#7

114 14 3
                                    

~Jeongguk~

Siedząc w ciszy w swoim gabinecie, przerywanej dźwiękiem bladego papieru, przerzucałem ze spokojem sterty gazet i różnorakich zdjęć, których już nie małą kolekcję sobie uzbierałem. Ich ilość była zadowalająca dla oka, a nawet dla niektórych przerażająca, zajmując prawie połowę tego tajemniczego, skąpanego w półmroku pomieszczenia. Każda z nich przewijała się przez moje widocznie zmęczone eksperymentami, mimo to zwinne dłonie. Pomimo tego, iż mój wzrok całkowicie skoncentrowany był na tych przedmiotach i reportażach, zdawałoby się iż ten widok jest zupełnie normalny z perspektywy osoby trzeciej. Człowiek doszukujący się nowinek ze świata, nowych rozwiązań i planów. Po części tak było... Jednak nic bardziej mylnego. Tak naprawdę mój rozległy umysł splątany był dziwnymi analizami i przemyśleniami, które tak niebezpiecznie wczołgały się na piedestał moich szalenie skomplikowanych myśli. W głowie słyszałem głosy i widziałem niecne obrazy ludzkiego upadku. Uśmiechnąłem się nieco pod nosem z wyrazem pewnej drwiny. Gdy tylko coś czytałem mój mózg chłonął dosłownie wszystko nawet nie skupiając się na danym tekście. Jak sama woda, wchłaniając się po przebytej kąpieli w delikatną fakturę skóry. 

Podniosłem się z jednym z najbardziej interesujących mnie czasopism. Przygryzłem wargę w zadowoleniu i przeczesałem wolną dłonią przydługie kosmyki czarnych niczym otchłań włosów. Przed moimi tęczówkami znajdował się właśnie ciekawy artykuł na temat okrutnej i przeraźliwej sytuacji w  rodzinie arystokratów- Wilson. Niemy śmiech uwiązał się w moich ustach, napotykając fragment z trudnym dochodzeniem milicji i służb. 

-Jakimś dziwnym trafem, sprawa nie została doprowadzona do końca. Ha! Wręcz nawet nie zaczęta! Cóż za niedołężność naszych sprawiedliwych.

Miało miejsce kolejne morderstwo, nad którym pastwiło się za pewne wielu, drwiąc i ciesząc się z zawiści lub drżąc z przerażenia możliwością podzielenia ich marnego losu. Tak naprawdę byłem przekonany, iż prędzej czy później zostanę wybłagany, o zjawienie się na miejscu zbrodni. To była tylko kwestia czasu nie dłuższa niż kilka godzin, aby z płaczem i bezsilnością, ta drobna kobieta wtargnęła w moje skromne progi. Dlatego zasiadłem na moim wygodnym fotelu, rzucając papier na zapełniony blat i czekałem cierpliwie. Okazało się, iż ta chwilowa bezczynność w ciszy sprawiła, że moje dotychczasowe myśli znów zmieniły swój tor. 

Czy Kim zorientował się, że nie jestem wcale Johnem? 

-Mało prawdopodobne...

Mruknąłem cicho pod nosem, pocierając w zastanowieniu świeżo ogoloną brodę. Wiedziałem, że po tym jak zapewniłem mu nocleg, tak prędko nie odetnie się od mojej osoby nawet jeśli by tego chciał z całych sił. Można było od początku przewidzieć, iż będzie chciał coś w tym kierunku zrobić, co można rozpoznać po sposobie jego zachowania i postawy. Widocznie trzymał się swoich zasad, które sobie postanowił. Nie ważne jaka by ona była i jaką cenę by za nią zapłacił. Przykład miałem z tym cholernym aparatem. Tak więc od momentu, w którym wpadłem na pomysł zaprowadzenia go do gospody, postarałem się by nawet uwiecznić mój fałszywy podpis na starym papierze.

Bo przecież logicznym było, iż nie mógł poznać się na mnie bardziej niżeli mu na to pozwolę. A to poznanie się będzie na granicy najniższego jego stadium.

Może i wejdę w jego poukładane, skropione monotonnością życie z brudnymi buciorami, ale czy to nie było w porządku? Dlaczego miałyby mnie interesować jego dalsze losy. Gdy tylko poznam oczekiwaną przeze mnie prawdę, która była celem, priorytetem, taka osoba jak Kim Taehyung przestanie dla mnie w ogóle istnieć, nawet jeśli okaże się, iż jest niewinny.

Bo ja nie przywiązuję się do ludzi. Przychodzą i odchodzą. Uśmiechają szczerze, a z czasem kłamią bez opamiętania. Ludzie są bryłą najobrzydliwszego plugastwa, najbardziej strawionego poczucia empatii i zniekształconym cieniem samego Boga. Jeśli tak zwany ,,Bóg" w ogóle istnienie. Podważyłbym to pierwszym lepszym argumentem czy faktem. Bo to ja byłem Bogiem własnego losu, to ja jestem Panem, który stawia sobie kolejno pionki, które ma zamiar zrealizować. Bo byłem Jeon Jeonggukiem, który nie znosi porażek i manipulacji innych. A właściwie to manipulowania mną samym.

Reflection of Souls «~TAEKOOK~»Where stories live. Discover now