiedziałam łamiącym się głosem, patrząc na niego przez napływające do oczu łzy -Ale nie mam siły być na ciebie zła... Rozumiem twoje powody, ale też jestem zła, bo nic nie wiedziałam...!? Bałam się o ciebie jak cholera, każdego dnia zastanawiałam się co jest nie tak w domu, że ciągle znikasz, co zrobiłam źle... To było dla mnie okropnie ciężkie wiesz?!- wybuchłam, lekko gestykulując -A ostatnia doba?! To była jakaś tragedia! Cały czas się modliłam, abyś z tego wyszedł cało, bo nie mogę cię stracić...! To jeden z tych nielicznych razów, kiedy byłam NAPRAWDĘ przerażona...!- powiedziałam mu całą prawdę, która w tamtym momencie cisnęła mi się na język -Nigdy więcej nie kryj takich rzeczy przede mną, ok!?- zakończyłam, zwracając się do niego.
-Obiecuję Kochanie- zgodził się ze mną, miękko, po czym dodał -Przepraszam że cię przestraszyłem... Nigdy tego nie chciałem...- odpowiedział, wyraźnie trochę przybity. Widząc że atmosfera nie jest ani trochę miła, postanowiłam trochę ją rozluźnić, więc pochyliłam się do przodu i pocałowałam go czule. Praktycznie od razu poczułam że Bachleda oddał ten pocałunek i wziął moją twarz w obie dłonie, wycierając z nich płynące łzy.
-Kocham cię...- mruknęłam na lekkim bezdechu, gdy odsunęliśmy się od siebie i złączyłam nasze czoła.
-Ja ciebie też...- odpowiedział w tym samym tonie, trzymając mnie przy sobie.
-Nie boli cię nic?! Jak brzuch?!- "wróciłam" do rzeczywistości, odskakując od niego, zmartwiona, ale siadając obok. 
-Jest ok Kicia, mówiłem ci to już...!- odpowiedział z westchnieniem, patrząc na mnie poważnie.
-Ok...- zgodziłam się, lekko nieprzekonana. 
-Chodź do mnie...- powiedział na to, ciągnąc mnie za ramię w swoją stronę.
-Jesteś pewien...?!- nie byłam pewna czy powinnam.
-Natalka...- coś w jego głosie mówiło mi że powinnam to zrobić. Zgodziłam się i ułożyłam na prawym boku obok niego, opierając głowę na jego ramieniu. Mimowolnie moja dłoń spoczęła właśnie na jego brzuchu, czując ciepło promieniujące spod bandaża. Znaczyło to że wewnątrz wszystko się "gotuje" i zdrowieje, co było dobrym znakiem. Nie skomentowałam tego, gdyż nie było trzeba.
-Cieszę się że ogólnie nic ci nie jest...- mruknęłam, delikatnie się w niego wtulając -Nie wiem co bym zrobiła, gdybyś z tego nie wyszedł...- powiedziałam cicho, nie patrząc na niego. 
-Nie myśl o tym Kicia... Już jest ok...- odpowiedział i pocałował mnie w głowę, tuląc do siebie. Dobrze wiedział co powiedzieć, skubany...
-Niki dzisiaj płakała przez dobre 20 minut, bo nie było cię w domu... Przestraszyła się...- powiedziałam poważnie, podnosząc na niego wzrok. Ledwo te słowa opuściły moje usta, ujrzałam w oczach Miłka poczucie winy -Ej! To nie twoja wina że Ada zachowała się jak gówniara zaraz po szkole policyjnej! Gdyby nie ty pewnie by nie żyła!- od razu zareagowałam, podnosząc się na ręce.
-Może masz rację... Ale jak pomyślę, jakiego stracha napędziłem tym tobie i małej...- nie dokończył, tylko zacisnął szczękę w charakterystycznym dla siebie geście.
-To nie twoja wina...- powtórzyłam łagodnie, patrząc mu w oczy -Niki to rozumie, wyjaśniłam jej... Na tyle na ile mogłam- pocieszyłam go i dodałam -Nie obwiniaj się za to że tu leżysz, naprawdę! Jedyną osobą winną poza tymi którzy strzelali jest Ada!
-Kocham cię- odpowiedział na to, niespodziewanie ciągnąc mnie do namiętnego pocałunku, który oddałam, uśmiechając się lekko. Daliśmy sobie chwilę na takie czułości, po czym wróciłam do mojej poprzedniej pozycji, wcześniej jeszcze składając całusa na jego policzku. Nie chciałam aby się obwiniał za coś, co w żadnym razie nie było jego winą! To Kowalewska swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem to spowodowała i nic ponadto! 
Dłuższą chwilę tak leżeliśmy, w zupełnej ciszy, każde z nas o czymś myśląc. Aż wpadłam na pomysł...
-Co powiesz na to, aby zadzwonić do Matyldy?! Na pewno się ucieszą z Niki...?!- zaproponowałam, patrząc na niego.
-Możemy- zgodził się z lekkim uśmiechem, więc wzięłam telefon do ręki i lekko zmieniając pozycję wykręciłam do siostry "na widząco", przez Messengera. Odebrała po 5 sygnałach.
(M- Matylda, N- Natalia)
N: Hej siostra!- zaśmiałam się lekko, widząc jej zaskoczoną minę, która moment później zamieniła się w szeroki uśmiech.
M: Hej!- ucieszyła się -Jak ty się czujesz Miłosz?!- spytała Górala z wyraźną troską.
N: Bywało lepiej, ale najgorzej też nie jest...- odpowiedział z prostotą, tuląc mnie do siebie.
M: To dobrze. Nawet nie wiesz jakiego nam stracha napędziłeś!- spojrzała na niego poważnie, ale z lekkim uśmiechem i dodała gdzieś poza kamerę -Niki, chodź na moment!? Zobacz kto dzwoni!- powiedziała, a moment potem w zasięgu kamery pojawiła się zaciekawiona Nikolka.
N: Cześć aniołku! / księżniczko!- powiedzieliśmy jednocześnie, oboje z uśmiechami. Mała od razu się uśmiechnęła, wyraźnie szczęśliwa naszym widokiem. W szczególności Miłosza...
M: Mama! Tata!- wykrzyknęła uszczęśliwiona.
N: Tak Kochanie...- zaśmialiśmy się oboje -Tak jak ci mówiłam, jestem u taty w szpitalu...- powiedziałam, a Miłek dodał -Co tam u mojej księżniczki, co?!- zwrócił się do niej z czułym uśmiechem. 'Mój kochany...!'
M: Dobze!- odpowiedziała pewnie, z szerokim uśmiechem.
N: No to dobrze że dobrze!- przytaknął i całą czwórką się zaśmialiśmy.
M: Toam cie tata!- (kocham cię tato) powiedziała Niki, gdy już spoważnieliśmy, rozczulając nas wszystkich.
N: My ciebie też Słoneczko! Najmocniej na świecie!- potwierdziłam rozczulona. Taka mała, a tak potrafi "rozwalić"...
M: Niki? Pokażesz mamie i tacie jaki domek zbudowałyśmy dla króliczka?!- spytała małą Matylda, widząc że zbiera jej się na płacz. My też to widzieliśmy, ale nie mieliśmy żadnego pola manewru w tym temacie, skoro my leżymy tu, a one siedzą w domu...
M: Ok- zgodziła się i z pomocą Młodej pokazała nam śliczny, bardzo kolorowy domek z klocków lego. Wtedy temat zszedł na niego właśnie i na ich plany dotyczące najbliższych godzin. Co jakiś czas też Miłek zwracał uwagę Nikoli, gadając z nią o wszystkim o czym chciała, aby tylko się nie smuciła. Widziałam że za nią tęskni, więc tylko mocniej go przytuliłam i szepnęłam mu do ucha:
-Szybko minie. Zanim się obejrzysz, już wrócisz z nami do domu i będziesz ją mógł wyprzytulać i wycałować za wszystkie czasy!- pocieszyłam go i pocałowałam w policzek. Moje słowa troszkę podniosły go na duchu, ale tylko nieznacznie....
Gdy jakieś pół godzinki później skończyliśmy rozmowę z Matyldą, pogrążyliśmy się w naszej, na zupełnie inne tematy, między innymi pracy i najbliższych tygodni. Atmosfera była bardzo luźna, ciepła i miła. Stwarzała nawet pozory, jak gdybyśmy leżeli na naszej kanapie w salonie, a nie na szpitalnym łóżku... Naprawdę się cieszyłam że wyszedł z tego ambarasu jako tako cało, bo bym chyba nie darowała Adzie...!?

......
Potem posiedziałam z Miłoszem jeszcze ładnych parę godzin, a następnie się zmyłam do domu, do Matyldy i Nikoli. Na całe szczęście korków prawie nie było, więc droga nie zajęła mi długo. Z max godzinkę później już siedziałam z nimi na podłodze i bawiłyśmy się z Nikolą klockami. Matylda oczywiście nie omieszkała mnie wypytać dokładnie o aktualny stan Górala, a mnie rozbawiła tym zainteresowaniem. Szczególnie że jednym z argumentów było "Muszę przecież wiedzieć co się dziele z tym moim przyszłym szwagrem!". Jak ona mnie czasem rozwala...
Nikolka też się temu przysłuchiwała z uwagą, podchodząc do mnie i się przytulając. Widać potrzebowała czułości, no i tęskniła za Miłoszem, to było jasne...

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ
Mała już jest dość śpiąca, więc to bez wątpienia jej pora. Wobec tego poprosiłam siostrę, aby zrobiła kolację, a ja wzięłam Nikolę do łazienki, aby ją wykąpać. Cały czas pytała o Miłosza z taką minką, że aż mi się serce krajało, ale nie powiedziałam tego głośno. Zamiast tego wyjaśniłam jej że tata jest w szpitalu, bo zrobił sobie ała w pracy i musi tam jeszcze dłuższy czas zostać. Zrozumiała, ale nadal była markotna. Wykąpałam ją, przebrałam w mięciutką piżamkę i wróciłam z nią do Matyldy, która czekała na nas z kolacją. Zjadłyśmy ją dość szybko mimo ożywionych rozmów. Pod jej koniec Niki praktycznie już spała na siedząco, więc musiałam iść ją położyć.
-Co z nią zrobisz?!- spytała cicho, ale poważnie Matylda.
-Co masz na myśli?!- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, patrząc na siostrę.
-Przecież wiesz... Do czasu aż Miłosz...
-Będzie spała ze mną... Góral jeszcze posiedzi dłuższy czas w szpitalu, więc nie ma przeszkód aby Niki spała na jego połowie- odpowiedziałam jej, podejmując decyzję.
-Brzmi fer- zgodziła się, a wtedy ja wstałam, wzięłam małą na ręce i zaniosłam do sypialni. Ledwo jej główka dotknęła poduszki, już głęboko spała spokojnym snem, przytulona do ukochanej zabawki. Rozczuliło mnie to, więc się lekko uśmiechnęłam. Okryłam ją porządnie kołdrą, ucałowałam w główkę ze słowami "Śpij spokojnie aniołku" i wyszłam. 
W salonie czekała na mnie Matylda. Dosiadłam się do niej na kanapie i pogrążyłyśmy się w szczerej i dość długiej rozmowie. Opowiedziałam jej jak to się stało że Miłosz został postrzelony, wyjaśniałam te wszystkie jego zniknięcia z ostatnich tygodni i zakończyłam tym jak się o tym wszystkim dowiedziałam. Młoda się bardzo przejęła i mi współczuła. Oczywiście, to był tylko jeden z wielu poruszonych tamtego wieczoru przez nas tematów....
Pod prysznic i spać poszłyśmy dopiero gdzieś około 23, ale było warto! Myślę że obie potrzebowałyśmy takiej, typowo babskiej rozmowy. W końcu w ciągu ostatnich tygodni nie miałyśmy na to ZUPEŁNIE czasu...
Zanim jednak zasnęłam, wymieniłam parę SMSów z Miłoszem. Sprawiły one że się uśmiechnęłam, ale i tak czułam jego brak... Zdecydowanie wolałabym gdyby był obok mnie...
Sen zmorzył mnie w okolicach 24, kiedy leżałam już w łóżku, na prawym boki, mając blisko siebie śpiącą smacznie Niki. Zapowiadały się dość ciężkie dni...
CDN.

Czyli z Miłoszem jest ok!
Całe szczęście wszystko się dobrze skończyło..!?
Ale co z pracą, skoro Góral zbyt szybko nie wróci na patrole?!
Czy Natalia da sobie radę sama z Nikolą...?!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

True love is based on trustWhere stories live. Discover now