#31

51 11 1
                                    

-A więc!

Klasnął w dłonie, patrząc na nas z uśmiechem.

-Bardzo się cieszę, że cię w końcu poznałem. Szkoda tylko, że w tak przykrych okolicznościach.

-Tak.

Kim skinął głową.

-Nawet nie wiesz jak często Jeon o tobie mówił.

Do tej pory nie słuchałem ich zbytnio podpierając ścianę i rozglądając z nudów po pomieszczeniu, chcąc się już eksmitować. Jednak gdy dotarły do mnie mimowolnie te słowa, niemal mnie zamurowało. Taehyung również był zdezorientowany, gdyż wytrzeszczył oczy w chwilowym zdziwieniu i przestąpił nerwowo z nogi na nogę. Zmarszczyłem podejrzliwie brwi wlepiając ostry niczym brzytwa wzrok w wieloletniego przyjaciela, a ten haniebnie nadal miał uśmiech na twarzy.

Co on kombinuje?

-Naprawdę?

-Tak! Wiesz... On nie ma zbyt wielu przyjaciół. Oczywiście prócz mnie.

Mrugnął do ciemnowłosego okiem, a ja wręcz mordowałem Namjoona wzrokiem, by się w końcu zamknął.

-Pamiętasz, że ja tu jestem?

Zacisnąłem pięść próbując się powstrzymać od wybuchu. Kim zachichotał cicho, poprawiając szalik.

-Podejrzewam.

Spojrzałem na niego oniemiały, a ciemnowłosy tylko beztrosko się uśmiechnął. Złożyłem ręce na torsie, będąc coraz to bardziej zniecierpliwionym.

-Tak, czy inaczej... Dziękuję za opiekę i nocleg.

Tak nagle zgiął się w przód, że Namjoon spojrzał na mnie zaskoczony widząc przed sobą kłaniającego się mu mężczyznę. Sam odwzajemniłem tak samo zszokowane spojrzenie. Po chwili wspólnego otępienia, kiwnął mi, żebym go prędko powstrzymał. Dlatego chwyciłem Kima za ramiona i ostrożnie pomogłem wyprostować, przez co zacisnął powieki. Nie czekałem by go skarcić.

-Do reszty zwariowałeś? Nie możesz wykonywać, tak nagłych ruchów. Zapomniałeś o czym wczoraj mówiliśmy?

Taehyung tylko wzruszył ramionami lekceważąco. Namjoon podrapał się po karku ze speszonym uśmiechem.

-Taehyung, wcale nie musisz mi za nic dziękować, to Jeongg...

Moje dłonie nadal spoczywające na barkach mężczyzny, niezbyt delikatnie zacisnęły się na nich, z powodu nagłej paniki. Kim syknął z bólu. Patrzyłem na Namjoona chłodnym wzrokiem.

-John wykonał większość roboty.

Zaśmiał się nerwowo. Pomasowałem delikatnie ściśnięte przeze mnie miejsce, niemo przepraszając. Puściłem go, a Namjoon wyciągnął z kieszeni swetra, mały szklany słoiczek z maścią i włożył w ręce poszkodowanego.

Im szybciej stąd wyjdziemy tym lepiej.

Pomyślałem.

-Tak... wiem. Ale i tak dziękuję za twoją nieocenioną pomoc. Tak nagle wprosiłem ci się do domu jak gdyby nigdy nic. Gdy tylko będę w mojej perfumerii, stworzę dla ciebie specjalny, unikatowy flakonik!

Mimo iż, nie widziałem teraz wyrazu jego twarzy, to podejrzewałem, że właśnie kwitł na niej subtelny uśmiech.

-Och! W takim razie czekam z niecierpliwością.

Po wymienieniu się kolejnymi grzecznościami, w końcu wyszliśmy na zewnątrz. Po zamknięciu drzwi, od razu można było odczuć przepływający przez ciało chłodny wiatr, nawet pod grubą warstwą ubrań. No tak... Zima zbliżała się wielkimi krokami. Spojrzałem na towarzysza kątem oka i zlustrowałem jego sylwetkę od stóp do głów. Wiatr rozwiewał jego pojedyncze kosmyki włosów.

Reflection of Souls «~TAEKOOK~»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz