33.

171 32 3
                                    

– Co jest z wami? Przecież to ja, właśnie wróciłem z pogrzebu, więc czemu macie takie miny? Tylko nie mówicie, że znowu ktoś umarł – pyta wyraźnie zdziwiony Janek, spoglądając na naszą trójkę.

– Nie, synek spokojnie. Wszyscy żyją. Po prostu stłukłam ramkę z waszym zdjęciem i tak trochę przykro mi się zrobiło, ale już jest dobrze. Po prostu kupię nową. – oznajmia jego mama, uśmiechając się ciepło.

– Okej? Bez przesady, to tylko ramka, nic wielkiego. A macie miny jakby nie wiem, co się stało.

– Oj tam. Lepiej powiedz, jak tam się trzymasz. Wszystko w porządku?

– Może być. Pogrzeb jak pogrzeb. Msza, potem pochówek i stypa. Standard. Jednak jednego nie mogę pozbyć się z głowy. To, jak jego mama płakała. W sumie to przecież nic dziwnego, w końcu był jej synem. I to raczej on, powinien zorganizować jej kiedyś pogrzeb, a nie na odwrót, no ale cóż, takie jest życie.

– No niestety, jest to straszne, ale takie rzeczy niestety się dzieją, choć nie powinny. Właśnie, miałam się Ciebie zapytać, ostatnio spotkałam mamę Leona, wiesz którego. Prosiła, abym się spytała, czy masz z nim jakiś kontakt. Podobno miał wyjechać do Holandii do pracy, nawet kupił sobie bilet, jednak zapadł się pod ziemię i od jakiegoś miesiąca, nie ma z nim kontaktu. Wiesz coś może na ten temat?

– Nie. Wieki go nie widziałem, nie mówiąc już o jakiejś rozmowie. Może po prostu miał jej dość i zwyczajnie się odciął? Z tego, co pamiętam, była na niego bardzo wyczulona, praktycznie nic nie mógł zrobić bez jej zgody, a gdy już był poza domem, to dzwoniła do niego co pięć minut. Naprawdę było mi go żal, że ma tak przesrane.

– No niby ma to sens. Jednak bardzo się o niego martwi. Nawet powiadomiła już policję, jednak oni również nic nie mają. Nie mniej jednak jest to bardzo dziwne.

Przez tę całą sprawę z Igorem, na początku kompletnie nie połączyłam faktów, jednak teraz, gdy usłyszałam to od Pani Agnieszki, normalnie jakbym dostała jakiegoś olśnienia.
Leon. Leon Grzelak. To zapewne ten sam chłopak, o którego pytał mnie wtedy ten policjant, a przynajmniej wszystko na to wskazuje.

To ten sam chłopak, który był wtedy w lesie i któremu Janek podarował kulkę w łeb. A wnioskując po słowach jego mamy, nie był mu obcy, a wręcz przeciwnie. Więc tym bardziej jestem zszokowana, że był w stanie zrobić coś takiego, osobie, którą znał. Nie wiem, możliwe, że byli dla siebie wrogami czy coś, jednak jestem zdania, że nawet to, nie daje przyzwolenia na tak straszne zachowanie, którego Janek niestety się dopuścił. Jednak z tego, co widzę, to nie robi to na nim żadnego wrażenia. Wciska mamie istny kit, bez jakichkolwiek emocji. Tak jakby to było coś zupełnie normalnego, tak jakby była to najprawdziwsza prawda, że go nie widział, ani z nim nie rozmawiał.
W sumie to jest w tym trochę prawdy, w końcu wtedy to nie on z nim rozmawiał, tylko Tyczka. Jednak co do tego, że go nie widział, to już jest niestety istny blef. Nie dość, że go widział, to jeszcze na koniec do niego strzelił, a teraz mówi o nim jakby nigdy nic.

Swoją drogą, to ciekawe co oni z nim zrobili, że nawet policja nie jest w stanie dojść do tego, co się z nim stało.
Chyba jednak wolę tego nie wiedzieć. Sam widok jak dostaje kulkę, po czym bezwładnie upada na ziemię, w zupełności mi wystarczy.

– Skoro już wszyscy tu jesteśmy, to chciałabym coś powiedzieć. – oznajmiam, spoglądając na Panią Agnieszkę. – Skoro moja nieszczęsna rana, jest już praktycznie wygojona, a co za tym idzie, nie będę już potrzebowała pomocy, przy zmianie opatrunków, postanowiłam wrócić do domu, do Gdańska.
W końcu mam tam do załatwienia parę spraw, które i tak już długo czekają.

Chyba nie taką informację, chcieli ode mnie usłyszeć.
A przynajmniej na to wskazują ich miny. W dodatku mam wrażenie, że chyba jeszcze ich tym trochę dobiłam. Cóż, nie o to mi chodziło.

Demony Przeszłości Where stories live. Discover now