#35

39 7 2
                                    

Po prawie pięciu dniach nie wychodzenia z mojej ciemnej jamy, w końcu uznałem, że to najwyższa pora by zaczerpnąć londyńskiego, pełnego wilgoci powietrza, po nocnej ulewie... a prawda była taka, iż najzwyczajniej w świecie mi się zaczęło nudzić, gdyż wszystko co miałem do ukończenia sfinalizowałem. Nawet zrobiłem małe przemeblowanie w gabinecie, przestawiając regał z książkami z prawej na lewą. Posegregowałem również wszystkie stosy starych gazet, które walały się po kątach. Nawet pani Hudson nie mogła uwierzyć w to co widzi. Gdy tylko się to stało, miałem dziwne poczucie braku zadowolenia z wolnego czasu, który na mnie spadł. Było go zdecydowanie za dużo, co okazało się bardziej męczące niż nawał pracy. Przez półtorej dnia przekręcałem się z jednego boku na drugi w niewygodnym łóżku, wgapiając się bezcelowo w sufit. Nikt przez ten czas nie zawitał w moich progach. Gdy tak egzystowałem w samotności, zdecydowanie czegoś mi brakowało, jednak nie wiedziałem czego dokładnie. Nawet nie umiałem nazwać mojego stanu w tamtej chwili. Teraz również nie potrafię. W końcu gdy zirytowanie i nerwy wzięły górę, wyszedłem właśnie na tenże krótki ,,spacer". Ubrany nieco cieplej niż zwykle, gdyż dość znacznie się ochłodziło. Można było dostrzec to po białych obłokach pary, które opuszczały usta mijających mnie ludzi. Zdecydowałem się, również ubrać mój czarny cylinder, którego zakładanie ostatnio zaniedbałem. Dość dobrze chronił głowę przed nieustępliwym wiatrem. Choć musiałem raz za razem przytrzymywać go ręką, by nie odleciał i nie zagubił się w tym tłumie.

Moje kroki były stosunkowo wolne, a postura prosta i emanująca spokojem, pewnością siebie. Już przestałem zauważać te wszystkie wścibskie spojrzenia ludzi, zainteresowanych moją osobą. Czy to kobiet, czy mężczyzn. Nie ukrywam, mogłem się pochwalić niemałym powodzeniem wśród obu płci. Nie do końca wiedziałem z czego to wynikało, ale czasami było to wręcz męczące. By zaoszczędzić swoich nerwów, zacząłem po prostu ich wszystkich ignorować. Chyba, że odczuwałem potrzebę oddania się seksualnemu uniesieniu. Wtedy łaskawie przyjmowałem propozycje i zaloty, choć nigdy nie byłem w stu procentach usatysfakcjonowany. Dlatego nie rozumiałem, dlaczego nie udało mi się jeszcze uwieść Kim Taehyunga. To skutecznie wytrącało mnie z równowagi. Cokolwiek bym nie uczynił, niewiele się zmieniało.

W końcu dotarłem do centrum miasta, gdzie znajdowały się karety z końmi przejeżdżające obok, lub czekające na potencjalnego klienta. Nie obyło się również bez przechadzających się ludzi i czegoś, co najbardziej zwróciło moją uwagę. Tym czymś była dwójka osób idących równym krokiem, omal przecinając mi drogę.

- Kogo my tu mamy... panienka Olivia Willson - mruknąłem pod nosem, podchodząc szybkim krokiem do fontanny, gdzie przy jej brzegu siedziała kobieta czytająca książkę. Dosiadłem się do niej i odwróciłem twarz w jej stronę.

- Przepraszam, czy mógłbym na moment pożyczyć?

Gdy dostrzegła moją prezencję i leniwy uśmiech, nieśmiało mi ją oddała.

- Jasne.

Kobieta zarumieniła się lekko. Rozprawiająca żywo para zaczęła mnie mijać, a ja zanurzyłem nos w nieznanej mi lekturze, by mnie przypadkiem nie rozpoznano. Specjalnie czekałem, aż postąpią piętnaście kroków, by oddać książkę i poderwać się na równe nogi. Od razu zacząłem ich śledzić. Dawno nie miałem kontaktu z panienką Olivią i nie dostawałem żadnych zgłoszeń. Byłem ciekaw, co w takim razie robi i co spowodowało, że tak nagle przestała starać się o jak najszybsze zakończenie sprawy dotyczącej jej rodziny. Kiedy tak szedłem kilka metrów za nimi, zdołałem zorientować się, dokąd się kierują. Tak jak podejrzewałem, dążyli właśnie do kawiarni, w której ostatni raz byłem z moim podejrzanym. Byłem ciekaw kim jest wysoki, ciemnowłosy - inni by zapewne stwierdzili - przystojny mężczyzna u boku kobiety w dość drogim ubraniu. Musiałem koniecznie się temu przyjrzeć, gdyż może okazać się to czymś pomocnym w przyszłości. Po pięciu minutach od ich wejścia do gmachu, sam wparowałem do środka, naciągając na czoło ciemny cylinder, mijając sprawnie ich stolik, gdy mężczyzna ściągnął kobiecie płaszcz z ramion. Usadowiłem się na w miarę dyskretnym miejscu za jakimś kwiatkiem, gdzie mogłem w spokoju ich obserwować i starać się podsłuchiwać rozmowę. Dzieliło mnie od nich około sześć metrów. Nie ściągałem z siebie nic, zbyt zaaferowany całą tą sprawą. W końcu para zasiadła do stolika, a kelnerka podeszła do nich zebrać zamówienia. Młody mężczyzna uśmiechnął się do niej i od razu zapłacił za siebie i rudowłosą.

Reflection of Souls «~TAEKOOK~»Where stories live. Discover now