2.

513 35 5
                                    

NASTĘPNEGO DNIA
NATALIA POW. Gdy rano wstałam, ubrałam się w sypialni i jak najciszej mogłam opuściłam pokój, bardzo szybko zamykając się w łazience, aby uniknąć ewentualnej konfrontacji z mężem. Tam opłukałam twarz wodą, umyłam zęby i przyjrzałam się sobie w lustrze. Na prawym policzku widniał mocno różowy siniak...
-Fuck! Nadal go widać!- mruknęłam i nie tracąc czasu umalowałam się, porządnie zakrywając sińca podkładem i innymi makijażowymi specyfikami oraz rozczesałam włosy. Gotowa do pracy wyszłam z pomieszczenia, uważnym spojrzeniem skanując każdy skrawek pomieszczenia. Ledwo wyszłam na korytarz, już słyszałam jak Łukasz chrapie, ululany alko. Odetchnęłam z ulgą słysząc to. Wykorzystałam sytuację, w try miga wyszykowałam się do pracy i może z kwadrans później już nie było mnie w domu. Szybko wsiadłam w samochód i pojechałam do pracy. Po drodze ciągle wydzwaniała do mnie Matylda, ale odrzucałam wszystkie połączenia, a na sam koniec wyłączyłam dźwięk w telefonie. Nie miałam nastroju aby z nią teraz gadać...

KWADRANS PÓŹNIEJ
NA KOMENDZIE
Na fabrykę jak zwykle przyjechałam wcześniej. Na spokojnie zaparkowałam, wysiadłam z auta i weszłam do budynku, na wejściu witając się z Zosią.
-Cześć Zosia!- kiwnęłam blondynce. Na krótką chwilę na mnie spojrzała z szerokim uśmiechem.
-Cześć Natalia! Lecisz już?!
-Muszę. Nie pamiętam czy napisałam wszystkie raporty...- odpowiedziałam jej i dodałam- Do zobaczenia później!- mówiąc to weszłam na schody z zamiarem udania się na mój wydział. Jednakże ledwo weszłam na dwa stopnie, zatrzymałam się i odwróciłam.
-Zośka?!- zagadnęłam Drawską.
-Tak?- odpowiedziała od razu, patrząc na mnie znad papierów.
-Bachleda już jest?!- spytałam o partnera.
-Nie mam pojęcia. Jeszcze go nie widziałam...- odpowiedziała wzruszając ramionami.
-Ok, dzięki!- podziękowałam i wznowiłam wędrówkę na górę. Po drodze przywitałam się z każdym kogo mijałam, swoje prywatne rzeczy pozostawiłam w szafce w pokoju, a chwilkę później byłam już w szatni, gdzie przebrałam się w mundur. Prosto stamtąd poszłam odebrać broń od Tomasza.
-Cześć Tomek! Dasz mi spluwę?- spytałam opierając się o jego ladę.
-Siemasz Natalia! A pewnie że dam!- odparł i dodał z figlarnym uśmiechem -Jak mi powiesz w której szafce leży!- był przekonany że się wyłożę na tym pytaniu. Nie doczekanie jego! Doskonale wiedziałam w której szufladzie, której szafki ma moją broń. Z dużą pewnością siebie odpowiedziałam:
-Górna szafka, druga od lewej, trzecia szuflada- uśmiechnęłam się szeroko widząc jak mina mu rzednie. Oczywiście miałam rację. Gdy się odwrócił do mnie plecami poszukałam siebie na dzisiejszej liście i złożyłam podpis obok mojego nazwiska. Sekundy później dostałam do ręki moją własność.
-Dziękuję!- podziękowałam chowając ją do kabury na pasie i dodałam- Lecę do prewencyjnego! Na razie!- pożegnałam się z nim i poszłam w wyżej wymienionym kierunku. I tym razem nie zastałam w nim Miłosza. Z westchnieniem usiadłam za biurkiem i przejrzałam papiery nań leżące. Wszystko mogłam albo zanieść do archiwum, albo zdać u Jacka, więc podnosiłam się na nogi, wzięłam je i wychodząc z pokoju udałam się do dyżurnego. Jak zwykle miał otwarte drzwi, jednakże dla porządku zapukałam we framugę zanim weszłam.
-Jacek, mogę?!- spytałam go.
-Pewnie Natalia! Ale co cię do mnie sprowadza?! Przecież służbę masz za ponad pół godziny...- lekko zdziwił się moim widokiem.
-Przyszłam ci oddać parę rzeczy...- odparłam kładąc odpowiedni stosik na jego biurku.
-Dobra, dzięki.
-Jeszcze lecę do archiwum...-powiedziałam wycofując się, aby dłużej mu nie przeszkadzać.
-Leć, leć!- odparł z uśmiechem, a ja skierowałam się do wyjścia.
-Do później Jacek!- pożegnałam na pewien czas Nowaka i udałam się do archiwum, gdzie dobre 10 minut odkładałam i zdawałam akta. Na szczęście nikt mi w tym nie przeszkodził, bo spędziłabym tam znacznie dłużej... Gdy stamtąd wyszłam udałam się do kuchni z zamiarem zrobienia sobie śniadania, którego z wiadomych przyczyn nie zjadłam w domu. Jednakże ledwo stanęłam nad blatem pomyślałam że Miłosz również może chcieć np. kawę, więc skoczę do pokoju i sprawdzę czy już przyszedł, a jak tak to go zapytam. I chyba dobrze że to zrobiłam, bo nie tylko zastałam w pokoju mojego partnera, ale i herbatę i talerz kanapek stojące na moim biurku. Zaskoczona i oczarowana, lekko jak w transie podeszłam do biurka i za nim usiadłam.
-Jejku! Nie musiałeś!?- uśmiechnęłam się do niego.
-Ale chciałem. Od Zośki słyszałem że jesteś na komendzie już dobre pół godziny, więc wywnioskowałem że nie miałaś czasu zjeść...- odpowiedział mi szczerze.
-I miałeś świętą rację... Dziękuję bardzo- podziękowałam mu i zabrałam się za pałaszowanie śniadania pod czujnym okiem partnera. Gdy skończyłam jeść ułożyłam łokcie na blacie, a w ręce wzięłam kubek z ciepłą herbatą. Od razu wyczułam że to owoce leśne z dodatkiem imbiru, a skoro był imbir to musiał być też miód. 'Kochany...'- pomyślałam od razu.
-A wiesz że wróciłam do pokoju aby cię spytać czy nie chcesz kawy?!- zagadnęłam go.
-No widzisz! Ja swoją kawkę mam, a ty herbatkę i jesteśmy szczęśliwi!- odpowiedział wskazując na swój kubek, wywołując na mojej twarzy szeroki uśmiech. 'I jak tu się nie cieszyć z posiadania takiego partnera?!'- przeszło mi przez myśl. Resztę czasu przed służbą spędziliśmy na wesołych rozmowach i piciu napojów. Potem udaliśmy się na odprawę, odebraliśmy rewir i wyjechaliśmy na patrol. Pomimo wczorajszego incydentu z Łukaszem miałam dzisiaj bardzo dobry humor.

Przez całą służbę mieliśmy bardzo niewiele do roboty. Szczerze mówiąc chyba jeszcze nie widziałam Wrocka tak uśpionego jak dzisiaj... Korków ni ma, awantur czy bójek też... Co to się stało z tym miastem?!
Ze względu na brak roboty cały ten czas z Miłoszem przegadaliśmy i się śmialiśmy. To był naprawdę miły dzień pracy, który zakończyliśmy o czasie...

PO ROBOCIE
W DOMU
Nie powiem że wracałam do domu bez strachu, gdyż byłoby to wierutne kłamstwo. Nie mam pojęcia co też może tym razem wymyślić Łukasz. Szczególnie że służbę skończyłam 3h temu, a nie ma mnie jeszcze w domu... Jednakże gdy zaparkowałam na podjeździe i nie ujrzałam tam jego auta odetchnęłam z ulgą. Na spokojnie zebrałam wszystkie rzeczy z samochodu, zgasiłam silnik, wysiadłam, zamknęłam je, pilotem zamknęłam bramę i ruszyłam nie śpiesznym krokiem do domu. Tak jak się spodziewałam drzwi były zamknięte na głucho, a w domu też żadnej żywej duszy. Z mojego gardła wydobyło się kolejne westchnienie ulgi. Zostawiłam odzież wierzchnią w korytarzu, torebkę porzuciłam na komodzie i z telefonem w tylnej kieszeni spodni udałam się do sypialni. Tam przebrałam się w wygodniejsze ciuchy i związałam włosy w niedbałego, rozwalającego się koka. W takim stroju udałam się do kuchni z zamiarem zrobienia sobie czegoś do jedzenia i ciepłej herbaty. Ledwo weszłam do pomieszczenia ujrzałam kartkę na samym środku lodówki, przyczepioną do niej magnesem z Teneryfy. Podeszłam do niej i z ciekawością oderwałam ją. Mój pożal się Boże mąż nabazgrał na niej parę słów. Trochę zajęło mi odcyfrowanie co, ale w końcu się udało. Otóż napisał:
-"Mam imprezę firmową. Nie będzie mnie w domu. Nie wiem kiedy wrócę. Nie waż się niczego kombinować! Bo jak się dowiem to ci się tak dostanie że będziesz musiała wziąć tygodniowe wolne, aby wgl wstać z łóżka!!"
-Jezus... I co jeszcze?! Może mam zrobić tu mega imprezę skoro ciebie nie ma, co??- mruknęłam i zgniotłam ją w kulkę, którą zostawiłam na blacie, postanawiając się nią wcale nie przejmować. Tak jak postanowiłam, tak zrobiłam. Zaparzyłam sobie ciepłej herbaty z miodem i imbirem i zrobiłam kolację. Z takim zestawem rozsiadłam się przed telewizorem. Zanim jednak zaczęłam jeść, opatuliłam się szczelnie kocem i wygodnie ułożyłam na poduszkach. Wszamałam kolację, po czym zaczęłam grzać sobie ręce i gardło herbatką.
-Miłosz robi lepszą...- mruknęłam, przez dobrą chwilę myśląc o partnerze z patrolu. 'Może jednak powinnam mu powiedzieć...?! Nie! Jeszcze obije mordę Łukaszowi, a potem i mnie się dostanie!! Muszę to trzymać w tajemnicy!!'- wytłumaczyłam samej sobie z nieukrywaną niechęcią, po czym wróciłam do oglądania.
Wieczór spędziłam przed tv, po czym wzięłam dłuuugą kąpiel w wannie z pianą, a na koniec dnia z dobrą godzinkę poczytałam książkę. Gdy zrobiłam się senna zgasiłam światło i poszłam spać myśląc o tym co przyniesie nowy dzień...
CDN.

Dzisiaj dzień Natalii obył się bez łez, ale czy często tak będzie?!
Zobaczymy...
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

True love is based on trustWhere stories live. Discover now