#5

102 17 0
                                    

Kończąc już swego drinka, odłożyłem ze stukotem delikatny kieliszek i rzuciłem beznamiętnie na drewniany blat pieniędzmi. Dziewczyna od razu zareagowała, chwytając za srebrne monety i uśmiechnęła nieco kokieteryjnie. Jednak nie zabawy mi były w głowie. Tym bardziej, iż mój podejrzany leży nieprzytomny na tym jakże twardym blacie. Szturchnąłem ciemnowłosego jednym palcem, z początku delikatnie, a gdy tylko nie doczekałem się reakcji, trochę mocniej, jednak nadal ani drgnął.

-Panie Kim, proszę się obudzić. Chyba czas wracać.

Naprawdę mężczyzna był niczym omamiony, kompletnie odcięty od rzeczywistości. Westchnąłem przeciągle, po czym chwyciłem za ramię nieprzytomnego Kima, by zarzucić ją za kark i pomóc mu wstać. To było do prawdy problematyczne, gdyż w ogóle się nie ruszał, nawet nie stawiał początkowo kroków. Skinąłem tylko kobiecie i bez słowa wyprowadziłem nas z zatęchłego lokalu. Cały jego ciężar spoczywał na mych silnych ramionach. Po kopnięciu niezbyt delikatnie drzwi, chłodny, wręcz mroźny wiatr dopadł me rysy, przez co wyraźnie się skrzywiłem. Jesień doprawdy była bezwzględna. Całe szczęście byłem dość solidnie odziany w ciepłe rzeczy, jednak nie mógłbym powiedzieć tego samego o osobie będącej tuż obok. Jego rozpalona od nadmiaru alkoholu twarz była zbyt rozgrzana, a jeden podmuch nieustępliwego wiatru nabawi go okropnej choroby. Tym bardziej, że miał na sobie tylko cienką koszulę i lichą narzutę.

-Panie Kim... 

Powiedziałem spokojnie nachylając się do jego ucha.

-Panie Kim! gdzie pan mieszka?

Dopytałem próbując się z nim jakkolwiek skontaktować. Mężczyzna tylko mruknął pod nosem niezrozumiale, a ja począłem rozglądać się dokoła, by zorientować się w sytuacji. Najprościej byłoby wziąć go do siebie, ale to nie miało możliwości bytu. Kim Taehyung za wszelką cenę nie mógł dowiedzieć się czym się zajmuję. Mógłby nabrać pewnych podejrzeń. Dlatego postanowiłem zawitać w dobrze znanej mi gospodzie, w której niegdyś często bywałem. Dlatego ruszyłem z lekko trzęsącym się już z chłodu ciemnowłosym, który w końcu raczył poruszać nogami. Mimo to jego głowa bezwładnie oparła się o moje ramię.

On faktycznie spał.

Szczerze powiedziawszy nie przewidziałem takiego scenariusza, jeśli chodzi o nasze spotkanie. Jednak nie mogłem narzekać. Dowiedziałem się paru istotnych rzeczy, które na pewno sprowadzą mnie prędzej czy później do odkrycia prawdy. Gdy tylko Taehyung zacisnął lewą dłoń na moim również lewym nadgarstku, który przytrzymywał jego przedramię, rzuciłem okiem na jego spokojne oblicze. Znajdowało się w półmroku, łamanym samotną latarnią. Od jej słabego światła odbiła się drobna, płynna, słona kropla, która niepostrzeżenie wyciekła spod rzęs nieświadomego jej mężczyzny. Zmarszczyłem brwi. Najwidoczniej musiał śnić o czymś bolesnym, albo chociażby myśleć. Jenak nie przejąłem się tym, zapominając dość szybko. Ciało panicza nie było wcale takie lekkie jakby się mogło wydawać.

Już po dziesięciu minutach drogi w końcu dotarliśmy do wyczekiwanego przeze mnie miejsca. Popchnąłem prawą ręką drewniane, dość proste drzwi i próbowałem bez przeszkód podprowadzić nadal śpiącego Kima. Powoli podszedłem do recepcji, gdzie zasiadała starsza kobiecina o już lekko siwawych włosach. Jej twarz opruszona była widocznymi już oznakami kwiecia wieku, a dłonie również nie zostały oszczędzone. Przywitałem się z nią właściwie.

-Chciałbym wynająć pokój jednoosobowy na jedną noc.

Kobiecina skinęła tylko głową, przyglądając się nieprzychylnie nieprzytomnemu mężczyźnie, jak i mi również. Wyraźnie czuła zapach sączącego się z młodego człowieka alkoholu. Schyliła się pod blat i wyciągnęła przerdzewiały już klucz, kładąc na blacie. Wyciągnąłem z lekkim trudem sakwę i podałem jej kilka banknotów. Podpisałem jeszcze zapłatę i ruszyłem z towarzyszem w stronę pokoju numer pięć.

Po przekroczeniu pomieszczenia wcale nie byłem zdziwiony zastanym widokiem. Drzwi niesamowicie skrzypiały, co wskazywało na wiekowość tego miejsca. Jedno drewniane łóżko po środku z białą pościelą, mały lichy stolik nocny i nieduża szafa na ubrania. Tylko samotna lampa naftowa oświetlała skromne pomieszczenie.

Ułożyłem ostrożnie ciemnowłosego na niezbyt wygodnym łóżku, tak aby nie spadł przy niespodziewanym ruchu. Zadziwiające było to, jak bardzo byłby teraz zdatny na jakikolwiek czyn. Tak naprawdę każdy mógłby zrobić z nim cokolwiek, a on nawet by nie zareagował. Pokręciłem głową z lekka rozbawiony. Człowiek jest tak słabym tworem... 

Zostawiając już w spokoju młodego mężczyznę, przypomniała mi się dość istotna sprawa. A mianowicie brak aparatu Kim Taehyunga. Najprawdopodobniej bał się przynieść go ze sobą z myślą, że znów mogę spróbować go uszkodzić. Doprawdy ostrożny i zapobiegawczy z niego gość.

-Wielka szkoda. Chętnie bym sprawdził co się w nim takiego kryje.

Wyszeptałem bardziej do siebie krążąc po niewielkim pokoju. Księżyc świecił już w swej całej okazałości, rozdmuchując na boki natarczywe obłoki. Nawet gwiazdy zaświeciły jakoś jaśniej niż zazwyczaj. Najprawdopodobniej zbliżała się już północ. Akurat zapomniałem wziąć ze sobą zegarka, więc musiałem zdać się na moją intuicję. Ściągnąłem mu tylko przeszkadzające buty i zgasiłem lampkę. Widać było ich porządne wykonanie, więc też zapewne kosztowały nie mało. Od razu można było się domyśleć, iż ma smykałkę do zarabiania pieniędzy. Więcej na niego nie spoglądając, wyszedłem beznamiętnie z pokoju zamykając drzwi. Pożegnałem się tylko ze staruszką odprowadzającą mnie ciekawskim wzrokiem i wyszedłem na zewnątrz.

***

Docierając w końcu do nazbyt dobrze znanej mi kamienicy, zauważyłem iż w środku mojego mieszkania nadal się świeci. Zmarszczyłem brwi. Już miałem otwierać drzwi, gdy ktoś mnie uprzedził.

-Panie Jeon! Proszę wejść do środka.

Pani Hudson rozchyliła je na oścież samej się za nimi chowając z lekkim niepokojem. Gdy przekroczyłem próg, rozglądnęła się jeszcze na zewnątrz wystraszona i w końcu zamknęła drzwi.

-Gdzie pan się podziewał tyle czasu? Wie Pan która godzina?

Dopytała, a w jej głosie można było usłyszeć pretensję i złość. Machnąłem tylko niedbale ręką zsuwając z siebie brudnawe już lakierki. Mój umysł sam nie był w najlepszej kondycji po kilku porządnych, ale jakże dobrych drinkach.

-Czy ja kazałem ci na mnie czekać? Równie dobrze mogłaś iść spać.

-Czasami jest Pan do prawdy bezczelny. Nawet nie wie pan jak się martwiłam.

Rzuciłem jej jedno tak bardzo obojętne spojrzenie, że aż skrzyżowała ramiona na piersi i odwróciła wzrok.

-Nocą jest bardzo niebezpiecznie. Co jakby ktoś Pana napadł w takim stanie? Nie byłoby ciekawie. Jest pan niesamowicie nieodpowiedzialny.

Wyminąłem kobietę, mając to co mówi w głębokim powtarzaniu. Jedyne o czy teraz marzyłem to wygodne łóżko i ciepła pościel, a nie jakieś bezsensowne wyrzuty. Przecież bardzo dobrze wie, iż i tak będę robić swoje i postawię na swoim. Zawsze kończyło się moją wygraną, więc dlaczego dziś miałoby być inaczej?

Nie trudziłem się zbytnio z higieną, nie miałem już na to siły. Dlatego tylko podszedłem do szafy, przebrałem w szaty nocne, rzucając resztę do wiklinowego kosza i położyłem się do łóżka przymykając senne już powieki. Przeanalizowałem jeszcze dzisiejszy dzień punkt po punkcie i w duchu się uśmiechnąłem z sukcesu. Zgasiłem w końcu swoją własną lampkę i spróbowałem zasnąć. Jednak jakimś dziwnym losu zrządzeniem nie byłem w stanie. Przekręciłem się na drugi bok. Dręczyła mnie jedna myśl. A mianowicie myśl o tym nieszczęsnym aparacie. Co musiało się tam znajdować, by tak pieczołowicie się nim zajmował i był tak ostrożnym? I cóż to za kłamstwo w które jest wplątany... Czyżby chodziło o te zabójstwa? I dlaczego tak niespodziewanie zaczął płakać...

Miliony pytań poczęło kręcić się w moim nad przeciętnym umyśle. Coś było na rzeczy, a ja jeszcze bardziej odczuwałem potrzebę dowiedzenia się w czym tkwi rdzeń sprawy.

***

Reflection of Souls «~TAEKOOK~»Where stories live. Discover now