16.

412 30 5
                                    

NASTĘPNEGO DNIA
NATALIA POW. Wspólnie zjadłyśmy i po przebraniu się pojechałyśmy na komendę. Jak się okazało Mikołaj po piciu został u Wojtka, więc Rachwał zobaczy go dopiero w robocie. W pokoju jak gdyby nigdy nic czekał na mnie Miłosz. Trochę pogadaliśmy, przerzucając papiery, a potem poszliśmy wspólnie na odprawę, dalej rozmawiając w bardzo dobrych humorach. Na patrolu też nie działo się nic wielkiego, więc nasze rozmowy nie miały końca... Było nad wyraz spokojnie, aż nie złapaliśmy przerwy...

Po zjedzeniu obiadu wpadłam na pomysł, aby wyjść przed komendę i odetchnąć świeżym powietrzem, tak więc ubrałam polar i wyszłam, wcześniej mówiąc Bachledzie gdzie idę, aby mnie nie szukał. Skrzyżowałam ręce na piersi i dałam się pochłonąć myślom, wystawiając buzię do słońca, a raczej jego ciepłych promyków. Odleciałam tak bardzo, że nie zauważyłam jak do mnie podszedł... a gdy się skapnęłam było już za późno na cokolwiek. Chwycił mnie w uścisk jak imadło i zaczął syczeć bezpośrednio do ucha:
-Gdzieś ty była, co?! Dzwoniłem, pisałem!! Miałaś prosto po pracy wrócić do domu!! Ode mnie się odbiera!! Chyba że znów chcesz taką karę, jak ostatnio, co?!!- warczał, a jego wzrok ciskał gromy.
-Zostaw mnie!! Muszę wracać do pracy!!- warknęłam na niego, nie patrząc w jego stronę.
-W dupie mam twoją pracę, rozumiesz!! Teraz liczę się ja i to co zrobiłaś, szmato!!- gdy zacisnął mocniej rękę przeszedł mnie zimny dreszcz.
-Powinnaś już wiedzieć że ja nie zostawiam takich rzeczy bez kary...- zagroził mi, a ja nie mogłam się ruszyć. Strach wmurował mnie w ziemię, nie potrafiłam nic powiedzieć, czy się ruszyć, po prostu nie mogłam...
-Łukasz!! Co ty Kurwa robisz?!- usłyszałam znajomy głos, a zaraz potem podbiegła do nas Karolina. Piątka właśnie wróciła na komendę z wezwania... Chwała Bogu...
-Karola?! Dawno się nie widzieliśmy...- powiedział z udawanym szokiem, radością i szerokim uśmiechem, automatycznie puszczając moje ramię. Szybko odsunęłam się od niego parę kroków, a Rachwał jak gdyby nigdy nic się zamachnęła i uderzyła mojego męża z pięści w twarz tak mocno, że aż się zatoczył do tyłu i złapał za uderzone miejsce.
-Za co to?!- udał niewiniątko.
-Za okropne, wręcz chujowe zachowanie w stosunku do żony!!- warknęła mrużąc gniewnie oczy.
-My się tylko kłóciliśmy...- chciał się bronić, kłamiąc jej w żywe oczy. Brzydziłam się nim, chyba jeszcze bardziej niż zwykle...
-To był bardziej monolog niż kłótnia!- Karola była naprawdę wkurzona.
-O co tu chodzi?!- spytał Mikołaj stając między mną, a Łukaszem, za co mu w duchu dziękowałam, gdyż teraz ten damski bokser mnie nie sięgnie.
-Po prostu pokłóciłem się z żoną, tyle!! A to nie wasza sprawa jest!! Ja wam do łóżka nie wchodzę!!- wkurzył się i na nich, udając oburzonego. Tsa...
-Chyba cię pojebało! Ty jesteś chory!- odparła wkurzona Lola i dodała -Widziałam jej siniaki!! Wiem co jej robisz!!- warczała na niego nadal, jednocześnie pokazując mi ręką, którą schowała za plecami, abym się wycofała do środka. Z wielką chęcią to zrobiłam i bardzo szybko wróciłam do budynku, a tam pobiegłam na nasze piętro, jakby mnie ktoś gonił i schowałam się do kuchni. Drżącymi rękoma zrobiłam sobie herbaty, aby się uspokoić choć trochę, po czym z nią w ręku stanęłam na klatce za filarem, skąd miałam idealny widok na wejście na komendę i kłócących się Karolinę i Łukasza oraz zagradzającego wejście Mikołaja, stojącego nadal w tym samym miejscu, jakby mnie zasłaniając. Sytuacja się coraz bardziej zaogniała, aż Białach stracił cierpliwość i odsunął do tyłu Karolę, po czym powalił Łukasza na ziemię i skuł kajdankami. Następnie dźwignął go na nogi i wspólnie zaprowadzili go do środka, czyli najpewniej do PDOZ. Mój mąż cały czas się awanturował. Szybko wróciłam do kuchni. Schowałam się tam i zza rogu obserwowałam ich wędrówkę. Łukasz się szarpał i darł tak głośno, że aż zamknęłam oczy z przerażenia. Stałam tak aż jego krzyki nie ucichły. W tej samej chwili poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Cała się spięłam, otworzyłam oczy i spojrzałam na tą osobę. Odetchnęłam z ulgą gdyż był to Miłosz. Od razu się rozluźniłam.
-Co się stało?!- spytał łagodnie -Widziałem Łukasza...- powiedział patrząc mi w oczy z troską.
-Nic... Pokłóciliśmy się tylko...- westchnęłam spuszczając wzrok. Nie chciałam go okłamywać, ale nie mógł wiedzieć... Jakby się Łukasz dowiedział....
-Natalka...- jęknął, znając mnie na wylot.
-Mówię serio!- z trudem stałam przy swoim. Coraz bardziej chciałam mu o wszystkim powiedzieć, wygadać się i usłyszeć od niego że nie pozwoli aby Łukasz mnie skrzywdził... Ale nie mogłam mu tego powiedzieć... Dla dobra ogółu...
-Teraz dam ci spokój, ale kiedyś to z ciebie wyciągnę!- obiecał i dodał -Chodź. Idziemy do Jacka...- jak powiedział, tak zrobiliśmy. Skupiłam się w 100% na pracy.
-Jacek, możemy?!- spytałam kolegę.
-Pewnie, wejdźcie- machnął na nas ręką, więc to zrobiliśmy. Usiadłam na krześle, a Miłek stanął obok.
-Coś chcecie ode mnie?!- spytał.
-Nie. Właśnie się pytamy, czy TY, masz coś dla NAS- wyjaśnił Bachleda.
-Nie, nic nowego dla was nie mam...
-W takiej sytuacji wracamy na patrol...- spojrzeliśmy na siebie z Miłoszem przelotnie.
-Tak byłoby najlepiej...- zgodził się z takim planem działania.
-To zbieramy się i jedziemy!- podsumowałam, wstając.
-Jesteśmy na radiu!- zakończył Nowak i wyszliśmy. Wróciliśmy na moment do pokoju, wzięliśmy co potrzeba i ponownie wyjechaliśmy na ulice Wrocławia, licząc że będzie spokojnie...

Reszta służby minęła nam bez większych niespodzianek. Praktycznie nic się nie działo...
Na godzinkę przed końcem pracy wróciliśmy na komendę i uzupełniliśmy papierki... Poszło szybko i sprawnie. Pogadaliśmy z Miłoszem jeszcze kwadrans, po czym rozeszliśmy się w swoje strony, czyli do swoich domów.
Gdy wracałam, stojąc na czerwonym świetle, włączyłam "martwy" od wczoraj telefon. Od razu przyszło mi powiadomienie o chyba 80 nieodebranych od Łukasza i chyba ze 100 wiadomościach również od niego. Gdy je czytałam robiło mi się niedobrze i bałam się coraz bardziej, a do oczu napłynęły mi łzy. Jedyną pocieszającą wiadomością był SMS od Karoliny:
Lola 😋: Łukasz posiedzi w PDOZ na 24h... Odpoczniesz sobie od niego...
-"Dzięki Lola"- odpisałam jej krótko, po czym wstałam z łóżka, na którym siedziałam i podeszłam do szafy. Otworzyłam ją, po czym wyjęłam zeń wszystkie moje torby i walizki. Nie zamierzałam tu zostać i czekać jak wróci i znów się zacznie... To jest moja szansa, aby spróbować to wszystko zakończyć... Szybko spakowałam wszystkie moje rzeczy i chyba z 3 razy się upewniłam że nie zostawiłam ABSOLUTNIE NIC... Nie zamierzam tu wracać, o nie!! Na moje nieszczęście było tego wszystkiego sporo... 2 torby sportowe i 3 walizki. Na raty spakowałam rzeczy do samochodu, zamknęłam dom i pojechałam prosto przed siebie, tam gdzie prowadziło mnie serce... Ani się obejrzałam, zaparkowałam...
CDN.

No właśnie, gdzie?!
Dawajcie swoje pomysły w komentarzach!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

True love is based on trustWhere stories live. Discover now