#10

81 12 0
                                    

-Co Pan wyprawia?

Zapytał ani trochę nie kryjąc swojego niezadowolonego tonu, od razu odwracając się w tył, gdzie aktualnie stałem.

-Tak szybko Panicz idzie, aż dostałem zadyszki nie mogąc cię dogonić. Masz bardzo dobrą kondycję.

-Doprawdy? A czyż nie chciał Pan przypadkiem bezkarnie przyglądać się mojej prywatności?

Uniósł jedną brew podejrzliwie, wyłączając aparat i opuszczając na szyji, którą otarł nieco szorstki pasek.

Niech to szlag!

-Po cóż mi to robić bez pańskiej zgody? Byłbym głupcem, gdybym przy tak obiecującej osobistości się tak zachował.

Zmierzył mnie jeszcze nieprzychylnym wzrokiem, po czym odpuścił i ruszył we wcześniej obranym sobie kierunku.

Było blisko...

-Co Pan rozumie przez ,,obiecującą osobistość"?

Dopytał nadal dążąc przed siebie, a ja dorównałem mu kroku.

-Uważam, że pańska osoba jest doprawdy interesująca. Nie często spotyka się tak oryginalnych ludzi. Jest Pan ułożony i sprytny, inteligentny również. Kto nie chciałby mieć ku sobie takiego kompana?

Rzucił na mnie wzrok ciężki do odgadnięcia, choć tylko na zaledwie dwie sekundy. Jego brwi nadal były ściągnięte.

-Nie przypuszczałem usłyszeć czegoś takiego. Ale miło mi, że tak mnie postrzegają osoby z zewnątrz.

-Czy ja jestem osobą z zewnątrz? Znamy się już trochę, chyba nie jestem Paniczowi taki obcy.

-Nadal nie wystarczająco.

-A ileż potrzeba czasu?

-Takich rzeczy nie da się odmierzyć.

Dodał widocznie chcąc zakończyć tę dyskusję. Jednak ja nie poddaję się tak łatwo.

-A jaki jest panicz od wewnątrz?

Jego oczy poszerzyły się, ramiona spięły, usta zwęziły, a dłonie zacisnęły na kieszenaich brązowego płaszcza. Widocznie uczuł się zakłopotany. Uśmiechnąłem się niewidocznie.

-Tego nikt nie wie, nawet ja sam. I nikt się nigdy nie dowie.

-Zakład?

-Słucham?

-Zaręczam, iż prędzej czy później, dowiem się kim tak na prawdę jest Panicz Kim Taehyung.

Wyrecytowałem dumny, patrząc prosto w jego ciemne oczy z nieco wyzywającym wyrazem.

-Nigdy nie widziałem, aż tak zuchwałej osoby, jak Pan, panie John. Niedorzeczne.

Burknął, nadal zaciskając dłonie na sztywnym materiale. Po pół godzinie, zaczynałem dopytywać się, dokąd tak dokładnie dążyliśmy, gdyż nie zdradził mi wielu szczegółów, gdzie się udajemy. O dziwo, nie chciał udzielić mi żadnej odpowiedzi, a nawet podpowiedzi. Jednak kojarzyłem tę okolicę dość dobrze, choć nie często nią przechodzę. Kilka drzew wzdłuż drogi, ozdabiając nieco poszarzały krajobraz. Dorożki z ciemnymi jak smoła końmi. Dość duża ilość ludzi. Małe sklepiki i kawiarenki witały przechadzających, a wystawy cieszyły oczy. W końcu zatrzymaliśmy się przed miejscem, którego dotąd nie zdołałem spostrzec. Była to jedna z niewielu wystaw fotografii.

-Wejdziemy do środka?

Skinął głową w ciszy, popychając drzwi wejściowe. Zniknął za drewnianą płytą, więc sam podążyłem w tamtym kierunku. Po przekroczeniu progu, mogłem przyznać, iż to miejsce miało swój ciekawy charakter. Ściany miały barwę głębokiej czerni, co idealnie podkreślało będące tu fotografie. Były one ulokowane w złotych, grubych ramkach, a tuż pod nimi widniały imiona znanych, lokalnych fotografów. Podłoga była najzwyklejszym w świecie wylanym betonem, bez zbędnych zdobień, co tylko podkreślało surowość i tajemniczość tego miejsca. Z tego letargu wyrwał mnie męski głos, jednak nie należał on do Kima.

Reflection of Souls «~TAEKOOK~»Where stories live. Discover now