17.

205 33 2
                                    

Od momentu gdy Janek wyszedł z domu, minęło już co najmniej kilkanaście godzin. I nadal nie raczył wrócić.
Nie chcę też bezpodstawnie panikować, jednak świadomość tego, czym się zajmuje oraz z jakim towarzystwem ma do czynienia, wcale nie działa na mnie uspokajająco. A wręcz przeciwnie. Boję się jak cholera.

Nie mam, zielonego pojęcia gdzie mógł iść. Nic też nie napisał, ani nadal nie zadzwonił. Zresztą nie wiadomo, może nie dzwoni, bo zwyczajnie nie ma mojego numeru? Może zrobił tak jak ja i po prostu go usunął. Sama już nie wiem, co mam myśleć.

Nie chcę wyjść na jakąś psychiczną dziewuchę, w końcu nie jesteśmy przecież razem. Jednak, to nie zmienia faktu, że naprawdę się o niego martwię. Odkąd postanowił wrócić do domu, spędzamy ze sobą praktycznie każdą chwilę.
Czasami nawet przez moment czuje się tak, jakbyśmy w dalszym ciągu byli razem. Jednak to uczucie dość szybko znika. Może to nawet lepiej.

Mam nadzieję, że jego mama martwi się tak samo jak ja.
Nie wiem czemu, ale ta myśl dodaje mi trochę otuchy. Przynajmniej mam świadomość, że może nie tylko ja teraz świruje.

Lepiej dla niego, żeby zaraz się tu pojawił. W przeciwnym razie chyba będę musiała wyjść i go po prostu poszukać. Co kompletnie nie współgra z tym co sobie postanowiłam.
Mam siedzieć na dupie w domu, a nie szlajać się po mieście w poszukiwaniu tego gnojka.
Znając moje szczęście, to będzie tak, że gdy tylko wyjdę za róg, to jakimś dziwnym trafem, będzie tam już na mnie czekał uśmiechnięty Igor z siekierą, albo łopatą i workiem na moje nędzne ciało.
Na samą myśl o tym robi mi się słabo i mam ochotę schować się pod kołdrę i nie wystawiać z niej choćby palca.

Jednak jeśli w ciągu godziny się nie pojawi, to chyba nie będę miała innego wyjścia. W końcu jego tata raczej tego nie zrobi. O ile w ogóle zauważył, że Janek wyszedł. Pewnie nie.

Teoretycznie mogłabym po prostu do niego zadzwonić, tyle że przez to wszystko, co się stało, usunęłam jego numer. W końcu po cholerę miałam go trzymać.
Tyle że teraz, naprawdę by mi się przydał.

_______________________________

Korzystając z okazji, że rodzice Janka już spali, najciszej jak tylko mogłam, wyszłam z domu i zamknęłam za sobą drzwi. Tym samym unikając podejrzliwych pytań, gdzie wychodzę i po co, skoro miałam podobno nie wychodzić.

Doskonale wiem, że to, co teraz robię, nie ma kompletnie żadnego sensu, a po drugie jest w chuj nieodpowiedzialne.
Tak naprawdę, to nawet nie wiem gdzie go szukać. Jeśli nigdzie nie pojechał i nadal jest w Krakowie, to może być dosłownie wszędzie. A jeśli gdzieś pojechał, to już w ogóle jestem w dupie.

Domyślam się, że jedyną osobą, która zna położenie Janka, jest Tyczka. Jednak nawet gdybym miała do niego numer, nie zadzwoniłabym. Ten typ za bardzo mnie przeraża.
W dodatku fakt, że jest już w chuj późno i ciemno, wcale nie ułatwia mi tego, jakże popieprzonego zadania.

Trudno, skoro już wyszłam, to chociaż rozejrzę się po okolicy. Kto wie, może akurat będzie wracał.

Niestety. Krążę już tak, od dobrych dwudziestu minut i w dalszym ciągu, nigdzie go nie widziałam. Chyba nic tu po mnie. Pozostaje mi jedynie czekać, aż ten idiota w końcu wrócić do domu.
Mam tylko nadzieję, że nic mu się nie stało.

— Może pomogę? – momentalnie podskakuje w miejscu, słysząc obok siebie ten przerażający głos. Pech chciał, że też akurat na niego musiałam trafić. Co prawda, Tyczka na pewno doskonale wie, gdzie jest teraz Janek. Jednak nie mam najmniejszego zamiaru go o to pytać. Jeszcze nie daj boże, będzie chciał coś w zamian.

— Nie trzeba, dziękuję. Poradzę sobie. - mówię bez przejęcia, ani na chwilę nie zwalniając, a wręcz przeciwnie jeszcze bardziej przyspieszam kroku.

— Wiem, gdzie on jest. Nie muszę pytać, aby wiedzieć, że to jego właśnie szukasz, bo w sumie kogo innego.
Mogę Cię do niego zabrać. To jak? Wsiadasz?

Przystaje na chwilę, nie wierząc w to co właśnie się dzieje. Ten czub się zatrzymał i jakby nigdy nic otworzył mi drzwi od strony pasażera. Czy ja naprawdę wyglądam na aż tak naiwną?
Nie wiem, jak bardzo głupia musiałabym być, aby wsiąść do tego samochodu.

— Chyba sam do końca nie wierzysz, w to co mówisz. Naprawdę myślisz, że jakby nigdy nic wsiądę do samochodu i pojedziemy, cholera wie gdzie? Sorry, ale nie jestem tak głupia jak te panny, które się na to nabierają. Idź szukać naiwnej gdzie indziej. - mówię oburzona, po czym nie zwracając na niego uwagi, ruszam przed siebie.

— Czekaj, mówię poważnie. Zawiozę Cię do niego. - oznajmia, pojawiając się nagle obok, po czym łapie mnie za rękę.

— Ja też mówię poważnie. Daj mi spokój, nigdzie z tobą nie pojadę. Domyślam się, że wiesz, gdzie jest Janek, to w końcu oczywiste. Jednak wolę poczekać na niego w domu. Jakoś nie mam zaufania do takich ludzi jak ty. – mówię poważnie, zabierając rękę.

— Do takich, czyli jakich?

— Do pojebanych. A teraz sorry, ale muszę już iść. – oznajmiam, po czym ruszam przed siebie. Jednak udaje mi się zrobić zaledwie krok, gdyż po chwili zostaje pociągnięta z powrotem do tyłu i przyparta do jakiejś ściany.

— Myślałem, że takich pojebów dziewczyny lubią najbardziej. – wyszeptał tuż przy mojej twarzy, dziwnie na mnie patrząc.

— Może i wolą, tyle że ja się do nich nie zaliczam.
Ja preferuje raczej normalnych kolesi. Do których ty niestety nie należysz. Przykro mi.

— Czyżby? Ja słyszałem zupełnie co innego.

— Co? Niby skąd?

Niestety, nie dostałam odpowiedzi na to pytanie.
Tyczka jedynie uśmiechnął się szeroko, po czym wymamrotał, że jeszcze się spotkamy, a następnie wsiadł do swojego czarnego samochodu i odjechał.

Byłam kompletnie zdezorientowana, tym, co przed chwilą miało miejsce jak i tym, co do mnie powiedział. Kompletnie nie wiedziałam, o co mu chodzi. No ale tak to już jest z tymi psycholami. Z Igorem było dokładnie tak samo.

Na ziemię sprowadza mnie mój telefon, a raczej dźwięk dzwonka, co oznacza, że ktoś próbuje się do mnie dodzwonić.
Wyjmuje go więc z kieszeni i ze zdziwieniem patrzę na numer, który aktualnie wyświetla się na ekranie.
Nie mam go zapisanego, także to raczej nikt znany.
Czyżby był to Igor, który jakimś cudem zdobył mój numer?
W sumie to wcale nie byłoby takie trudne. Wystarczyłoby, aby poszedł do Poli i sprawa załatwiona.

Po chwili telefon przestaje w końcu dzwonić, jednak zaraz, połączenie pojawia się ponownie. To był ten sam numer. Ktoś uparcie próbuje się ze mną połączyć. Z racji tego, że dzwoni, po raz kolejny domyślam się, że musi chodzić o coś ważnego.

— Trudno, najwyżej. – mówię do siebie, po czym naciskam zieloną słuchawkę i czekam, aż osoba po drugiej stronie odezwie się jako pierwsza. Mam nadzieję, że nie usłyszę zaraz tego cholernego głosu. Mówiącego zabiję Cię, albo w końcu Cię znalazłem.

— Halo? Zuza do cholery gdzie ty jesteś? Ze mną wyjść nie chciałaś, ale sama to się szlajasz. Co ty wyprawiasz?

Okej. Tego głosu też nie spodziewałam się usłyszeć.
Czyli jednak nie usunął mojego numeru. Dobrze wiedzieć.

— O to samo mogłabym zapytać Ciebie. Nie wracałeś tyle czasu, więc w końcu się wkurzyłam i poszłam Cię szukać.
Gdzie jesteś?

— Jak to gdzie? W domu do cholery. Przed chwilą wróciłem, patrzę Ciebie nie ma, rodzice śpią. Mówię, co jest grane.
Tak w ogóle, to czemu nie odbierałaś? Martwiłem się.

— Nie panikuj, już wracam - rzucam krótko, po czym się rozłączam.

Czyli jednak dobrze myślałam. Trzeba było zostać w domu.
Przynajmniej wtedy nie spotkałabym Tyczki. Jest to drugi koleś, zaraz obok Igora, który przeraża mnie na wskroś. I jak widać, jest tak samo popieprzony jak on. Z tą różnicą, że Tyczka, chociaż nie planuje mnie zabić.
Przynajmniej narazie.

Demony Przeszłości Where stories live. Discover now