#9

91 15 4
                                    

Pobyt nasz na festynie, ku mojemu zaskoczeniu przedłużył się znacznie bardziej, niż przypuszczałem. Jednak nie z mojej winy, czy chęci, a samego Kim Taehyunga, który tak dla jasności był tym który nie chciał tu nawet przychodzić. Aktualnie biegał z aparatem w te i we wte. Aż od samego patrzenia odechciało mi się biegania za tym specyficznym człowiekiem. Spokojnym krokiem szedłem wzdłuż zatłoczonych, kolorowych stoisk. Oglądałem pobieżnie rozmaite przedmioty, wynalazki i tym podobne rzeczy, co jakiś czas się zatrzymując by przyjrzeć się bardziej niektórym z nich. Przez moment nawet nie zorientowałem się kiedy stanąłem po środku przejścia w zamyśleniu.

Już mogłem wysunąć kilka istotnych wniosków, po naszym dzisiejszym jakże miłym spotkaniu. Widocznie lubił zwierzęta, a zdradzał to sposób w jaki na nie patrzył. Nie ważne czy był to ten irytujący ptak, pies prowadzony na smyczy przez dostojną kobietę, czy może zaniedbany kot z ulicy. Jego oczy tak samo wyrażały zachwyt, smutek, czy rozczulenie. Gdy spostrzegł samotny, jakimś cudem rosnący między kostkami słaby kwiat, podbiegał o włos nie rozklejając się z jego marnego losu i robiąc kilka zdjęć, pociągając cicho nosem. Kim Taehyung miał w sobie tak wiele nieznanych dotąd emocji, i tak bardzo zmiennych, że zdawało się to nieprawdopodobne. Raz z jego twarzy możesz czytać, jak z otwartej księgi, a za drugim razem kompletnie nie wiesz co teraz myśli.

Bo Kim Taehyung jest bardziej skomplikowany, niżeli może się to komukolwiek wydawać.

Gdy tylko ktoś wpadł na mnie od przodu, ocknąłem się i spojrzałem nieprzychylnie na sprawcę tego bolesnego fizycznie zdarzenia. Warknąłem pod nosem niezadowolony.

-Och! Proszę mi wybaczyć!

Wyrzuciła prędko, na pierwszy rzut oka nastoletnia dziewczyna, kłaniając nisko w skrusze. Jej ciemne włosy spięte były w niedbały kok, sukienka była lekko podniszczona, kilka dziur odznaczało się w tym nieładzie, a mokre plamy i specyficzny zapach wskazywały na to, że jest najprawdopodobniej sprzedawczynią na stoisku z rybami. Już miałem rzucić do niej najgorszą obelgą, jednak mój wyraz automatycznie złagodniał, gdy tylko Kim począł dążyć w moją stronę, w końcu mnie znów dostrzegając. Przecież nie mogłem wyjść ze swojej roli pod żadnym pozorem. To była podstawa.

-Nic się nie stało. Na przyszłość proszę uważać. Taka urodziwa panienka jak ty, nie powinna być tak roztargniona i wpadać na przypadkowych przechodniów.

Uśmiechnąłem się, aż nie zdrowo, a dziewczyna zawstydzona skinęła głową, nie oddając mojego głębokiego spojrzenia.

-O-oczywiście... Jeszcze raz przepraszam.

I już po chwili zniknęła, gdzieś w tłumie, jednak w ogóle mnie ten fakt teraz nie interesował. Znów wróciłem, do śledzącego za nią wzrokiem bruneta. Zaciskał wargę w cienką linię, jakby zastanawiał się nad czymś intensywnie. W końcu znalazł się obok mnie.

-Przyprawisz to dziewczę o zawał.

Zauważył, znów odwracając się w stronę, w którą brunetka uciekła.

-Ale przecież nic nie zrobiłem. Byłem bardzo uprzejmy i kulturalny... Tak czy inaczej, widział Pan już wszystko?

-Tak, do końca zostało tylko pięć stoisk. Ale nie było tam nic wartego szczególnej uwagi.

Skinąłem tylko głową rozumiejąc. Po chwili nastała cisza, przerywana jedynie rumorem wykłócających się, czy licytujących się ludzi. Tą nieco niezręczną pustkę przerwał nagły dźwięk burczącego brzucha. I to nie mojego. Spojrzałem nieco rozbawiony, na speszonego, zdziwionego Kima, który westchnął w rezygnacji i oplótł swój brzuch ramionami.

-Ktoś tu zgłodniał.

Zauważyłem rozbawiony, a Kim rozglądnął się zaczerwieniony dookoła, jakby upewniając się, czy aby nikt tego nie usłyszał.

Reflection of Souls «~TAEKOOK~»Where stories live. Discover now