#17

59 12 9
                                    

Tak jak sobie na początku zaplanowałem, wyruszyłem w podróż odnalezienia ciała ciotki Olivii Wilson. Po krótkim, lecz intensywnym dochodzeniu dowiedziałem się, gdzie je znajdę. A mianowicie, umieszczone ono było w jednej z kostnic, przy kościele katolickim. Na szczęście nie zdążyli jej pochować, inaczej kazałbym im ją odkopywać co wymagałoby więcej czasu.

Przekroczyłem w końcu bramę przybytku, by ruszyć ku metalowym drzwiom. Gdy zapukałem kilkakrotnie, otworzyły się, a w nich stanął dość niski, łysawy mężczyzna przy sobie w bardzo prostych ubraniach. Zlustrował mnie niechętnym wzrokiem.

-Czego tu?

Wychrypiał, wciąż łypiąc na mnie wzrokiem.

-Przyszedłem obejrzeć ciało Anny Wilson.

-A na cóż to umarłych dusze nachodzić? Masz jakieś zboczenie dziwaku?

Wyraz mojej twarzy stał się wręcz niepokojąco kamienny. Zauważyłem przebłysk strachu na jego twarzy, gdy tylko zobaczył tę zmianę.

-Raczej nie pan jest od tego by oceniać innych ludzi... I to w tym aspekcie.

Przejechałem go nieprzychylnym, wręcz pogardliwym wzrokiem. To co wydobyło się z jego ust świadczyło tylko o jego trywialności.

-Masz pan w ogóle jakieś pozwolenie? Nie wpuszczę cię bez niego.

Sięgnąłem dłonią do jednej z wewnętrznych kieszeni płaszcza pokazując mu wyraźnie napisany dokument na temat mojej specjalności i czym się konkretnie zajmuję. W momencie zesztywniał i niepewnie uniósł na mnie wzrok, po odczytaniu moich danych personalnych.

-Więc co? Wpuścisz mnie, czy mam wejść siłą?

Uśmiechnąłem się kłamliwie, po czym odsunął się w bok w popłochu. W większości ludzie kojarzyli mnie z niekonwencjonalnych środków i zasad działania, jednak jakże skutecznych. Nikt nie chciał mieć ze mną zatargów bo wiedzieli, iż równały się one z ich natychmiastową przegraną. W tej branży nie miałem sobie równych i każdy o tym wiedział. Przemierzyłem krótki korytarz obłożony kamiennymi płytami, które odbijały dźwięki moich spokojnych, choć stanowczych kroków. Ściany miały kolor bladozielony pomieszany z odrobiną niebieskiego.  Cisza panująca w tym budynku była dość ciekawa, choć raczej niepokojąca dla normalnego człowieka. Raczej unikano takich miejsc omijając szerokim łukiem. Niski mężczyzna wyprzedził mnie i otworzył kolejne drzwi przed nami, przez co poczułem nieprzyjemny chłód z wewnątrz. Zmarszczyłem brwi i poprawiłem szal.

Jak po prawej tak i po lewej znajdowały się metalowe chłodnie z szufladami na zwłoki. Błyszczały one w sztucznym świetle lampy, co dawało niepokojący efekt. Kroczyłem wśród nich wertując wszystkie nazwiska na małych kartkach zamieszczonych na drzwiczkach. Zmarszczyłem brwi, nie dostrzegając ciała kobiety. Obróciłem się w jego stronę.

-Masz jeszcze coś na stanie?

-Tak, jest jedno ciało, ale nie zdążyłem go jeszcze spisać.

-Prowadź.

Rzuciłem tonem nie przyjmującym odmowy. Westchnął ciężko, po czym machnął ręką bym za nim podążył. Było to całkiem oddzielne, dużo większe pomieszczenie z basenem wypełnionym formaliną. I faktycznie, na powierzchni zbiornika dryfowały zwłoki nagiej, szczupłej kobiety. Podszedłem, więc bliżej. Przykucnąłem po prawej stronie jej zatopionej twarzy wytężając swój bystry wzrok. Była zupełnie inna niż Olivia Wilson. Znacznie bardziej urodziwa... Ciemne gęste włosy, delikatne rysy, długie rzęsy i symetryczne brwi. Co było zaskakujące jej ciało było w naprawdę dobrym stanie jak gdyby zgon został potwierdzony zaledwie trzy godziny temu, a nie dobę. Potarłem nieco szorstką brodę palcem wskazującym i kciukiem. Pomimo czterdziestu lat, nie było widać szczególnych oznak starzenia się na jej twarzy jak i innych kończynach. Musiała dobrze o siebie dbać, używając tych wszystkich dziwnych specyfików ,,upiększających".

Reflection of Souls «~TAEKOOK~»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz