13.

414 31 6
                                    

NATALIA POW. Na komendzie zjawiłam się pół godziny przed służbą. To już chyba taki mój rytuał... W nawet dobrym humorze usiadłam za biurkiem i przerzuciłam zalegające na moim biurku papiery z zamiarem uporządkowania ich odrobinę. Tak mnie to pochłonęło, że nie zauważyłam jak do pokoju wszedł Miłosz...
-Dla ciebie...- zorientowałam się dopiero, gdy postawił przede mną kubek z kawą. Podniosłam na niego wzrok i mimowolnie się uśmiechnęłam. Nie wiem jak to jest, ale gdy tylko widzę Miłosza, to się uśmiecham i od razu mam zdecydowanie lepszy humor...
-Dziękuję- podziękowałam mu.
-Nie masz za co!- zapewnił mnie z uśmiechem i dodał -Pij żwawo, bo za 10 minut odprawa!- powiedział z uśmiechem.
-10 minut to dużo, mamy czas!- na mój komentarz oboje się zaśmialiśmy. Po chwili jednak się uspokoiliśmy i zaczęliśmy sobie miło rozmawiać, popijając kawę. Takich właśnie zastał nas Jacek, gdy już zostały nam ostatnie łyki napoju.
-Dobrze że jesteście! Dzisiaj pojedziecie bez odprawy...- wpadł do nas z żółtą karteczką w dłoni. A to oznaczało 1, robotę...
-Co tam dla nas masz Jacku?!- spytałam kolegę.
-Bójka w parku Grabiszyńskim...
-A gdzie dokładnie?!- pytałam dalej, abyśmy mieli jak najwięcej informacji.
-Od Pionierskiej... Bardzo blisko ulicy...- wyjaśnił, a my już się zbieraliśmy. Nawet nie zauważyłam tego że w tym pędzie zamieniliśmy się kubkami i ja paroma łykami dokończyłam kawę Miłosza, a on moją...
Może po 10 minutach, już pędziliśmy do wezwania...

JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ
PARK GRABISZYŃSKI OD STRONY ULICY PIONIERSKIEJ
Zaparkowaliśmy opodal i wysiedliśmy z radiowozu. Bójkę namierzyliśmy od razu. O dziwo prosto było się z nimi dogadać i ich rozdzielić... Właściwie nie mieliśmy wiele do roboty...
Wystarczyło parę zdań i etc. po czym podsumowaliśmy interwencję i spisaliśmy notatkę, gdyż nikt nie wniósł sprawy dalej. Zdaliśmy wszystkie informacje Jackowi, po czym wróciliśmy na patrol. Potem była cisza, a jakiś kwadrans później radio odezwało się ponownie:
-Dziewiątka, zgłoście się!?
-Tu 9, co mamy?!
-Wezwanie przekierowane ze 112...
-Kto zgłaszał?!
-Jakiś chłopak, charczał, dyszał, wzywał pomocy...- wyjaśnił, a my spojrzeliśmy na siebie ze zgrozą. Nie zapowiadało się kolorowo...
-Trzeba to sprawdzić, także jedźcie tam na błyskach!- rozkazał, więc je włączyłam, a Miłek depnął gaz do dechy. Nie zapowiadało się kolorowo...
-A wiemy coś więcej?!- spytałam Nowaka -Ambulans w drodze?!
-Kareta już jedzie, a jeśli chodzi o sytuacje to nic więcej nie wiemy...- westchnął nerwowo.
-Dobra, jedziemy tam! Na łączach 00!- zakończyłam i popędziliśmy pod adres.

15 MINUT PÓŹNIEJ
OGRÓDKI DZIAŁKOWE
Zaparkowaliśmy niedaleko, zostawiliśmy radiowóz i zaczęliśmy szybkim krokiem przemierzać ogródki, w poszukiwaniu wzywającego. Rozglądaliśmy się nerwowo, gdyż liczył się czas, a my wiedzieliśmy niewiele...
-Może to żart?!- spytałam, gdyż nikogo nie widzieliśmy.
-Może tak, może nie... I tak musimy to wszystko sprawdzić- powiedział poważnie Miłek.
-Masz rację- zgodziłam się i dodałam -Zacznijmy od lewej...- zaproponowałam. Weszliśmy na otwartą posesję i każde z nas podeszło do innej altanki. Wiedziona przeczuciem otworzyłam drzwi i znalazłam...
-Góral, cholera chodź tutaj!?- wezwałam partnera i weszłam do środka. Była tam trójka nastolatków którym z ust wypływała piana. Cała trójka była nieprzytomna... Sekundy później u mojego boku był Miłosz...
-O krucafiks!- skomentował widząc to co ja.
-Żyją, ale tętno to mają chyba z 200!!- wymienialiśmy się nerwowymi spojrzeniami, badając czynności życiowe tych dzieciaków.
-Powinni tutaj tańczyć, a nie leżeć!- odparł i zaczął klepać chłopaka po policzku -Halo! Budzimy się!?- krzyknął, a ja potrząsnęłam drugim chłopakiem i dziewczyną. Bez skutku...
-Oni chyba coś wzięli i chyba przedawkowali...- powiedziałam załamana. Aż mi łzy poszły do oczu... Tacy młodzi... -Chłopaku, HEJ!! Wstawaj!!- potrząsnęłam nim ponownie. Znów nie podziałało, a Miłosz pogonił Jacka z karetką. Byli po 5 minutach i się nimi zajęli z naszą drobną pomocą. Oboje byliśmy przerażeni. Działaliśmy jak na automacie, schematami...
Potem skontaktowaliśmy się przez radio z Jackiem i podaliśmy mu personalia tej 3 nastolatków. Narkotyki wzięli Michał Bogdaniec, Marek Glinka i Agnieszka Bąk. Co to się teraz z tymi dzieciakami dzieje...?!
W szpitalu pogadaliśmy z rodzicami tych dzieciaków i poinformowaliśmy ich o naszych podejrzeniach... Byli wstrząśnięci i zaczęli obwiniać jedno drugiego. Z trudem udało nam się z Miłoszem ich ogarnąć... Jednakże rozmowa z nimi nic nam nie dała i musieliśmy zacząć od początku, czyli od szkoły... Nagrania z monitoringu załatwiliśmy sobie telefonicznie, ale pogadać i tak z nimi musieliśmy...

True love is based on trustWhere stories live. Discover now