45.

251 14 2
                                    

MINĘŁO PARĘ DNI
NATALIA POW. W ciągu tych paru dni nadal opiekujemy się Nikolą. Jacek na całe szczęście dał się przekonać i nie zgłosił jej nigdzie. Idealnie się złożyło, że Zuza z racji ciąży i przemęczenia wzięła urlop. Od razu zaproponowała nam że się nią zajmie na czas kiedy my będziemy w pracy. Uargumentowała to słowami "I tak przyda mi się trening przed moim własnym...". Bylibyśmy głupi, gdybyśmy odrzucili taką pomoc, więc zgodziliśmy się praktycznie bez wahania. Toteż Kowal ma na nią oko kiedy pracujemy, a po robocie mamy ją na głowie my. Stwierdzicie pewnie że żeśmy zgłupieli, w końcu przyzwyczajamy się do małej i im dłużej jej pilnujemy, tym ciężej nam będzie się z nią rozstać jak już przyjdzie na to czas... Jednakże my mamy inne zdanie na ten temat. Chcemy po prostu aby Niki miała dobrze, do czasu aż nie wróci do mamy... Właśnie... Z panią Alicją nadal jest źle, podobnie jak z Nastką. Żadna z nich się nie wybudziła, a ich wyniki są praktycznie bez zmian... Bardzo nas to martwi, ale w otoczeniu małej staramy się tego nie okazywać. Żadne z nas nie ma pojęcia ile jeszcze Niki będzie musiała wytrzymać bez mamy...
-Nad czym tak rozmyślasz?- spytał mnie nagle Miłosz, wyrywając mnie z zamyślenia, obejmując mnie ramieniem.
-O wszystkim... O Nikoli, Nastce... Jak to się wszystko potoczy dalej...- powiedziałam mu prawdę z westchnieniem i krzywym uśmiechem, patrząc na niego.
-Będzie co będzie. Nie martw się przyszłością Natalka...- powiedział poważnie, po czym pocałował mnie w skroń. Teraz po prostu nie mogłam się nie uśmiechnąć...
-Może masz rację...?- zgodziłam się z wahaniem, na co Miłek tylko pocałował moje włosy ponownie.
-Chodź. Robimy śniadanie. Musimy się streszczać, jeśli chcemy wpaść do Nastki i pani Alicji przed pracą...
-Chodź- zgodziłam się i wzięliśmy się do roboty. Oboje milczeliśmy, zakopani we własnych myślach, ale ta cisza nam nie przeszkadzała... Była nad wyraz komfortowa...
Po razu kolejny zrobiliśmy zwykle kanapki, herbatę oraz kawę i przygotowaliśmy jedzonko dla Niki. To już była taka swego rodzaju rutyna... Akurat zalewałam herbatę gorącą wodą, gdy mała się obudziła.
-Pójdę po nią...- powiedział od razu Miłosz, pocałował mnie przelotnie w skroń i już go w kuchni nie było. Uśmiechnęłam się i pokręciłam przecząco głową rozbawiona. On też stracił dla niej głowę... W tamtej chwili pomyślałam o tym co nieuchronne... Że kiedyś Nikola zniknie z naszego życia, bo wróci do swojego domu i swojej mamy... Jednakże od razu odepchnęłam od siebie tą myśl. Na razie nas potrzebuje i to się liczy...
Chwilę później Miłek znów pojawił się w kuchni, z Nikolą na rękach. Po raz kolejny w tym krótkim czasie, zauważyłam że uroczo wygląda z dzieckiem.... A razem z tym przyszło zastanowienie, 'Jakim cudem taki wspaniały mężczyzna jak on tak długo nie miał nikogo?! O dzieciach już nie wspomnę...!?'
-Przyszliśmy jeść, tak?!- zagadnął do niej, a ja uśmiechnęłam się szczerze.
-Zapraszam księżniczkę do stołu...- wskazałam na blat, na którym oprócz naszego śniadania stało też to, które zje mała. Wtedy usiedliśmy. Miłek z Niki na kolanach, a ja naprzeciw nich. Obserwowałam go z uśmiechem, gdy najpierw nakarmił małą, a potem sam zabrał się do jedzenia. "Załatwiliśmy" tą część porannej rutyny bardzo szybko.
-Chodź. Idziemy się ubrać księżniczko...- powiedziałam do Nikoli i wzięłam ją od Miłosza, po czym wróciłam z nią do sypialni. Położyłam małą na łóżku i z nie małym trudem ubrałam w ciuszki na dzisiaj. Skoro ma te 10 miesięcy to nie tylko siedzi sama, ale też bardzo dobrze raczkuje... A to był powód tego "trudu" przy ubieraniu.. Jednakże w końcu się udało, więc mogłam ją uczesać. Wobec tego zrobiłam jej dwie, urocze kiteczki. Wtedy mała była gotowa i mogłam się ubrać ja. Tu (z wiadomych przyczyn) poszło zdecydowanie prościej i szybciej...
Potem Góral jej pilnował, a ja zajęłam łazienkę. Następnie się zamieniliśmy i Miłek się ubrał, a ja pilnowałam małej, siedząc z nią w salonie i bawiąc się klockami. Akurat wtedy zadzwonił dzwonek, co znaczyło że przyszła Zuzka. Wczoraj się z nią umówiliśmy że przyjdzie do nas wcześniej, bo chcemy jeszcze przed robotą zajrzeć do Nastki i pani Alicji. Na całe szczęście to zrozumiała i się zgodziła...
-Poczekaj na mnie maleńka, ok?!- cmoknęłam Niki w główkę, po czym wstałam i poszłam otworzyć drzwi. Tak jak się spodziewałam, po drugiej stronie drewna ujrzałam Kowal.
-Hej kochana!- przywitałam się z nią i wpuściłam ją do środka -Wejdź...- pozwoliłam blondynce pozbyć się niepotrzebnych części garderoby, po czym ją przytuliłam.
-Gdzie mała?- spytała mnie wtedy z uśmiechem.
-W salonie, bawi się klockami...- odpowiedziałam i wspólnie tam poszłyśmy. Na całe szczęście Niki siedziała dokładnie tam, gdzie zostawiłam ją przed paroma minutami.
-Cześć maleńka...- wspólnie z Zuzką się do niej dosiadłyśmy i wróciłyśmy do zabawy, jednocześnie rozmawiając. Nikola była dzisiaj jak na razie w dobrym humorze, co było równie dobrym znakiem...
-Jestem gotowy, możemy iść...- powiedział naraz Miłek, pojawiając się w salonie. Całą trójką na niego spojrzałyśmy.
-To dobrze- podchwyciłam i wstałam, chcąc przygotować się do wyjścia. Za to Miłek podszedł do Zuzy i pochyliwszy się trochę do przodu, przywitał się z nią pocałunkiem w policzek:
-Cześć / Hej- powiedzieli praktycznie jednocześnie, po czym Kowal została z Niki, a my przygotowaliśmy się do końca do wyjścia. Nie zajęło nam to jakoś specjalnie długo, więc już po chwili byliśmy gotowi.
-Pa mała! Widzimy się za parę godzinek!- powiedział uśmiechnięty Miłek, kucając obok Nikoli i całując ją w policzek. Czynem tym, ją rozbawił, gdyż jego broda ją połaskotała, w efekcie czego Niki zaczęła się śmiać, a my razem z nią.
-Cześć. Gdyby coś się działo, od razu dzwoń!- przykazałam Kowal, żegnając się z nią.
-Wszystko na spokojnie. Nie martwcie się!- uspokoiła nas i już nas w mieszkaniu nie było. Opuściliśmy blok, wsiedliśmy do Jeepa Górala i pojechaliśmy w stronę szpitala...

True love is based on trustWhere stories live. Discover now