#2

140 17 2
                                    

***

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

***

~Jeongguk~

Przetarłem zmęczoną twarz, gdy tylko promienie słoneczne, zaczęły intensywnie drażnić moje rozespane oczy. Mimo wszystko czułem się w miarę wypoczęty i pełen świeżej energii. Dlatego zerwałem się prędko z łoża ze zbyt odstającymi sprężynami, które nieprzyjemnie miejscami wbijały się w mój kręgosłup i szybkimi krokami podążyłem w stronę łazienki, gdzie w przygotowanej już przez gosposię misie przemyłem twarz. Uraczyłem skórę chłodną orzeźwiającą cieczą co wyostrzyło moje wszystkie bodźce, aż jej krople spłynęły kolejno przez moją szyję, aż do odkrytego przez odpięte guziki koszuli nocnej torsu.

Uniosłem powoli twarz i spojrzałem na własne odbicie w lustrze. Skrzywiłem się nieco, na malujący się przede mną widok. Zarysowane, niczym ołówkiem worki pod oczami, lekki zarost, niemal niewidoczny, ale jednak. Nie czekałem dłużej by wytrzeć twarz miękkim ręcznikiem niezbyt delikatnie. Odsunąłem go od twarzy i wcale nie było lepiej. Westchnąłem więc przeciągle zrezygnowany. Już po kilku minutach w końcu ogolony, w ruchu począłem ściągać z siebie ubranie senne, by zamienić je na bardziej wyjściowy strój. Nie miałem ich jakoś wybitnie wiele, ale w tym chaosie znalazła się biała, już lekko wypłowiała koszula i czarna w jednym niewielkim miejscu przetarta kamizelka. Naciągnąłem na nogi ciemne materiałowe spodnie spoglądając w międzyczasie za nieco nieszczelne okno. Musiałem wyglądać dość nietuzinkowo skacząc na jednej nodze przez pół pomieszczenia. Pogoda dzisiejszego dnia była dość udana. Nawet słońce raczyło nas odwiedzić, choć często się to nie zdarzało. To był dobry znak.

Gdy tylko byłem już całkiem przygotowany, pani Hudson jak w zegarku pchnęła delikatnie prawym biodrem drzwi, mając w dłoniach metalową tackę z różnymi smakołykami. Przyglądałem się zawartości, zapinając kolejno guziki na oślep.

-Dzień dobry.

Wyćwiergotała młoda kobieta z szerokim, jasnym uśmiechem. Najwidoczniej humor jej dzisiejszego ranka dopisywał.

-Witaj Jane.

Położyła ostrożnie tacę na moim zapełnionym bardzo ważnymi przyrządami i papierami biurku. Zacisnąłem pięść z rana wyprowadzony powoli z równowagi.

-Mógłby Pan raz od czasu tutaj sprzątnąć. Już nie mam gdzie tacy panu postawić.

Zauważyła nieco poruszona, ale nie przestawała się ciepło uśmiechać. Już miałem ochotę coś powiedzieć zdenerwowany, ale sobie w ostatniej chwili darowałem. Już dawno powinienem do tej niefrasobliwej, krzątającej się po moim mieszkaniu kobiety przywyknąć, ale nijak nie potrafiłem. Mimo to jej obecność sprawiała, że ten dom jeszcze siłą rzeczy stoi, czy istnieje. Czasami moje pomysły są naprawdę szalone i nie raz naraziłem całą kamienicę na ogromne straty, przez moje wymyślne eksperymenty.

A co najważniejsze, gdyby nie ona najpewniej umarł bym z głodu i skończyłbym jako pożywienie dla dzikich psów.

Nie uśmiechał mi się taki koniec. Dlatego ją zatrudniłem. Kompletnie nie miałem rąk do gotowania. Cokolwiek bym nie przygotował, nadawałoby się jedynie do izolacji zagrażając ludzkiemu istnieniu, albo aby użyć jako broń do przyszłej wojny. Dlatego przyjmę wszystko co dziewczyna mi oferuje.

Reflection of Souls «~TAEKOOK~»Where stories live. Discover now