46.

221 14 4
                                    

TRZY DNI PÓŹNIEJ
NATALIA POW. To dzisiaj... Dzisiaj jest pogrzeb Nastki. Niby nie mieliśmy nic do czynienia z tą dziewczynką, poza próbą uratowania jej i jej rodziny od masakrycznej podróbki ojca jaką bez wątpienia jest pan Marcin, ale i tak, wspólnie ze szpitalem, sfinansowaliśmy jej pogrzeb. Chociaż tyle mogliśmy dla niej zrobić...

Już od wczoraj jesteśmy podminowani i nie mamy na nic humoru. Komendant to świetnie rozumie i pozwoliła nam wziąć wolne na dzisiaj. Sama nawet nie wiem, czy dałabym radę dzisiaj pracować...
Ze względu na wolne, wstaliśmy dopiero o 10. Mała też jakby wyczuła że to smutny dzień, gdyż od samego rana jest grymaśna i dużo płacze...
-Daj mi ją...- powiedziałam do Miłosza i z ciężkim westchnieniem wzięłam od niego małą. Przytuliłam jej małe ciałko do siebie i zaczęłam leciutko kołysać.
-Ćśśśśś.... Nie płacz maleńka...- szepnęłam, całując ją w główkę -Nie płacz...- prosiłam ją, próbując uspokoić, lecz na darmo... Mała cały czas płakała i nie dało się jej uspokoić praktycznie niczym. Strasznie nas to dobijało...
-Idę zrobić śniadanie...- mruknął Miłosz, pocałował mnie w skroń i już go nie było, a ja?! Chodziłam po sypialni w te i z powrotem z Niki na rękach i usiłowałam ją uspokoić. Po chyba pół godzinie takiego chodzenia i ziuziania mała padła ze zmęczenia całym tym płaczem. Z westchnieniem wytarłam jej policzki od łez i położyłam ją do turystycznego łóżeczka. Pocałowałam ją jeszcze w czółko, okryłam kołderką i cicho wyszłam z sypialni. Od razu swoje kroki skierowałam do kuchni, chcąc zjeść śniadanie.
-Zasnęła?!- tymi słowami przywitał mnie Miłek, gdy tam weszłam.
-Na szczęście...- potwierdziłam z westchnieniem, wskakując na blat bardzo niedaleko niego i na nim siadając.
-To dobrze- uśmiechnął się lekko i dodał -Śniadanie zaraz będzie- powiedział, wskazując trzymaną w ręce łopatką na patelnię i znajdującą się na niej jajecznicę.
-Ok- zgodziłam się, a w tym samym momencie z czajnika zaczęła wydobywać się para. Ze słabym uśmiechem go wzięłam i zalałam torebki herbaty w kubkach. Żadne z nas nie miało ochoty na picie kawy... Mi i tak przez większość poranków, szkodzi na żołądek, a Miłosz zwyczajnie nie był w nastroju...
Posiłek zjedliśmy w zupełnej ciszy, po czym po nim posprzątaliśmy.
-Pójdę ją obudzić...- westchnęłam ciężko i udałam się do naszej sypialni, gdzie sobie spokojnie spała Niki. Bez uśmiechu pochyliłam się nad łóżeczkiem i wzięłam ją na ręce. Ruch ten sprawił, że mała zaczęła się przebudzać, a o to właśnie nam chodziło...
-Hej malutka... Wstajemy...- szeptałam do niej łagodnie -Wiem że jesteś zmęczona, ale trzeba zjeść śniadanko...- wyjaśniłam dziewczynce, przytulając ją do siebie i wychodząc z nią z sypialni. Na stole już czekała butelka z mlekiem, za co podziękowałam Miłoszowi spojrzeniem. Wzięłam ją, po czym przeszłam przez salon i usiadłam z nią na kanapie.
-Masz i zajadaj...- dałam przytulonej Nikoli butelkę, którą mała od razu zaczęła opróżniać. Mimo smutku całej otoczki, sytuacja ta sprawiła że się lekko uśmiechnęłam. Sama nie wiem ile tak siedziałyśmy... A z tego zawieszenia wyrwał mnie Miłek, wychodzący z łazienki. Miał na sobie czarny garnitur i białą koszulę oraz czarny krawat. Muszę powiedzieć szczerze, że wyglądał w takim wydaniu diabelnie przystojnie...
-Daj ją... Musisz się uszykować... Za 2 godziny pogrzeb...- powiedział, siadając obok mnie na kanapie i sięgając po Nikolkę.
-Wygniecie ci koszule...- nie chciałam się zgodzić.
-Natalka...- spojrzał mi w oczy, nie zmieniając pozycji. Westchnęłam tylko i odpuściłam.
-Ale żeby potem nie było "a nie mówiłam!?"- prychnęłam, posadziłam mu na kolanie dziewczynkę i zamknęłam się na moment w sypialni. Wzięłam zeń bieliznę i czarną, ołówkową spódnicę, po czym zamknęłam się w łazience. Wzięłam dość szybki prysznic, po czym wytarłam się dokładnie ręcznikiem i ubrałam wzięte rzeczy. Wtedy rozczesałam włosy i zabrałam się za makijaż. Postanowiłam na taki, który używam codziennie do pracy. Nie zajęło mi to długo i już po max 20 minutach wyszłam z zaparowanego pomieszczenia. Spojrzałam przelotnie na Miłosza bawiącego się z Nikolą i ponownie zamknęłam się w sypialni. Stanęłam przed szafą i otworzyłam ją. Z łatwością wybrałam czarne szpilki, tylko został temat koszuli i marynarki... Zamyśliłam się głęboko, po czym wybrałam prostą, białą koszulę z delikatnymi wzorkami w psie łapki, a na to czarna marynarka. Zadowolona przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam dobrze, jak na to że właśnie szykuje się na pogrzeb... Wzięłam jeszcze parę głębokich oddechów, po czym wyszłam z sypialni. Góral i mała siedzieli na dywanie w salonie i się bawili.
-Chodź do mnie Niki... Musimy się ubrać i uczesać...- zwróciłam się do dziewczynki, gdy do nich podeszłam. Na dźwięk mojego głosu, od razu na mnie spojrzała i się szczerze uśmiechnęła, paplając coś po dziecięcemu... Z delikatnym uśmiechem wzięłam ją na ręce i spojrzałam w dół, na Miłosza.
-Zaraz wracamy...- uśmiechnęłam się do niego i zrobiłam tak jak powiedziałam. Usadziłam małą na łóżku i wyjęłam z komody z jej rzeczami czarną, lekko błyszczącą sukienkę. Dość sprawnie ją w nią przebrałam i usiadłam obok.
-To teraz uczeszemy włoski...- uśmiechnęłam się do niej.
-Nie- spojrzała na mnie.
-Nie?- prychnęłam rozbawiona -Ja ci dam "nie" moja panno!- zaczęłam ją łaskotać. Zadziałało, gdyż mała śmiała się jak opętana. Po chwili przestałam i złapałam za szczotkę.
-To jak będzie?- spojrzałam na nią poważnie, z uniesioną brwią. Skinęła tylko głową, po czym dała się uczesać. Po namyśle zrobiłam jej 2 kitki, które związałam szarymi gumeczkami.
-I panna Nikola gotowa!- obwieściłam, a mała władowała mi się na kolana i mocno przytuliła.
-Już kochanie... Już...- szepnęłam, przytulając ją i głaszcząc po pleckach.
-To jak? Moje dziewczyny gotowe?- do pokoju zajrzał Miłek -Musimy jechać...- powiedział z ciśnieniem w głosie, gdy nasze spojrzenia się spotkały. Skinęłam tylko głową bez słowa i wstałam. Mała nijak zareagowała. Miłek przytrzymał mi drzwi, gdy wyszliśmy na korytarz i ubraliśmy się w kurtki i buty, aby móc wyjść. Ja oczywiście założyłam czarne szpilki, Miłek buty od garnituru, a Nikoli wdzialiśmy błyszczące balerinki z paskiem.
-Chodź maleńka. Idziemy...- pocałowałam Niki w skroń i wyszliśmy, Miłek jeszcze tylko sprawdził czy wszystko zabraliśmy i 10 minut później już jechaliśmy w stronę cmentarza...

NA CMENTARZU
POGRZEB
Niedługo po naszym przyjeździe rozpoczęła się ceremonia. Wszyscy którzy na niej byli (prawie nikt, szczerze mówiąc) byli bardzo przygnębieni, a Niki pochlipywała cicho, wtulona we mnie. Nikt poza księdzem się nie odzywał, panowała prawie grobowa cisza...
Ceremonia w kaplicy trwała gdzieś z godzinę, nie jestem pewna ile dokładnie. Potem była procesja, a na koniec ostatnie ceremoniały związane ze złożeniem trumny do grobu. Wtedy już nie wytrzymałam i po policzkach popłynęły mi łzy. Miłosz mnie przytulił i spojrzeliśmy sobie w oczy. Nie musiałam zgadywać, aby wiedzieć że myślimy o tym samym... O ostatnich chwilach życia Anastazji...
-Nie płacz...- szepnął i jedną ręką starł łzy z moich policzków.
-Ona nie miała nawet 10 lat...- szepnęłam i wtuliłam się w niego, jednocześnie tuląc do siebie małą. Niki całą ceremonię kwiliła, tuląc się do mnie jak rzep do psiego ogona.
-Wiem Natalka, wiem...- westchnął i pocałował mnie w czoło. Potem już nie mówiliśmy nic...

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ
Jest już około 18. Niedługo będziemy kłaść Nikolę spać... Akurat Miłosz gada z kimś przez telefon, a ja siedzę z małą na dywanie i się bawimy klockami. Urocza jest... Z tymi dwoma kitkami jakie jej zrobiłam rano i tym swoim słodkim uśmiechem... Ta mała jeszcze nie ma pojęcia o tym, jak często życie wystawi jej radość na próby...
Łącznie cała ceremonia pogrzebu trwała może ze 2 godziny max. Potem smutni wróciliśmy do domu i zjedliśmy obiad, a następnie położyliśmy Nikolę na drzemkę. Mała spała 2 godzinki, a my wtedy rozmawialiśmy szczerze na wszystkie tematy, leżąc przytuleni na kanapie. Nie chciało nam się przebierać...
-Oby pani Alicja wyzdrowiała...- burknęłam w pewnym momencie.
-Oby. Bez niej mała nie będzie miała nikogo...- zgodził się ze mną Góral. Przez moment trwaliśmy w ciężkiej i przejmującej ciszy.
-Będzie dobrze...- pocieszył zarówno mnie, jak i samego siebie -Musi...- powiedział pewnie, patrząc mi głęboko w oczy. Tylko przytaknęłam ruchem głowy, po czym ponownie się przytuliłam. Siedzieliśmy tak sama nie wiem ile... Z tego transu wyrwał nas płacz Nikoli z sypialni.
-Ja pójdę...- zdecydował Miłek, puścił mnie i wstał, po czym zniknął za drzwiami sypialni. Westchnęłam ciężko i powtórzyłam w myślach jego słowa "Będzie dobrze... MUSI...".
Zjedliśmy na kolacje zwykłe kanapki. Nie mieliśmy ani siły, ani humoru na wymyślanie i gotowanie czegokolwiek innego... Po niej zaś, wykąpałam, przebrałam w piżamkę i uśpiłam Nikolę, podczas gdy Miłosz brał prysznic. Następnie się zamieniliśmy. Ja wzięłam prysznic, a on usiadł zamyślony na kanapie.
-Hej...- szepnęłam, siadając obok niego. Nie odpowiedział.
-Co jest...? O czym myślisz?- spytałam cicho, z troską.
-O wszystkim... Jak nasze całe życie się zmieniło w zaledwie parę miesięcy...- westchnął ciężko i miał rację. Znęcanie się Łukasza nade mną, moja ucieczka od niego i walka o rozwód i udowodnienie mu winy... A teraz jeszcze ta interwencja w domu Nikoli... To naprawdę dużo...
-Wiem że jest wcześnie, ale...- zacięłam się na moment -Może chodź już spać, co?! To był ciężki dzień...- złapałam jego spojrzenie. Mimo że je oddał, nie zareagował.
-Miłosz...- westchnęłam i złapałam go za dłoń -Chodź odpocząć... Przyda nam się...- po raz kolejny spróbowałam go namówić. Co prawda jest jeszcze przed 21, ale ja nie miałam już na nic siły dzisiaj i dobrze wiem że Góral też...
Nagle, Miłek pociągnął za nasze złączone dłonie tak, że mocno mnie przytulał. Westchnęłam po raz kolejny i oddałam ten uścisk. W sekundę otoczyło mnie znajome uczucie spokoju i bezpieczeństwa... Bardzo cenione uczucie, szczególnie jeśli patrzeć na wyczyny mojego popieprzonego ex męża...
Siedzieliśmy tak dłuższy czas i to naprawdę pomogło. Uspokoiliśmy się oboje, pomagając sobie nawzajem... Nabraliśmy pewności że cokolwiek się nie stanie, zawsze będziemy przy sobie...
-Chodź... Idziemy spać...- szepnęłam ponowie, przerywając ciszę i odrobinę się odsuwając.
-Ok..- zgodził się, oboje wstaliśmy z kanapy i trzymając się za ręce poszliśmy do sypialni. Zajrzałam jeszcze do łóżeczka Nikoli, poprawiłam jej kołderkę i położyłam się obok Miłosza na łóżku. Bachleda praktycznie od razu mnie do siebie przysunął i przytulił. Uśmiechnęłam się tylko na ten czyn.
-Dobranoc...- powiedzieliśmy sobie, pocałowaliśmy się czule i chwilę później już spaliśmy, wtuleni w siebie, odegnawszy smutki dnia dzisiejszego w niepamięć... Bałam się tylko tego, co może przynieść przyszłość... Bazując na mojej przeszłości, nie jest to strach bezpodstawny...
CDN.

Co będzie dalej?!
Czy Nikola w ogóle będzie miała szanse poznać swoją prawdziwą rodzinę?!
Co jeszcze się wydarzy?!
Zobaczymy!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

True love is based on trustWhere stories live. Discover now