43.

249 15 0
                                    

-SPAP, razem z Wojtkiem poprosili go o pomoc w co-koordynowaniu akcji dla narkotykowych, gdyż oni są zarobieni...- wyjaśnił spokojnie Jacek.
-Ale przecież my mamy sprawę!?
-Spokojnie, Miłosz nie wejdzie do środka, tylko będzie koordynował akcję z zewnątrz...!
-Nie ważne! Jeździ W PATROLU! I aktualnie razem ze mną pilnuje kilkumiesięcznej dziewczynki!- powiedziałam nerwowo. Oczywiste było że mu nie powiedziałam o tym że się tak martwię o Miłosza, bo nie jest tylko moim partnerem... Myśl że Miłoszowi mogłoby się coś stać stanęła mi w gardle jak kołek, którego nie można przełknąć. Martwiłam się po prostu...
-Wiem Natalia, wiem! Jak będę coś wiedział to dam ci znać...- odparł i już więcej się nie odezwał, a ja opadłam bezsilnie na oparcie krzesła. Naprawdę się o niego martwię...
Chyba przez to czekanie poszłam w ślady Nikolki, gdyż obudził mnie dopiero dzwięk otwieranych drzwi. Podniosłam wzrok i ujrzałam zamykającego za sobą drzwi Miłosza. Nasze spojrzenia się spotkały, a po minie Bachledy można było wywnioskować że ujrzał w moich oczach strach.
-Natalka...- zaczął z westchnieniem, ale ja mu przerwałam, wstając z krzesła.
-Następnym razem chociażby informujesz mnie że dyżurny wpakował cię w coś takiego!- powiedziałam podchodząc do niego. Nic nie odpowiedział.
-Bałam się o ciebie, wiesz?!- spytałam go retorycznie, cicho.
-Nie było po co- uspokoił mnie i czule pocałował, obejmując ręką mój policzek. Gdy to zrobił uspokoiłam się momentalnie... Po chwilce czułości się odsunęłam i go przytuliłam. W jego ramionach jak zawsze czułam się bezpiecznie...
-Nie masz co się martwić...- uspokoił mnie, oddając uścisk i całując mnie w skroń.
Tą chwilę przerwał płacz małej. Z westchnieniem odsunęłam się od Miłosza, podeszłam do wózka i zwalniając hamulec zaczęłam nim bujać.
-To chyba przez brak smoczka...- podsunął Miłek, stanął obok mnie i dał małej zgubę. Podziałało od razu, gdyż płacz zmienił się w kwilenie, a moment potem Niki zasnęła ponownie. Uśmiechnęliśmy się do siebie szczerze. Miłosz nakrył moją dłoń swoją, nie odwracając wzroku od moich oczu, a moment potem oboje wróciliśmy spojrzeniem do śpiącej dziewczynki. Staliśmy tak nad wózkiem, gdy do pokoju wbił Jacek.
-Dobrze że jesteście oboje...- zaczął mówić, dosyć głośno.
-Ćśśś!- skarciliśmy go jednocześnie, odwracając się przez ramię.
-Okej! Przepraszam!- odparł ciszej i dodał -Sprawdziłem tych ludzi...
-I?- spytał Miłosz.
-Matka jest czysta, ale 9 lat temu była rok w więzieniu za spowodowanie wypadku ze skutkiem utraty zdrowia...
-Nie dobrze...- westchnął mój chłopak.
-A ojciec?!- dołączyłam się do rozmowy.
-Niestety gorzej... Wielokrotnie karany za rozboje po pijaku. Rodzina od lat ma niebieską kartę...- Nowak westchnął.
-Jezu...! On je mógł skatować na śmierć!- jęknęłam, wracając spojrzeniem do wózka. Nikola na całe szczęście nadal spała...
-Rozmawiałem również z lekarzem. Mówi że musieli wprowadzić matkę w śpiączkę farmakologiczną, a dziewczynka jest na razie stabilna, ale w kiepskim stanie...
-Boże...- jęknął Miłek.
-To musiał być nie pierwszy raz...- poparłam go.
-Właśnie... Chcecie go przesłuchać?!
-Oczywiście!- zgodziłam się od razu.
-Jeszcze się pytasz?!- dodał Miłosz.
-To później. Nadal jest że tak powiem... mocno podchmielony...
-To po co nam o nim mówisz?!- posłałam Jackowi zabijające spojrzenie. Nowak aż się wzdrygnął, a Miłek prychnął śmiechem. Miałam ochotę jego też skarcić za to, ale nie mogłam... Spróbowałam na niego spojrzeć z karcącą miną, ale ona praktycznie od razu przeszła w lekki uśmiech. Miłek od razu to zauważył, natomiast Jacek nie i bardzo mnie to cieszyło...
-Masz dla nas coś jeszcze?!- zmieniłam temat, ponownie patrząc na dyżurnego.
-Na razie nie... Poza tym że ze względu na małą macie ograniczone wyjazdy do minimum...
-Rozumie się- potwierdził Miłosz, a Jacek wyszedł. Z westchnieniem spojrzeliśmy na bezbronną dziewczynkę śpiąca sobie w wózku z króliczym uchem w piąstce, a potem na siebie nawzajem.
-To będzie ciekawe...- mruknęłam patrząc Miłoszowi w oczy.
-Nic mi nie mów...- również mruknął i złapał mnie za rękę mówiąc -Ale razem damy radę!
-Nie widzę innej opcji- uśmiechnęłam się, na co Miłosz przelotnie ucałował moje czoło.
-Napisałaś już raport?!- zmienił temat.
-Tak. Jak ciebie nie było...- przytaknęłam i dodałam -Skoro Nikolka śpi, możesz zrobić to teraz...- podsunęłam pomysł, Miłek się zgodził i usiadł do papierów, a ja znów zapadłam się w fotelu, nie przestając bujać wózka. Przerzuciłam dosłownie wszystkie papiery leżące na moim biurku, podpisałam co trzeba i zabrałam się do układania ich w równiutki stosik. Akurat gdy się za to wzięłam, zadzwonił mój telefon. Odszukałam go pod papierami i nie patrząc na wyświetlacz odebrałam.
-Mróz, słucham...
-Mówi Dezydery Wójcik... Jestem lekarzem prowadzącym Anastazji... Tej pobitej dziewczynki... Wasz dyżurny powiedział mojemu koledze abym się z panią kontaktował...
-Tak- potwierdziłam -Oczywiście że pamiętam. I co z nią doktorze?!- spytałam go nerwowo.
-Jej stan się znacznie pogorszył... Musiałem ją wprowadzić w śpiączkę farmakologiczną, żeby spokojnie wydobrzała...
-Biedna mała...- wyrwało mi się, po czym pospiesznie dodałam -Dziękuję za informację doktorze... Ma pan coś jeszcze dla mnie?!
-Tylko tyle proszę pani...
-W takim razie dziękuję i mam do pana prośbę...
-Słucham...
-Proszę mnie informować na bieżąco o jej stanie zdrowia, dobrze?!
-Zapamiętam.
-Do widzenia doktorze!- zakończyłam połączenie i spojrzałam na Miłosza
-Co tam?!- spytał znad papierów.
-Dzwonił lekarz. Stan Nastki się pogorszył i musieli ją wprowadzić w śpiączkę, podobnie jak matkę...- wyjaśniłam całą rozmowę.
-Nie dobrze...- skomentował z kwaśną miną.
-No nie...- zgodziłam się z nim ze zgrozą. Nastąpiła chwila ciszy między nami. Miłosz kończył raport, a ja bujałam Nikolę. Tak się skupiłam na dziewczynce, że nie zauważyłam jak Miłek wstał i podszedł do mnie, aby zajrzeć do małej. Bachleda stanął obok i objął mnie ramieniem, dłoń kładąc na moim prawym barku. Podniosłam na niego wzrok i napotkałam jego oczy.
-Wiem że się boisz i uwierz mi ja też... Ale razem damy radę!- zapewnił mnie z uśmiechem.
-Wiem Miłek, wiem...- westchnęłam, a Bachleda przelotnie mnie pocałował, po czym ucałował również moje czoło. Zapadła między nami cisza. Żadne z nas się nie ruszyło i wspólnie obserwowaliśmy Nikolę. Mimowolnie uniosłam rękę i nakryłam nią dłoń Miłosza na moim ramieniu. To było takie... miłe i wręcz... domowe nawet...! Całkiem tak jakby Nikola była nasza w każdym tego słowa znaczeniu... A tak nie jest...
To zawieszenie przerwał nam Jacek.
-Słuchajcie, jest sprawa...- wpadł do pokoju. W sekundę opuściłam rękę, a Miłek podniósł swoją z mojego ramienia i przeniósł ją na oparcie fotela.
-Co jest?!- spytaliśmy chórem.
-Kryminalni mają kocioł, a...
-Tylko my siedzimy na komendzie, więc mamy im kogoś przesłuchać!- zakończyłam.
Wyjęłaś mi to z ust!- odparł, a Miłosz się odezwał:
-Ale co z Nikolą?!
-Właśnie, nie możemy jej tak zostawić!- poparłam partnera.
-Zośka ma chwilę, to jej popilnuje...
-To ją wołaj- odparłam, nadal mając mieszane uczucia co do Drawskiej zajmującej się małą... Rzuciliśmy sobie z Miłoszem lekko niepewne spojrzenia i szybko uścisnęliśmy dłonie pod blatem mojego biurka, dla otuchy. Nowak wyszedł i po chwili wrócił z Zośką
-Gdzie ta księżniczka?!- zaśmiała się.
-Cicho!- odparliśmy z Miłoszem równocześnie.
-Dobra, dobra!- odparła szeptem, unosząc ręce w górę, w geście poddania się. Nadal podchodziłam do tego sceptycznie, ale nie mamy wyboru...
-Pilnuj jej, na razie śpi w wózku, w torbie masz wszystko, postaraj się aby po prostu spała, w razie co daj jej smoczek i królika, jak nie podziała to nakarm, albo przewiń...- mówiłam z lekka nerwowo. Czułam się tak, jakbym powierzała Drawskiej swoje dziecko i to mnie szczerze mówiąc przerażało...
-Spokojnie Natalia! Dam sobie tu radę!- spróbowała mnie uspokoić Zośka.
-Natalia, chodź!- pogonił mnie Miłosz i dodał -Im szybciej to załatwimy, tym szybciej tu wrócimy!- szepnął, a ja tylko skinęłam głową i wyszliśmy z pokoju.

W POKOJU PRZESŁUCHAŃ NA WYDZIALE KRYMINALNYM
Razem z Miłoszem weszliśmy do pokoju. Jak na gentlemana przystało Miłosz przepuścił mnie w drzwiach.
-Dzięki Władek!- odprawiłam kolegę i usiadłam za biurkiem.
-Aspiranci Bachleda i Mróz...- przedstawił nas Miłosz, opierając się o ścianę obok mnie.
-A ty jak się nazywasz chłopaku?!- spytałam blondyna, gdyż na oko wyglądał na nastolatka. Nie odpowiedział, więc otworzyłam leżące przede mną akta. Trafiłam, gdyż był nastolatkiem.
-Kacper Matuszewski lat 19...- przeczytałam patrząc na chłopaka. Nadal milczał, patrząc na nas kpiąco.
-Według naszych kolegów znaleźli przy tobie 5kg amfetaminy i narzędzie zbrodni w zabójstwie, co ty na to?!- zagadnęłam go ponownie, a on nadal milczał, mając ręce skrzyżowane na piersi, cały czas patrząc na mnie bardzo wyzywającym wzrokiem.
-No?!- uniosłam jedną brew -Powiesz coś, czy będziesz milczał jak święty turecki?!- chciałam od niego wyciągnąć COKOLWIEK.
-Słuchaj, milczenie ci nie pomoże, a tylko zaszkodzi...- spróbowałam mu chociaż w ten sposób uświadomić jego patowe położenie, ale nie podziałało. Chłopak milczał jak zaklęty.
-Nie masz języka w gębie, czy co?! Może ci w PDOZ odcięli?!- tym razem spróbowałam go sprowokować. Również nic.
-Słuchaj chłopaku! Jak moja koleżanka o coś pyta, to się grzecznie odpowiada!- Miłosz pękł, odbijając się od ściany i opierając ręce na blacie stołu. 'Tia... KOLEŻANKA! Dobre sobie!'- pomyślałam, drwiąc w duchu, ale nie powiedziałam tego na głos.
-Nie będę gadał, ani z tobą baranie, ani tym bardziej z tą suką, więc sobie darujcie te wysiłki i umoralniające gatki!- odparł 19-latek, bardzo pewny siebie.
-Oooo! A jednak nie amputowali ci w areszcie języka!- udałam fałszywe podekscytowanie -Nowość!- prychnęłam drwiąco i kontynuowałam -Skoro już wiemy że gadać umisz, to powiedz nam skąd u ciebie narzędzie zbrodni i 5 kg amfy?!- postanowiłam zignorować nastawienie chłopaka.
-Nic ci nie powiem suko!- odwarknął.
-Ej! Z szacunkiem do kobiet!- pouczył go Miłosz. Szczerze mówiąc ta jego "
miękka strona" jeśli chodzi o stosunek do kobiet nadal mnie rozczula...
-Bo co mi zrobisz!?- chłopak ewidentnie go prowokował.
-Uważaj sobie szczylu i odpowiadaj jak cię pytają!
-Gówno mi zrobicie!- odpowiedział z wyższością. Wymieniliśmy z Bachledą porozumiewawcze spojrzenia. Potem próbowałam jeszcze parę razy go spytać, ale dostawałam tą samą odpowiedź. Że jestem suką i etc...
-Nie wiem jak ty, ale ja mam dosyć!- powiedział zdegustowany Miłosz, podszedł do chłopaka, złapał go za ramię i dodał -Wstawaj gówniarzu!- prychnął i szarpnięciem postawił chłopaka na nogi.
-Gdzie idziemy?!- spytał tamten.
-Posiedzisz sobie 24h w PDOZ to zaczniesz gadać...- odparł Miłek i zanim cokolwiek powiedziałam wyciągnął go z pokoju. Westchnęłam tylko, zebrałam akta, wstałam i również wyszłam z pokoju przesłuchań. Na korytarzu wpadłam na Miłosza i wspólnie zaczęliśmy powrotny spacer do naszego pokoju. Ledwo weszliśmy na odpowiedni korytarz, usłyszeliśmy płacz.
-Już gdzieś to słyszałam...- mruknęłam, a sekundę później nas trafiło!
-Nikola!- jęknęliśmy z Miłoszem chórem i i praktycznie biegiem wróciliśmy do naszego pokoju. Gdy tam wpadliśmy, ujrzeliśmy....
CDN.

No właśnie, co?!
Co takiego zobaczyli Natalia z Miłoszem?!
Co się działo maleńkiej Nikoli?!
Dowiecie się w następnym rozdziale...
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

True love is based on trustWhere stories live. Discover now