#27

59 10 2
                                    

Następny dzień nastał, dając o sobie dosadnie znać poprzez wpadające przez szybę jasne strumienie światła... I dziwny, obcy, aczkolwiek przyjemny dotyk, który dość szybko mnie zbudził. Ciężar na moim ciele jaki na sobie miałem, był dość odczuwalny, a kręgosłup i kark niesamowicie mnie bolały od twardego podłoża, na którym zmuszony byłem tej nocy spać. Mając wciąż zamknięte oczy i spokojny, nieco senny jeszcze oddech, mogłem dokładnie poczuć delikatne posunięcia obcych opuszków palców na moich odsłoniętych, wystających obojczykach przez rozpiętych w koszuli kilka guzików. Zmarszczyłem brwi w chwilowym zastanowieniu i powoli uchyliłem jedno oko by móc spojrzeć na sprawcę mojej nagłej pobudki. Tak jak można się było tego spodziewać, był to nasz podejrzany o ciemnych włosach, który ze skupieniem w czekoladowych oczach i dużym zafascynowaniem sunął wzrokiem za swoimi zręcznymi i zadbanymi palcami, które tak niepewnie po tej mojej konkretnej części ciała wędrowały. Nikły uśmiech zadowolenia wpłynął na moje usta z powodu nieświadomości Kima o złapaniu go przeze mnie na gorącym uczynku. Po jego twarzy widać było tą delikatność i ostrożność. Jego dolna warga była lekko przygryziona, a głowa przylgnięta do mojego torsu. Postanowiłem przymknąć z powrotem oczy, udając że śpię. Miałem niesamowitą ochotę się z nim podroczyć, dlatego niespodziewanie wzmocniłem chwyt dłoni wokół talii mężczyzny, który sparaliżowany i zbity z rytmu wytrzeszczył oczy z przerażenia.

-Nie spodziewałem się, iż lubujesz się w dotykaniu innych w momencie, gdy są tego nie świadomi.

Wyszeptałem niskim, nieco zachrypniętym po nocy głosem. Spięcie jego ciała było wręcz niespotykanie mocne co bardzo dobrze poczułem na własnym ciele, przez to jak blisko się stykaliśmy, prawie każdą jego częścią. Lica towarzysza zabarwiły się intensywnym różem, gdy tylko dotarły do niego moje słowa. Gwałtownie zaczął się wiercić i wyrywać, ale im bardziej się wysilał, tym mocniej się zaciskałem. Nie mogłem dać mu się tak szybko ulotnić.

-Gdzie panicz ucieka? Poleżmy jeszcze chwilę.

Zacisnąłem palce na jego prawym i lewym boku.

-N-nie, już słońce świta. C-czas już wracać.

Zmarszczyłem brwi.

-Dlaczego? Źle ci tu?

-Przecież mam dziś pracę.

-Doprawdy...

Skinął wielokrotnie głową, wciąż ściśle przyciśnięty do mojej klatki piersiowej. Nigdy nie byłem litościwy.

-Rozumiem...

Wbiłem spokojny wzrok w zdobiony nad nami sufit.

-Z mojego kalendarza w głowie wynika, że jest dziś niedziela, a co za tym idzie jest dzień wolny. Jednak zawsze mogę się mylić.

Wzruszyłem ramionami. Doskonale dostrzegłem wpływające na jego twarz zażenowanie własną głupotą. Przymknął oczy i wypuścił ciężko powietrze spomiędzy warg.

-No dobrze, skoro paniczowi tak się śpieszy, to nie ma sensu tracić więcej czasu.

Powiedziałem, puszczając go, dzięki czemu od razu odskoczył od mojego ciała, stając na proste nogi i wzdychając z ulgą. Gdy sam się podniosłem, przeczesując palcami rozmierzwione włosy, nie potrafił na mnie spojrzeć wbijając wzrok w pokrytą kurzem posadzkę. Poprawiłem jeszcze dość mocno pomiętą koszulę, która wyglądała jakby przeszła bardzo dużo. Stał przez chwilę, co rusz zerkając na nią i na mnie, po czym ze zirytowaniem dodał:

-Nie chciałem jej zmiąć... To Pan mnie do tego zmusił, panie Jeon.

Uniosłem na niego zaciekawiony wzrok.

Reflection of Souls «~TAEKOOK~»Where stories live. Discover now