#19

50 12 3
                                    

Następnego ranka, pomimo pobudki i czekającego obok łóżka śniadania, wlepiałem uporczywie wzrok w biały sufit. To co aktualnie działo się w mojej głowie, czyli istny haos, było ostatnio dość częstym zjawiskiem. Milion rozszalałych myśli wirowało w mojej świadomości i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego... jednak nie tym razem. Zbyt często dotyczyły one jednej i tej samej postaci.

Co za podstępność, wzbudzać we mnie współczucie, którego nie znam.

Zmarszczyłem brwi w skupieniu.

I te ładne oczka, które przez łzy myślały, iż się złamię widząc je w tym stanie żałości...

-Nie doczekanie.

Urywistym ruchem przeniosłem się do siadu i zszedłem z łóżka. Kątem oka spojrzałem na już z daleka pachnący posiłek. Była to owsianka na mleku, moja ulubiona. Chwyciłem w dłoń miskę i łyżkę, biorąc już jeden kęs do ust. Ruszyłem w stronę gabinetu, a później kuchni, by móc usiąść przy stole, jak cywilizowany człowiek. Kobieta z chustą zawiązaną na głowie ruszała żwawo biodrami nucąc pod nosem nieznaną mi melodię i mieszając w garnku jakiś wywar. Po zapachu rozpoznałem, iż jest to zupa z warzyw. Mocnym pociągnięciem przesunąłem krzesło, które sunęło głośno po drewnianej, nieco startej podłodze. Dźwięk ten był dość nieprzyjemny, dlatego kobieta wręcz podskoczyła w miejscu, piszcząc zdecydowanie zbyt wysoko. Aż uszy mnie zabolały, przez co się skrzywiłem.

-Ciszej...

-Matko kochana, ale mnie Pan wystraszył Panie Jeon.

Powiedziała pełna wciąż intensywnych emocji. Nic nie odpowiedziałem, tylko dalej rozkoszowałem się smacznym śniadaniem. Kobieta pokręciła głową.

-Niech się Pan cieszy, iż wytrzymuję jeszcze w Pana posiadłości. Inna to by po jednym dniu zrezygnowała, widząc co tu ją czeka.

Odwróciła się z powrotem do gotowanego przez siebie dania.

-To ja sam się sobie dziwię, iż wytrzymuję z taką kobietą jak Pani, Pani Hudson.

-Tak, naprawdę godne uznania.

Za klaskała w dłonie, ale wyczułem również uśmiech na jej twarzy. Jane Hudson była pogodną osobą, co czasami niesamowicie denerwowało.

-Ma Pan dziś jakieś szczególne plany?

Zagadnęła, dosypując przypraw do zupy. Ja z kolei już kończyłem swój posiłek. Wytarłem usta o serwetkę.

-Jeszcze nie wiem, na pewno mam w planach się z kimś spotkać.

-Och! Czyżby ktoś Panu bliski? Nigdy się Pan z nikim nie spotyka poza pracą... Znam ją?

Odwróciła się w moją stronę pełna zaintrygowania. Moja mina z kolei była tak bardzo bez emocji, że po części, aż przerażająca. Rozchyliła usta.

-O matko! Czyżby ktoś ujarzmił Pana Jeon Jeongguka?!

Zakryła usta z szoku. Wywróciłem oczyma.

-Nie wiem o czym mówisz i chyba nie chcę wiedzieć.

Uniosła palec wskazujący u prawej ręki do góry ze stanowczym wyrazem.

-Moja kobieca intuicja nigdy się nie myli w takich sprawach! Jaka ona jest? Ładna? Z jakiej rodziny pochodzi? Była Pana klientką?

Zadawała na raz tyle pytań, aż odechciało mi się jej dalej słuchać i tego nie zrobiłem. Po prostu wyszedłem z pomieszczenia, umyłem twarz i zęby, po czym ruszyłem do przedsionku zarzucić swój płaszcz. Będąc gotowym, udałem się na zewnątrz. Gdy tylko dostał się do mnie chłodny, siarczysty wiatr, przymknąłem oczy nie zadowolony. A gdy tylko je powoli otworzyłem, zauważyłem przed sobą wpatrzonego we mnie samego Kim Taehyunga z wymalowaną na twarzy, prawdziwą wściekłością i żalem. Gdy tylko kolejny raz zamrugałem i miałem coś powiedzieć, on zniknął, jak gdyby nigdy nic. Rozejrzałem się w okół nieco zdezorientowany.

Reflection of Souls «~TAEKOOK~»Where stories live. Discover now