14

593 20 2
                                    

Tak nam mijał czas do chrzcin mafijnych Luci nie lubiłam takich imprez ale to też oznaczało interesy. Nadal zajmowałam się swoim modowym imperium i muszę przyznać że moja firma się rozwijała i odnosiliśmy kolejne sukcesy na arenie modowej oraz otwieraliśmy kolejne atelie w różnych częściach świata. Mogę śmiało powiedzieć że rownalam się już Michelem Korsem czy innymi znanymi projektantami. A jeśli chodzi o świat biznesu mafijnego no cóż Massimo mówił że idzie mi bardzo dobrze bo byłam stanowcza i uparta i widziałam nieraz że mój Czarny jest ze mnie bardzo dumny. Można powiedzieć że prowadziłam swój legalny interes i nie legalny też gdzie odnosiłam w obydwu sukcesy. Zeszłam na dół do ogrodu gdzie Massimo siedział z Luca i się bawili. Uwielbiałam takie widoki i twarz mojego męża uśmiechnięta non stop nie była w tedy zimnym mafioza a kochającym ojcem. Przysiadłam się do moich chłopaków i zwróciłam się do Czarnego.
-Massimo co byś poewidzial gdyby moi rodzice przyjechali.
-Nie widzę problemu Kochanie tylko pamiętaj żeby przyjechali przed chrzcinami tutaj lub po nich.
-Przyjadą przed nimi na kilka dni a dokładnie jutro.
-Lauro czemu nie mówiłaś odrazu że jutro
-Bo i tak byś nic nie zmienił a to jest przed chrzcinami o ile można to tak nazwać.
-Lauro na spokojnie można to tak nazwać tylko ze będzie tam z 200 osób, myślałem że się przyzwyczaiłas do tego
- Tak Kochanie
-Lauro ja musze jechać do willi bo mam trochę spraw do załatwienia i spotkań. Wrócę wieczorem dobrze a Ty zrób jadłospis Mari na wszystkie aby mogli zrobić zakupy.
-Dobrze kochanie
Massimo pocałował Luce a później czule mnie i wyszedł a za nim Domenico.
Przyszla całe szczęście Olka.
-Kochanie dobrze ze przyszłaś
-Lari ale się chujowo czuje
-Wezwać lekarza?
-Nie o to chodzi boję się porodu
-Kurwa Oli dasz radę bo niby kto jak nie ty
-Lari ja się nie nadeje na matkę!!!
-Kochana je też tak myslalam a patrz mam małą istotke i bardzo go kocham. Nie bój się dasz radę a zresztą ja Ci pomogę i Maria też zobaczysz będzie dobrze. Olał moi rodzice przyjeżdżają, nie wiem jak ja wytrzymam z moją matka.
-Ha ha ha teraz Ty się boisz no Lari dasz radę.
Zaczelysmy się śmiać.
-Jedzmy na zakupy i obiad.
-To dobry pomysł.
No cóż i tak zrobiłyśmy zebrałyśmy się na zakupy. Wsiadłyśmy do nowego czarnego SUV-a auta z kierowcą. A za nami jechała jeszcze ochrona. Odkąd nauczyłam się władać bronią zawsze miałam ja przy sobie. Nagle zadzwonił do mnie telefon.
-Witaj Mała jak Ci mija dzień?
-Dobrze Kochanie właśnie jedziemy z Olą i Luca na zakupy później na obiad i do atelie. Ale pewnie ze jedziemy to już wiesz
-Zgadza się ale wróć na kolację. Tęsknię i Kocham Was bardzo. Massimo się rozłączyła a Olka musiała dodać swoje dwa grosze.
- Stara ale ten Twój mąż to żyć nie może bez Was.
- A Twój może?
- No patrz też nie
Właśnie dzwonił Domenico a my zaczęłyśmy się śmiać. A Oli odebrała.
- Kochanie właśnie jedziemy
-Wiem Olu o tym, baw się dobrze i wracaj szybko Kocham Was
Rozłączyli się.
-Lari kurwa ale oni nas jednak kochają.
- Ja i się czasem dziwię
-Ja też
Oczywiście wybuchłysmy śmiechem. Dojechaliśmy już na zakupy. I ruszyłyśmy. Sklep Dolce& Gabanna, Versace, Viktoria Secret, Michael Kors i wiele innych. Dużo rzeczy  kupiłyśmy sobie ale też ja Luce a Olka jeszcze nie  narodzonemu dziecku. Poszliśmy cała nasza trójka na obiad. Zdążyłyśmy wysiąść z auta i wejść do restauracji. Kelnerka odrazu nas miło zatakowala.
-Witam Panie Torricelli
-Dzień dobry
Odpowiedziałyśmy i usiadłyśmy przy stoliku z pięknym widokiem na morze. Widok był piekny i zniewalający.
-Ola kiedy będziesz wiedzieć czy to chłopiec czy dziewczyna?
-Jutro mam wizytę  i idziemy z Domenicem. Ale jestem pewna że to dziewczynka.
-No to chyba dobrze.
- Prawie będą z tego samego wieku.
Zaczelysmy się śmiać. Nagle do restauracji wszedł Massimo z Domenicem. Byłyśmy zdziwione. Razem z Olą byłyśmy zdziwione i zapytałyśmy..
-Co wy tu robicie?
-Przyjechaliśmy żeby zjeść obiad z naszymi kochanymi żonami. Uśmiechnęli się do nas i nas pocałowali.
-Przecież mieliście wrócić dopiero na kolację?
-Tak Kochanie ale zdążyliśmy wszystko załatwić i dołączyliśmy do was .
Zjedliśmy razem obiad.
-Teraz zabieramy Was dziewczyny na najlepsze lody w mieście.
Widzilam Oli uśmiech i w sumie zaczelysmy się śmiać razem.
Massimo też zaczął się śmiać z Domenicem i odparł do nas.
-Dziewczyny nie takie lody jak myślicie. Jestescie zboczone.
Spojrzałam z uśmiechem na Massima i szybko ich zripostowała..
-Kochanie i za to nas kochacie.
Szlismy w czwórkę uliczkami miasta, oczywiście Czarny prowadził wózek z naszym synem. Widziałam z jaką duma idzie z naszym dzieckiem, był taki szczęśliwy i zadowolony. A Domenico z Olą szli za rękę. W sumie wyglądaliśmy jak normalne pary i rodziny, co jakiś czas kłaniali się ludzie mojemu mężowi. Wiedzialam ze Czarny pomaga ludzi finansowo i daje im pracę, dużo ludzi pomimo że on był zimny było dla niego życzliwi i wdzięczni. Szlismy brzegiem morza i wrecie jedliśmy lody. Tak jak mówił Czarny z Młody były one najlepsze. Szlismy wszyscy rozmawiając i się śmiejąc. Zatrzymaliśmy się na chwilę i patrzyłam daleko w morze na horyzacie było widać statki. Massimo podszedł do mnie i mnie przytuli. Przekręcił mnie i mocno namiętnie pocałował.
-Wracamy już.
Wszyscy ruszyliśmy do aut. Wróciliśmy do domu i Luca wstał więc dałam mu pierś ale miałam strasznie mało pokarmu od jakiegoś czasu. Więc poprosiłam Marię żeby zrobiła mu butelek a później go przewinęłam i zabrałam do ogrodu gdzie zjedliśmy w czwórkę kolację, wieczór we Włoszech był dosyć ciepły . Po kolacji Massimo rozmawiał z Domenicem a ja z Olą. Nagle do ogrodu przyszedł Mario i przywitał się ze mną.
-Massimo musimy porozmawiać.
-Chodzmy do biblioteki. Panowie poszli załatwiać swoje interesy a ja z Olą rozmawiałam o ślubie i chrzcuanch w Polsce no i o jutrzejszym  przyjeździe rodziców. Przyszedł Domenico i zabrał Ole do domu a ja udał się do sypialni z Luca. Dałam mu butelkę i uśpiłam a ja poszłam się kąpać. Położyłam się i zasnęłam. Obudziłam się a Massimo trzymał naszego syna.
-Kochanie musisz go nakarmić
-Massimo w podgrzewaczu jest butelka. Dałam mu butelkę.
-Kochanie nie mam pokarmu, po prostu mi zanika.
-Kochanie to nic, a kiedy masz wizytę u lekarza?
-Jutro przed przyjazdem rodziców
-To razem pojedziemy do lekarza a później po rodziców.
-Dobrze. Co się dzieje Massimo?
- Powiedzmy że wszystko dobrze
-Powiedz mi przecież miałam Ci pomagać
- Chcieli odbić nasz statek z ładunkiem broni i muszę się dowiedzieć kto to ale Ty Kochanie  póki co nie kłopocz się. Idź spać a ja nakarmię naszego syna i uśpię go Kocham Cię. Ucałować mnie i zasnęłam.

Kontynuacja 365 dni - Żona gangstera Where stories live. Discover now