35.

319 19 1
                                    

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
NATALIA POW. Rozprawa zbliża się wielkimi krokami. Za paręnaście dni będę już wolną kobietą, bez męża, tyrana-psychopaty i nie wiem co jeszcze...
Z Miłoszem jesteśmy bardzo szczęśliwi, nie możemy się jej doczekać, aby w końcu "dać karę" Łukaszowi, za to wszystko co zrobił mnie i Matyldzie... A jeśli chodzi o nasz związek to jesteśmy razem szczęśliwi i nadal ukrywamy go przed przyjaciółmi. Sądzę jednak że niedługo może się to wszystko zmienić...
Ale teraz dość gdybania! Musimy się szykować i iść do pracy...
-Miłek, co z tym śniadaniem?!- krzyknęłam do ukochanego, kończąc makijaż w łazience.
-Dwie minuty!- krzyknął, a ja już tutaj mogłam poczuć zapach świeżej jajecznicy z szynką i szczypiorkiem, pomieszany z tostami i kawą... Po prostu idealne i bardzo sycące śniadanie...
-Ok!- odkrzyknęłam, po czym zebrałam swoje manatki i opuściłam łazienkę. Wtedy udałam się do sypialni i tam ubrałam w losowo wybrane ciuchy. Bielizna, jakieś spodnie i koszulka, nic więcej nie potrzebowałam, gdyż jest dość ciepło. Załatwiłam to szybko i wkrótce potem byłam gotowa. Coraz bardziej czułam irytujące ssanie w brzuchu sygnalizujące mi że jestem strasznie głodna, więc udałam się do kuchni. Akurat gdy weszłam, Miłosz nakładał nam jedzenie na stojące na stole talerze.
-W sam czas panie aspirancie!- skomentowałam, podchodząc do niego i siadając do stołu.
-Aspirancie sztabowy- poprawił mnie z powagą, przez co zaczęliśmy się szczerze śmiać. Góral nadal rozbawiony dokończył serwowanie śniadania, po czym usiadł naprzeciwko mnie. Głupawka nas trzymała jeszcze dobrą chwilę, po czym się uspokoiliśmy i zabraliśmy do jedzenia. Nie mówiliśmy wiele, skupiając się na posiłku i pozwalając aby nasze spojrzenia mówiły za nas. Śniadanie zjedliśmy dość szybko, włączając w to wypicie kawy, po czym wstaliśmy od stołu. Miłosz poszedł się do końca ogarnąć do łazienki, a ja zdecydowałam się posprzątać kuchnię. Te czynności też załatwiliśmy dość szybko i niespełna 20 minut później wsiedliśmy do samochodu z zamiarem dotarcia na komendę. Jak zwykle, prowadził Miłosz. Całą drogę umilaliśmy sobie szczerą rozmową.

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ
Właśnie jeździmy po ulicach Wro praktycznie bez celu, gdyż nic specjalnego się nie dzieje. Jesteśmy już dawno po odprawie, a na niej to co zwykle, czyli nic naglącego, czy interesującego. Dlatego też, zajęliśmy się z Miłoszem naszą ulubioną "zabawą", czyli rozmową poprzez rysunki na skórze. Mogą to być zdania, albo właśnie RYSUNKI i trzeba odgadnąć ich znaczenie. Bez tego to chyba bym padła z nudów, podobnie jak on... A po odprawie, naturalnie wyjechaliśmy na patrol... Jak na razie tylko 4 interwencje, żadnej sprawy i 5 mandatów oraz 3 upomnienia. Dzień zaczyna się o dziwo spokojnie...
-Kochanie...?!- z tego zamyślenia wyrwał mnie Miłek. Poza domem tylko w radiowozie pozwalamy sobie na takie "czułe słówka". Gdzieś indziej, (praca) jest za duże ryzyko rozdzielenia nas przez komendant, więc nie jest to chyba warte jednego czułego określenia, kiedy ukrywając się mamy siebie 24h na dobę, prawda?!
-No co tam?!- odparłam, spoglądając na niego.
-Może weźmiemy przerwę, co?! I tak cicho jest...- zaproponował, patrząc na mnie przelotnie, a zaraz potem wracając spojrzeniem na drogę.
-Jestem za- zgodziłam się, uśmiechnęłam do niego i dodałam -Pogadam z Jackiem- zdecydowałam i tak właśnie zrobiłam. Na nasze szczęście Nowak się zgodził i mogliśmy zjechać na godzinę na komendę.

NA KOMENDZIE
Na miejscu, z marszu poszliśmy do stołówki i wzięliśmy sobie coś do jedzenia, a potem z talerzami w rękach poszliśmy na górę, do naszego pokoju, aby w spokoju zjeść. W prewencyjnym się rozgościliśmy i zasiedliśmy, każde przy swoim biurku, do jedzenia. Zajęliśmy się również miłą i wesołą rozmową. Atmosfera była bardzo luźna i miła, jak zawsze z resztą...
A po jedzeniu zajęliśmy się papierami. Na szczęście zbyt wiele ich nie było, bo byśmy się chyba zastrzelili...
-Ja już skończyłem, a ty?!- spytał mnie nagle Miłosz, wstając zza biurka z stertą akt i teczek w rękach. Nie spojrzałam na niego jednak.
-Jeszcze chwila i też kończę...- odpowiedziałam, nie odwracając wzroku od pisanego właśnie raportu i moment potem na niego spojrzałam z niewinnym uśmiechem -Skończyłam- powiedziałam zadowolona z siebie.
-Wezmę i zaniosę Jackowi...- odpowiedział na to, przeszedł przez pokój i wziął ode mnie cały stos. Zanim się powstrzymałam, podniosłam się odrobię i krótko pocałowałam go w usta. Oboje uśmiechaliśmy się po tym szeroko.
-Zaraz wracam- powiedział i wyszedł, a ja mogłam się nacieszyć ciszą. Jednakże zbyt długo ona nie trwała, gdyż po chwili do pokoju władowali się Karola i Mikołaj.
-Talia!- wykrzyknęła ucieszona, podchodząc do mnie.
-Czego chcesz wiedźmo?!- spytałam ją półżartem, przybijając jej żółwika, po czym to samo uczyniłam względem Mikołaja.
-Case'a mam- (sprawę mam) odpowiedziała z psotnym uśmiechem.
-Dawaj- też suę uśmiechnęłam.
-Ty, ja, jeszcze parę lasek, wino i inne alko, moje ranczo, dzisiaj, wchodzisz w to?!- spytała, krótko i zwięźle. Zawahałam się przez moment.
-Talia?!- spojrzała na mnie nagląco, a w tym samym momencie wrócił Miłek i również przywitał się ze składem 5. Wtedy Mikołaj go wciągnął w rozmowę, a cała uwaga Loli skupiła się na mnie.
-No i?!
-Pewnie- zgodziłam się -O której?!
-Jak najwcześniej możesz- odpowiedziała, wyszczerzona jak kot z Alicji w krainie czarów.
-Stoi. Jeszcze dam ci na bieżąco znać- podpieczętowałam sprawę.
-Jak ja lubię się z tobą umawiać!- zaśmiała się, a ja do niej dołączyłam. Potem już, gdy nasza głupawka opadła, piątka siupnęła sobie na krzesła i zaczęliśmy gadać o byle czym. Jakoś w rozmowie się okazało, że Białach wyciąga wszystkich chłopaków na piwo do klubu, więc nudzić się raczej nie będą...
Rozmowa się już dość rozkręciła, gdy nagle odezwało się moje i Miłosza radio.
-9, jesteście na komendzie?!
-To Jacek..- westchnęłam i niechętnie wzięłam je do ręki, a reszta ucichła -Jesteśmy Jacku, a co?! Masz coś dla nas?!- spytałam go, patrząc przez pokój i "łącząc" spojrzenia z partnerem.
-Właśnie mam. Inaczej bym przecież z wami nie gadał...?!- odpowiedział, lekko rozdrażniony.
-Ktoś mu musiał dzisiaj porządnie zaleźć za skórę...- skomentowała z lekką niechęcią, ale i rozbawieniem Lola, a my jej przytaknęliśmy.
-Dobra. Już do ciebie idziemy!- zdecydowałam i oboje podnieśliśmy się z foteli -Sorki, ale musimy lecieć...- spojrzałam z bólem na przyjaciół. Zdecydowanie bardziej chciałabym spędzić z nimi więcej czasu, ale praca niestety nie może czekać... Zebraliśmy się dość szybko i udaliśmy do Nowaka, zostawiając piątkę samą u nas w pokoju...

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ
PO SŁUŻBIE
Razem z Miłoszem jesteśmy już po pracy. Jeszcze na patrolu umówiliśmy się że Bachleda odwiezie mnie na ranczo Mikołaja i Karoliny, a potem wróci do miasta, na piwo z Białachem i jeszcze paroma innymi naszymi kolegami z pracy. Toteż zebraliśmy się, oddaliśmy Jackowi wszystko co było potrzeba, zdaliśmy broń, przebraliśmy się w cywilne ciuchy i ramię w ramię, śmiejąc się i żartując tak jakby to zrobili najlepsi przyjaciele, opuściliśmy komendę.

U Białacha i Rachwał na ranczo byliśmy 40 minut później. Zaparkowaliśmy na posesji (brama była otwarta), zostawiliśmy samochód i udaliśmy się do środka. Z uśmiechem zatrzymaliśmy się na ganku i zadzwoniłam dzwonkiem. Dosłownie moment potem drzwi stanęły otworem i na progu ukazała się uśmiechnięta od ucha do ucha Karolina, a z wnętrza dobiegał nas odgłos rozmów i śmiechów, oraz muzyki. Zapowiadało się na fajny wieczór...
-Hej kochana! Siemasz Góral!- przywitała się, przytuliła każde z nas, a potem wpuściła nas do środka.
-Rozgośćcie się i czujcie jak u siebie w domu!- powiedziała, po czym znikła w głębi domu.
-To ja lecę...- powiedział Miłek, gdy już się "rozgościłam".
-Już?!- zrobiłam krzywą minę.
-Chłopaki będą czekać, a wiesz co ja myślę o spóźnianiu się...- przekonywał.
-Ty i te twoje staroświeckie zwyczaje!- jęknęłam, a on wywrócił oczami -Ok- poddałam się, po czym rozejrzałam czy nikt nas nie widzi. Kiedy byłam pewna że nie, szybko i czule dałam Miłoszowi buziaka.
-Teraz możesz- uśmiechnęłam się szeroko, a on oddał gest.
-Dobra, lecę- powiedział, przybiliśmy żółwia i Bachleda wyszedł, a ja zamknęłam za nim drzwi, po czym udałam się do salonu. Ledwo tam weszłam, już rozpoczęło się witanie, a Paulina Wach wsadziła mi w rękę kieliszek z dość lekkim, białym winem. Podziękowałam jej skinieniem głowy i od razu upiłam może ze 2 łyki.
Rozsiadłyśmy się w salonie, na wolnych przestrzeniach i zaczęłyśmy rozmowę, czekając aż będziemy w komplecie. Gdy tak się stało, "lista obecności" wyglądała następująco:
-Lola
-Asia
-Zuzka
-Emilka
-Alicja
-Paulina Wach
-Marysia Przybylska
-Daga Górska
-Ewa Pilarczyk
-Marta Dobecka oraz Julia Pakulska.
Spory tłumek był, ale my lubimy takie "babskie wieczory" w większym gronie...
Impreza powoli się rozkręcała, piłyśmy coraz więcej... Atmosfera była naprawdę przyjemna i BARDZO ROZLUŹNIONA...
Aż nagle z ust Pauliny usłyszałam:
-Natalka?- zagadnęła mnie -A między tobą, a Góralem na pewno nic nie ma?!- spojrzała na mnie tym swoim, świdrującym żołądek spojrzeniem. Przez moment się zawahałam, powiedzieć im, czy też nie?! Już podejrzewają, pewnie to kwestia czasu, aż się dowiedzą prawdy...
-No?- dodała Lola, gdy nic nie odpowiedziałam, ponaglając mnie. Dobrały się wiedźmy...
-Tak. Ja i Góral jesteśmy razem od paru tygodni!- powiedziałam im prawdę, zanim się rozmyśliłam. Wtedy podniosła się taka radość, że nie wiem!
-Wiedziałam!- wykrzyknęły radośnie Aśka z Karolą i przybiły sobie piątki, po czym wstały, aby zacząć tańczyć taniec szczęścia. Nie mogłam wytrzymać i zaczęłam się z tego wszystkiego śmiać. Gdy zeszła z nich i rozradowanej reszty dziewczyn, fala euforii, spoważniały od razu.
-Ile to trwa?- spytała za wszystkie Daga.
-Prawdę mówiąc to od aresztowania mojego popierdolonego męża...- przyznałam im się.
-I tyle czasu to ukrywałaś?!- prychnęły Aśka z Karolą jednocześnie.
-Nie chcieliśmy aby ktokolwiek się dowiedział...- zaczęłam wyjaśniać -Dlatego, błagam was, nikomu nic nie mówcie!!- poprosiłam je, robiąc podobny gest -Jak to dojdzie do komendant...
-To może was rozdzielić, tak jak to było z Karo i Mikołajem- zrozumiała Emilka, a reszta dziewczyn przytaknęła, kiwając głowami.
-Właśnie...- westchnęłam, nawet nie chcąc o takiej możliwości myśleć. Za bardzo się przywiązałam do Miłosza, to jest fakt...
-Będzie dobrze- pocieszyła mnie Ala.
-Od nas się nie dowie- zapewniła mnie z delikatnym uśmiechem Zuzka, a Aśka, Lola i Emilka z Alą jej przytaknęły.
-Od nas nie ma jak- zaśmiała się Daga, wskazując na siebie, Marysię, Paulę, Ewę i Martę oraz Julię.
-To fakt- przytaknęła Lola i znów zaczęłyśmy się śmiać...
Było naprawdę miło i luźno, śmiałyśmy się, ganiałyśmy po całym domu i rzucałyśmy poduszkami, dość SPORO piłyśmy... Dawno się tak dobrze nie bawiłam, a fakt że zupełnie zapomniałam o rozprawie rozwodowej, to był tylko miły dodatek...
Jednakże mimo tej całej zabawy, co jakiś czas wracałam myślami do Miłosza. Co robi? Jak się bawi?... Nie wiedziałam tylko tego, że chłopaki najpierw starali się go upić, a potem zrobić mu "przesłuchanie"... Kolejne swatki się znalazły...?!
Z dziewczynami padłyśmy gdzieś około 3, mając nadzieję że jak się ponownie obudzimy, to już będziemy w miarę trzeźwe... OBY... Bo inaczej nas z roboty eksmitują w trybie natychmiastowym...!! Mimo to, ten wieczór mogłam z pewnością zaliczyć do udanych!
CDN.

Czyli dziewczyny już wiedzą...
A może chłopaki też?!
Czy związek Natalii i Górala przetrwa?!
Jak potoczy się nieuchronnie zbliżająca się rozprawa?!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

True love is based on trustWhere stories live. Discover now