#36

49 8 7
                                    

- Puść mnie!

- Nie - odpowiedziałem niewzruszony na jego protesty. Jeszcze mocniej przyciągnąłem go do siebie, oplatając z całej siły dłoń na jego talii.

- Gdzie idziemy?! Muszę ich znaleźć! Znaleźć za wszelką cenę!

- Dlaczego?

Przez moment zamilkł ciężko oddychając.

- Nie twoja sprawa!

- Mylisz się. To co dotyczy ciebie, dotyczy również mnie. Jestem twoim przyjacielem, Taehyung.

Już miał coś odpowiedzieć, ale go wyprzedziłem, zatrzymując nas na samym środku pustej ulicy, gdzie tuż obok przebiegły dwie małe myszy, chcąc znaleźć schronienie, by przetrwać. Niestety był to codzienny widok i Londyn miał z tym duży problem. Stanąłem przed nim twarzą w twarz, skupiając całą swoją uwagę na jego mimice. Widziałem po mowie ciała, że przygotowywał się do biegu, by mi uciec. Postąpiłem krok do przodu, co sprawiło, że dzieliło nas jedynie kilka centymetrów. Gęsta, biała mgła spowodowana wilgocią nocnych opadów i wzrastającą temperaturą, zaczęła przedzierać się przez poboczne uliczki niczym bezkresna otchłań, docierając również do nas. Jego zaczerwienione oczy wyglądały jak gdyby chciały mnie zahipnotyzować, bym sobie odpuścił, jednak ja nigdy nie odpuszczałem.

- Nie zbliżaj się do mnie - wysyczał, jednak nic nie zrobił. Nadal stał w tym samym miejscu, wciąż lekko drżąc. Starał się zapanować nad własnym ciałem.

- Nie chcesz tego. To czego pragniesz i potrzebujesz w tej chwili jest właśnie moja obecność.

Nasze pole widzenia wokół zaczynało być nieco ograniczone. Zaczął rozglądać się wokół zdezorientowany. Zdawało się jakby otaczała nas jedynie nicość. Zaczął jeszcze głośniej oddychać i panikować.

- Mgła?

Wyszeptał pod nosem, a jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w zawrotnym tempie. Dopiero wtedy zorientowałem się, że zaczynał powolnie wpadać w atak paniki. W końcu całkiem zamilkł i się nie ruszał.

- Taehyung?

Obserwowałem go bardzo uważnie. Nic, zero jakiejkolwiek reakcji. Choćby drgnięcia. Po chwili dotarł do mnie jego przepełniony żalem głos.

- Jak m-mogłeś mi to zrobić... k-kochanie... D-dlaczego? Dlaczego?!

Dopiero w połowie tego co szeptał zrozumiałem, że nie mówił do mnie. Mówił do tego mężczyzny - Williama.

- D-dlaczego musiałeś o-okazać się k-kimś zupełnie i-innym... z-zatajać p-prawdę... czym sobie zasłużyłem n-na taką n-niesprawiedliwość?...

Z jakiegoś powodu te właśnie słowa trafiły we mnie z niesamowitą siłą. Poczułem mocne ukłucie w klatce piersiowej.

- Z-zdrajco! D-dlaczego mnie z-zdradziłeś?! O-ośmieszyłeś?!

- Taehyung, spokojnie.

- D-dałem się tak ł-łatwo nabrać...

- Posłuchaj mnie - powiedziałem starając się samemu zachować spokój. Ująłem w dłonie jego wykrzywioną twarz, na której przewijały się dziesiątki emocji na sekundę. Sam wyczerpywał swoje własne siły.

- W-wciąż robisz coś za moimi plecami, p-po tylu latach... k-kazałem ci n-nie wracać... a ty t-tak po p-prostu mnie zlekceważyłeś.

- Tae, spójrz na mnie. W moje oczy. No już!

Gładziłem jego lica uspokajająco, starając się być czułym, jednak nie dawało to zbyt wiele. Jego świadomość tego co dzieje się tu i teraz zaczynała się mocno zacierać z każdą chwilą. Dostrzegając rozprzestrzeniającą się nieobecność w jego oczach, nie mogłem stać bezczynnie, musiałem coś zrobić. Jeszcze ta cholerna mgła w niczym nie pomagała.

Reflection of Souls «~TAEKOOK~»Where stories live. Discover now