74.

165 11 0
                                    

Wiem, wiem! Czekacie na ten rozdział już od poniedziałku, ale powrót z wakacji trochę mi pokrzyżował te plany... Wobec tego, dzisiaj dostaniecie bonus, czyli dwu rozdziałowy maraton!

Mam nadzieję że nie jesteście na mnie źli... ;-)

Nie przedłużam!

Miłego czytania!

F.

W poprzednim rozdziale:

-Chodzi o to...

CD.

....- zaciął się, z westchnieniem podchodząc do mnie. Stanął może krok ode mnie i chciał złapać moje dłonie w swoje, lecz ja od razu je wyrwałam i skrzyżowałam na piersi. Czułam że coś jest nie tak i chciałam w końcu wiedzieć co...! 
-No o co?! Ciągle gdzieś znikasz, wracasz mega późno, jakieś telefony z nieznanego numeru, rozmowę ucinasz półsłówkami, zasłaniasz się pracą i nic mi nie mówisz?! Co ty przede mną ukrywasz Miłosz?!- zaatakowałam go, patrząc mu wojowniczo w oczy.
-Natalka...
-Nie ma "Natalka"!- podniosłam głos -Wytłumacz mi w końcu do cholery O CO CI CHODZI?!- niekontrolowanie podniosłam głos.
-Nie krzycz, obudzisz Nikolę...- powiedział spokojnie, z nutką ciśnienia w głosie. Wyraźnie mu nie pasowała ta atmosfera i rozmowa, ale nie mogłam nic zrobić. Nie zamierzałam odpuszczać i pozwolić mu aby kolejny raz mydlił mi oczy!
-To mi wytłumacz, dlaczego taki jesteś od paru dni, co?!- nie mogłam pozostać spokojna...
-Mam teraz dużo na głowie po prostu....- odpowiedział z westchnieniem.
-Dużo na głowie?!- nie wierzyłam mu... Chciałam, ale nie wierzyłam... -Tylko tyle?! Przez ty zachowujesz się jak gość w swoim własnym mieszkaniu?! Miłosz, kocham cię, naprawdę, ale żebym uwierzyła w coś takiego, musisz się bardziej postarać!- prychnęłam gorzko, nie odwracając wzroku od jego oczu. Widziałam w nich że nad czymś się waha, a ja chciałam wiedzieć nad czym...
-Natalka, wiesz dobrze że kocham was najmocniej i nigdy bym nie pozwolił aby coś wam się stało... Tobie i Nikoli...- powiedział nagle, totalnie zbijając mnie z pantałyku.
-O czym ty mówisz?!- powoli traciłam siły na tą rozmowę... Na całe szczęście Niki ma twardy sen i nasze słabo stłumione krzyki nie zrobiły na naszym śpiącym aniołku żadnego wrażenia...
-Proszę cię, zaufaj mi i nie pytaj o nic... To dla waszego dobra...- odpowiedział na to, z bólem i prośbą w oczach.
-Jak mam nie pytać!? Martwię się o ciebie!?- nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć... Chciałam dostać odpowiedź, a zamiast tego było coraz więcej zagadek...
-Nie martw się niczym. Nic się nie dzieje!- próbował mnie uspokoić -Zaufaj mi...- prosił i dodał -Jeśli cię to uspokoi, to nie, nie zdradzam cię z żadną kobietą...!- prychnął -To w żadnym razie nie to co się teraz dzieje....- powiedział z lekka gorzko i kontynuował -NIGDY bym cię nie zdradził, rozumiesz?! Kocham ciebie i Nikolę! Nikogo innego!- widziałam że mówi szczerze, ale w jego oczach też czaiło się coś innego, coś czego nie potrafiłam zidentyfikować, mimo szczerych chęci...
-Jak mam ci ufać, skoro się ode mnie odsuwasz....?!- prychnęłam gorzko, rozluźniając ręce.
-Targa mną w tym momencie wiele rzeczy... Ale jednej jestem na 1000% pewien...- powiedział, a ja kolejny raz nie wiedziałam o czym on do cholery jasnej mówi...?!
-Miłek...?!- zdołałam powiedzieć, zanim mi przerwał:
-Miałem to zrobić w zupełnie innych, bardziej miłych okolicznościach, ale jak widzę że z każdym dniem coraz bardziej cię tracę, nie mogę czekać...- powiedział szczerze, po czym ukląkł przede mną tak jak stał, na jedno kolano -Kocham cię i wiem że to wiesz, mimo tego że ostatnie dni nie były dla nas proste...- zająknął się, po czym kontynuował, patrząc mi z nadzieją w oczy -Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie i zostaniesz moją żoną?!- spytał, wyciągając z kurtki pudełeczko z pierścionkiem, a ja oniemiałam po prostu!
-Miłosz...- spojrzałam na niego oczami wielkimi jak 5 złotych. Nie wierzyłam w to co się właśnie działo...
-Wiem że jeszcze nie minął rok od twojego rozwodu z Mrozem, ale... Kocham cię i chcę abyś była obok już całe moje życie...- uśmiechnął się niepewnie, patrząc na mnie z nadzieją i otwierając to czerwone pudełeczko, ukazujące cudny srebrny pierścionek. Był przepiękny! Mimo iż wiedziałam że ukrywa coś przede mną, miłość do niego wygrała nad chęcią popsucia tej chwili i dalszego domagania się wyjaśnień. Cóż miałam robić skoro serce już wybrało za mnie...?!
-Tak...- powiedziałam ze łzami wzruszenia w oczach, jeszcze lekko nie wierząc jakie słowa opuściły moje usta -Tak, zostanę twoją żoną- powiedziałam już dużo pewniej, w dodatku jeszcze kiwając głową. Zauważyłam że z Miłosza w tamtej chwili odpłynął cały stres, jakby się bał że mu odmówię i Góral uśmiechnął się szeroko, wstając i chwytając moją prawą dłoń. Patrząc mi w oczy z szczęśliwymi iskierkami w oczach założył mi ten pierścionek na palec, po czym przyciągnął do uścisku, który oddałam, obejmując go za szyję.
-Kocham cię...- szepnął mi do ucha, a słowa te usłyszałam od niego już chyba po raz 4 w ciągu ostatnich minut. Mimo iż się powtarzał, wiedziałam że mówi szczerze i nie jest to niczym wymuszone...
-Ja ciebie też..- odpowiedziałam z uśmiechem, nie ruszając się.
-Skoro mnie kochasz, to mi zaufaj...
-Przecież ufam?!
-To zaufaj mi w tej chwili, niedługo to wszystko się skończy... Obiecuję!- powiedział, jakby ignorując moje słowa i odsuwając się ode mnie odrobinę, aby móc spojrzeć mi w oczy.
-Ufam...- odpuściłam, nie chcąc psuć tej chwili. Za bardzo go kocham, aby mu nie ufać...
Bachleda słysząc moje słowa, pocałował mnie czule i namiętnie, a ja oddawałam te pocałunki z taką samą energią. Nim się zorientowałam, siedziałam już na blacie stołu, a moja koszulka, koszulka Miłosza i jego kurtka leżały u naszych stóp. Wiedziałam doskonale do czego to prowadzi, ale się nie wahałam... Tak naprawdę nie myślałam o niczym w tamtym momencie... Całowaliśmy się namiętnie, a nasze dłonie wędrowały po ciele drugiego, pochłaniając nas w żarze pożądania. Żadne z nas nie myślało o niczym w tamtym momencie, liczyła się chwila...
Zanim się obejrzałam, moje nagie plecy spotkały się z materacem łóżka, a mój NARZECZONY, górował nade mną, zamykając w szczelnej klatce z ramion. Lecz ja nie chciałam uciekać... Oj nie...
Całowaliśmy się bardzo namiętnie, nie mogąc przestać. Płuca nas paliły z braku tlenu, ale nie obchodziło to ani mnie, ani Miłosza... Żyliśmy chwilą...
Każdy pocałunek prowadził do następnego, a ten do kolejnego, wyłączając myślenie zupełnie. Nic się nie liczyło, tylko my... Nasze ubrania znikały z nas z zawrotną prędkością, tworząc nieregularne stosiki na podłodze dookoła łóżka. Dalej już chyba wiadomo co się z nami działo...?!

2 DNI PÓŹNIEJ
Emocje związane z niespodziewanymi zaręczynami powoli z nas uchodzą i jesteśmy naprawdę szczęśliwi. Poza Matyldą nikt jeszcze o tym nie wie, gdyż nie mieliśmy okazji im powiedzieć. No dobra, może okazje były, ale nie było takiej ODPOWIEDNIEJ aby to zrobić. Również moi rodzice i rodzice Miłka mają niespodziankę. Jeśli nie będzie jakiś wielkich niespodzianek, to za jakiś czas się z nimi umówię i poznają Miłka i Nikolę. Będą zaskoczeni, nie ma co, ale w końcu całe życie samo w sobie jest ich pełne!?

Od samego rana dzisiaj oboje jesteśmy z Góralem w robocie, a Nikolki nadal pilnuje moja siostra. Szczerze mówiąc cieszę się że Matylda się w to tak bardzo zaangażowała... Przynajmniej nie musimy się bać o Niki na patrolach!
Akurat siedzimy z Robertem w radiowozie i patrolujemy Popowickie ulice. Panuje między nami zupełna cisza, a zamiast tego słuchamy radia. Jednakże ciszę tą przerwał Jacek:
-Dwójka, zgłoś dla 00!?
-Tu 2, co masz dla nas 00?!- odpowiedział z lekko gburowato Robert. Jednakże nie obeszło mnie to, gdyż zdołałam już przywyknąć.
-Macie włamanie na Bobrzej 13 mieszkanie 60...
-Okej, a wiemy coś więcej?!
-Zgłaszała niejaka Marianna Słowik, sąsiadka... Mówi że mieszkanie jest zdewastowane i całkowicie ogołocone...
-Ok Jacek, jedziemy na Bobrzą 13...
-Informujcie mnie na bieżąco...
-Zrobi się. Bez odbioru 00!- zakończył tą rozmowę, podczas gdy ja już nas wiozłam pod adres. Nie ważne ile dni ze sobą jeździmy, nie dałam mu choćby RAZ dotknąć kierownicy i nie zamierzam!

20 MINUT PÓŹNIEJ
BOBRZA 13

Zaparkowałam pod blokiem i wysiedliśmy.
-O jakim Jacek mówił mieszkaniu?!- spytałam partnera.
-Pod 60...- odparł i udaliśmy się do odpowiedniej klatki. Jednakże gdzieś przy niej, usłyszeliśmy wołanie.
-Pani władzo! Proszę poczekać, panie władzo!- krzyczała za nami jakaś kobieta. Wobec tego zatrzymaliśmy się i poczekaliśmy.
-Dzień dobry, stało się coś?!- spytałam, widocznie poruszoną brunetkę. Kobieta mogła mieć na oko z 50 lat.
-Tam się coś ulatnia!- wykrzyknęła, wskazując dwie klatki dalej. Rzuciliśmy sobie z Robertem spojrzenie.
-Jak to, ulatnia się?!- spytał Dobrowolski.
-Czuć taki dziwny zapach z 4 piętra. Mieszkam dwa niżej i poczułam na klatce, ale sama nie sprawdzałam, gdyż to niebezpieczne...?!
-Aspiranci Wieczorek i Dobrowolski, KMP!- wylegitymowałam nas, tak dla porządku i dodałam -Proszę prowadzić!- rozkazałam od razu. Co jak co, ale w porównaniu z możliwym ulatnianiem gazu, kradzież mogła poczekać, szczególnie że nie było zatrzymania obywatelskiego, a gdyby to wszystko wybuchło w cholerę, to i tak nie byłoby czego zbierać!?
-Tak, już!- odpowiedziała i ruszyła w stronę z której przybiegła.
-Ale Natalia...!?- wątpił Robert.
-Później!- huknęłam na blondyna i pobiegłam za kobietą, a w ślad za mną mój partner. Nie zapowiadało się zbyt kolorowo...
Od razu weszliśmy do klatki, rozkazując pani Marii (ta kobieta) o pozostanie na zewnątrz. W środku nie było w tym momencie bezpiecznie...
Wchodziliśmy coraz wyżej i wyżej, a charakterystyczny zapach się nasilał.
-Czujesz to?!- spytał mnie Robert poważnym tonem.
-Czujesz- odpowiedziałam i dodałam -Znajdźmy to mieszkanie!- podjęłam decyzję i właśnie tak zrobiliśmy. Niestety do mieszkania skąd ulatywał gaz nie mieliśmy jak się dostać, gdyż drzwi były zamknięte.
-Dawaj znać Jackowi!- rozkazałam, a blondyn to uczynił. Nowak bez wahania dał nam zgodę na wejście. Wywarzyliśmy drzwi i od razu zasłoniliśmy sobie twarze, śmierdziało gazem jak cholera.
-Dobra! Szukamy wycieku!- wyburczał Dobrowolski, a ja niechętnie się z nim zgodziłam. Zajęło nam to dłuższą chwilę, ale w końcu okazało się że ulatywał z kuchenki gazowej. Najgorsze było to, że nie mieliśmy jak tego wyłączyć, bo kurek był zepsuty! Jacek za to obiecał wezwać nam odpowiednie wsparcie.
-W takim razie trzeba ewakuować ludzi! To może pierdyknąć w każdej chwili!- krzyknął do mnie Robert, przez prowizoryczną maseczkę. W końcu nie chcieliśmy się tu podusić, ani tego wdychać...
-Raz kiedyś mówisz jak człowiek!- zgodziłam się i wzięliśmy się do roboty. Jednakże najpierw pootwieraliśmy wszystkie drzwi i okna w tym mieszkaniu, aby przewietrzyć pomieszczenie i zmniejszyć stężenie gazu. Potem wybiegliśmy z mieszkania jak oparzeni i podzieliliśmy się, on pobiegł wyciągnąć ludzi z góry, a ja z dołu. Liczył się czas, szczególnie że musieliśmy ewakuować CAŁY blok...
CDN.

Czyli się zgodziła... 
Ale czy to jedyna rzecz, którą Miłosz ukrywał przed Natalią?! 
Czy będą już razem szczęśliwi?!
A może czeka ich jeszcze więcej problemów?!
I co z tym gazem?! 
Jak się to wszystko skończy?!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

True love is based on trustWhere stories live. Discover now