PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ
NATALIA POW. Jest już późno w nocy. Operacja trwa już ponad 10 godzin. Martwi mnie to.... Całe szczęście nie przerwanie jest ze mną Asia, bo bym chyba zwariowała do reszty! A jeśli chodzi o Adę, to od naszej "małej sprzeczki" cały czas milczy i patrzy w nieokreślony punkt. Sama nie wiem co o tym myśleć....?! Jednakże największą część moich myśli zajmuje Miłek i to co się z nim teraz dzieje. Bardzo się o niego martwię....
Jakiś czas temu dołączyli do nas również Szymon, Mikołaj, Karola i Wojtek, aby dotrzymać nam towarzystwa i wspierać Górala. Cieszę się że mam takich przyjaciół...
-Nie łam się Natalia. Góral to silny facet! Wyjdzie z tego!- odezwała się Lola, głaszcząc mnie po plecach. Nie odpowiedziałam jej, tylko westchnęłam i schowałam twarz w dłoniach. Dziewczyny wiedzą że jest to dla mnie super ciężkie, szczególnie że Miłosz nie jest dla mnie tylko byłym partnerem z pracy... Jest też ojcem mojej córki i moim narzeczonym... Nie wiem jak ja sobie poradzę, jeśli on z tego nie wyjdzie...?!
-Będzie dobrze Kochana! Miłosz jest naprawdę silny, ma dla kogo żyć!- poparła blondynkę siedząca po mojej drugiej stronie Asia. Dobrze wiedziałam że ich też smuci ta cała sytuacja, ale starają się tego nie pokazywać i mnie wspierać. Jestem im za to niebywale wdzięczna...
-Skarbie, jadłyście coś w ogóle?!- zwrócił się do brunetki Szymon, łapiąc ją za rękę.
-Ja tak, jakieś 2 godziny temu, ale Talia nic nie przełknęła...- odpowiedziała kwaśno, patrząc mu w oczy.
-Nie chcę...- burknęłam, prostując się na krześle i opierając głowę o ścianę za mną. Mój żołądek to był ogromny supeł w tamtym momencie i nie chciałam niczego jeść... Zwyczajnie nie mogłam...
-Ej, Matalia! Tak nie może być! Musisz coś zjeść!- powiedział Wojtek, kucając przede mną i kładąc obie dłonie na moich kolanach.
-Nie jestem głodna Młody- odpowiedziałam mu z lekka oschle, patrząc na niego z góry.
-Nie wciskaj mi takich kitów! Siedzisz tu już prawie 10 godzin, nie ruszyłaś się z tego krzesełka ani na chwilę i ty mi mówisz że nie jesteś głodna!? Natalia, ja cię znam!- trwał przy swoim -Proszę cię... Chodź coś zjeść...- spojrzał mi głęboko w oczy z proszącą miną, jednocześnie łapiąc mnie za rękę i ją ściskając.
-Nie chcę....- mój upór był coraz słabszy, gdyż głos rozsądku podpowiadał mi że mają rację.
-Dalej Talia, Wojtek ma rację! Jak cokolwiek się zmieni, damy ci znać!- poparła Niedźwieckiego Karolina, patrząc na mnie naglącym spojrzeniem -Miłosz nie chciałby abyś się tak wykańczała....?!- dodała bardzo poważnie z troską w głosie.
-Chodź. Im szybciej coś zjesz, tym szybciej tu wrócimy!- ponaglił mnie brunet, nie puszczając mojej ręki i zgadzając się z przyjaciółką.
-No dobra...!- skapitulowałam, po czym oboje podnieśliśmy się na nogi -Przynieść wam coś?! Kawę, herbatę?!- zaproponowałam, patrząc na przyjaciół. Skoro już miałam iść coś zjeść, to czemu by nie przynieść czegoś im...?! Wszyscy się zastanowili i po chwili już mieliśmy z Wojtkiem pełną listę co dla kogo.
-Pójdę z wami, abyście dali radę to wziąć...- powiedział Mikołaj, wstając.
-Ok- zgodziliśmy się i całą trójką udaliśmy się do szpitalnego bufetu. Niezbyt było mi w smak zostawiać mój "posterunek" pod salą operacyjną, ale zdrowy rozsądek nakazywał to zrobić. W końcu musiałam jakoś funkcjonować!?
Do bufetu doszliśmy w ciszy. Na całe szczęście był całodobowy i mogliśmy tam dostać wszystko czego potrzebowaliśmy. Wobec tego wzięliśmy 8 bułek z szynką i sałatą, oraz 3 kawy i 3 herbaty. Dobrotliwa sprzedawczyni, która nam to wszystko sprzedała wyglądała trochę jak moja ciocia. Rozwichrzony czerwony włos, miłe spojrzenie, szeroki uśmiech i miły głos...
Gdy już dostaliśmy wszystko co chcieliśmy, podzieliliśmy się i ruszyliśmy w drogę powrotną do przyjaciół. Nie chciałam zostawiać Miłosza "samego" na dłużej niż było to konieczne..
-Herbata i kawa...- uśmiechnęłam się słabo, znów siadając między Karolą, a Asią. Herbaty były dla mnie, Aśki i Wojtka, a Mikołaj, Szymon i Karola zażyczyli sobie po kubku kawy. Każdy też dostał do ręki bułkę i się wgryzł w swoją. W końcu tyle godzin już minęło, ze wszyscy byliśmy mniej, lub bardziej głodni...
Przez dłuższy czas nie działo się nic konkretnego, każdy skupił się na własnych myślach. W moich, wiadomo, królował Miłosz i to czy przeżyje. Rozkmina ta i towarzysząca jej szczera nadzieja dawały mi o wieje mocniejszego kopa niż najcięższa kawowa siekiera...
Z tego zamyślenia wyrwał nas wszystkich lekarz, wychodzący z bloku. Był cały ubroczony krwią, a jego twarz nie zdradzała nam nic. Od razu wszyscy na niego spojrzeliśmy, a na dodatek ja i dziewczyny poderwałyśmy się na nogi.
-Doktorze, co z nim?!- spytałam z walącym sercem.
-Kim pani jest dla pacjenta, aby wiedzieć takie rzeczy?!- odpowiedział pytaniem na pytanie, gburowatym tonem. Był wyraźnie zmęczony, więc nie brałam tego do siebie.
-Natalia Wieczorek, jestem narzeczoną Miłosza...- odpowiedziałam, siląc się na spokój, a jak na zawołanie na moim palcu prawej ręki dzięki światłu lamp zabłysł pierścionek zaręczynowy. Słysząc to lekarz się wyraźnie rozchmurzył.
-Maciej Mierzyński, operowałem pani narzeczonego..- przedstawił się już trochę milej.
-Doktorze, co z Miłoszem?!- spytałam ponownie, nie siląc się na uprzejmości. Liczył się tylko aktualny stan mojego Górala...
-Jest dobrze... Stracił sporo krwi, ale żadna z kul nie trafiła w ważniejsze narządy i jego stan jest stabilny...- wyjaśnił pokrótce lekarz, a ja poczułam jakby wielki kamień spadł mi z serca. Równocześnie na twarz wpłynął mi pełen ulgi uśmiech.
-Dzięki Bogu...- wypuściłam powietrze ze świstem z płuc, sama nie wiedząc że je wstrzymywałam!?
-Możemy do niego na moment wejść?!- spytała za mnie Lola z nadzieją.
-Wiedzą panie jak jest późno!? Proszę teraz wrócić do domu, a odwiedziny jutro..- nie zgodził się.
-Naprawdę doktorze, tylko kilka minut! Ona prawie straciła narzeczonego...!- dołączyła się Asia z nadzieją i prośbą w głosie. Byłam im za to bardzo wdzięczna...
-No dobrze.. Ale max 5 minut!- zaznaczył i dodał -Zapraszam za mną...- powiedział i z tymi słowami zaprowadził nas do sali, gdzie przewieźli nieprzytomnego Miłosza. Po drodze zauważyłam że Karola posłała Adzie krzywe spojrzenie, wręcz krzyczące "Trzymaj się od nich z daleka!", co o dziwo podziałało. Mimo iż to widziałam, nie powiedziałam jej nic, ani nijak nie skomentowałam tego. Nie byłam w nastroju, Ada już wystarczająco mi napsuła krwi...

YOU ARE READING
True love is based on trust
Short StoryHistoria o wspaniałym duecie, Natalii Mróz i Miłoszu Bachledzie. Ta dwójka jest ze sobą blisko, przyjaźnią się... Ale co się wydarzy gdy jedno z nich zacznie coś ukrywać?! Zobaczcie sami...