97.

152 15 0
                                    

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ
Właśnie skończyliśmy 1.5 godzinną przerwę i znów wróciliśmy na patrol. W tym wolnym czasie udało nam się uzupełnić papiery wczorajsze i dzisiejsze, zjeść obiad, oraz umówić się z przyjaciółmi po pracy. Daliśmy również Matyldzie znać że po pracy jedziemy do Karoliny i Mikołaja na ranczo, spotkać się z przyjaciółmi. Siostra przyjęła to do wiadomości i życzyła nam miłej zabawy, jednocześnie uspakajając nas że mają z Niki wszystko pod kontrolą.
Aktualnie jeździmy po ulicach może z 10 minut i jak na razie jest spokój, dlatego raczymy się miłą i luźną rozmową.
-Pomyśleć że jeszcze 2 miesiące i wesele...- westchnęłam, uśmiechając się do Górala.
-Tak...- przytaknął w podobnym tonie i uścisnął moją dłoń. 
-Mamy jeszcze tyle do ogarnięcia...! Nie mówiąc o remoncie!
-Spokojnie Natalia, ze wszystkim zdążymy i będzie pięknie- uspokoił mnie z uśmiechem.
-Dziękuję...
-Za co?
-Gdyby nie ty i twój optymizm to już dawno bym zwariowała!- wyjaśniłam i dodałam -Stres jest, bo trzeba pamiętać o ślubie i remoncie, a na dodatek dzieciaki...
-Spokojnie. Wszystko mamy pod kontrolą. A ja jestem od tego aby ci pomóc!- zapewnił i pocałował mnie w wierzch dłoni -Kocham was...
-My ciebie też. Całą czwórką- uśmiechnęliśmy się do siebie, patrząc sobie w oczy na moment, gdyż staliśmy na czerwonym. Jednakże nim Miłek coś odpowiedział, w radiu odezwał się Jacek:
-Dziewiątka, zgłoś dla 00!?
-Dziewięć, zgłaszam! Co masz dla nas Jacku?- spytałam przyjaciela, łapiąc za radio drugą ręką.
-Dostaliśmy zgłoszenie o bójce po wschodniej stronie parku Szczytnickiego...
-Ok, a wiemy coś więcej?- dopytałam, gdyż potrzebujemy jak najwięcej informacji, aby wiedzieć co nas tam może spotkać. Szczególnie od czas, kiedy wiemy że jestem w ciąży... 
-Niewiele. Zgłaszająca powiedziała tylko tyle że się biją i że nie może ich rozdzielić. Będzie na was czekać na obrzeżach parku...
-Ok. Będziemy....- tu spojrzałam na Miłosza.
-Do 20 minut...- mruknął Bachleda, oceniając drogę.
-Do 20 minut. Bez odbioru 00!- zakończyłam rozmowę z Jackiem i od razu udaliśmy się na miejsce zgłoszenia...

15 MINUT PÓŹNIEJ
PARK SZCZYTNICKI
Zaparkowaliśmy na obrzeżach, niedaleko wschodniej bramy parku i wysiedliśmy. Zdołaliśmy tylko zamknąć radiowóz, gdy podbiegła do nas kobieta.
-Dobrze że państwo już są! Oni tam się zaraz pozabijają!!- wykrzyknęła nerwowo. 
-Dzień dobry! Starsza aspirant Wieczorek, Aspirant sztabowy Bachleda, KMP- na spokojnie nas wylegitymowałam. Co jak co, ale w tej robocie emocje są silnym przeciwnikiem, tak jak u ratowników medycznych czas -Dlaczego nas pani wezwała?!- kontynuowałam wstępne rozeznanie. 
-Oni się zaraz tam pozabijają!! Proszę za mną!- powiedziała i ruszyła głębiej w park szybszym krokiem, nie czekając na nas. Rzuciliśmy sobie porozumiewawcze spojrzenie, po czym udaliśmy się w ślad za nią, szybkim krokiem. Upłynęło może 5 minut, aż zobaczyliśmy dwóch bijących się pośrodku alejki facetów. 
-Panowie, dość tego! Policja!- krzyknęłam ile tylko mi płuca dały. Nie zareagowali.
-PANOWIE! POLICJA!!!- wydarliśmy się chórem z Bachledą, plus mój partner spróbował ich rozdzielić, podczas gdy ja trzymałam się z tyłu, dla dobra bliźniąt. Ten 2 raz podziałał, gdyż się uspokoili. 
-Wyjaśnią nam panowie co tu się dzieje?!- huknęłam na nich. Nie odpowiedzieli, patrząc wszędzie, tylko nie na nas -Starsza aspirant Wieczorek, Aspirant sztabowy Bachleda, KMP. Może teraz zaczną panowie gadać?!- byłam wyraźnie zirytowana.
-Nie?! W takim razie spiszemy sobie mandacik za bójkę w miejscu publicznym...! Dowodziki poproszę!- powiedział Miłosz wyciągając do nich rękę, a ja wyjęłam notes i dość szybko spisaliśmy obu panów i wystawiliśmy im mandaty. Oddaliśmy im dowody i zajęliśmy się rozmową ze zgłaszającą. Kobieta już była mniej roztrzęsiona, więc o wiele łatwiej się z nią rozmawiało. Zebraliśmy od niej dane i dokładne zeznania, po czym puściliśmy całą trójkę. Następnie zdaliśmy dość szybki i treściwy raport Jackowi w drodze do radiowozu. Wtedy wsiedliśmy do środka i nie mając nic innego do roboty, wróciliśmy do dalszego patrolowania ulic Wrocka. Wtedy, z braku innego zajęcia, znów zajęliśmy się luźną rozmową na temat m. in. naszego wesela. W ten właśnie sposób minęły nam kolejne minuty...

True love is based on trustWhere stories live. Discover now