39.

71 23 2
                                    

— Słuchaj, mam do Ciebie ogromną prośbę. Nie mów Kaji o tym, co przed chwilą między nami zaszło. W przeciwnym razie ta dziewucha nie da mi żyć. Już teraz jest strasznie męcząca, a jeśli się o tym dowie, to już w ogóle będzie masakra. - mówię, błagalnym głosem, zakładając na siebie koszulkę. 

— W porządku, nic jej nie powiem, obiecuję. 

— Dziękuję. Tak sobie pomyślałam, może pójdziesz pierwszy? Nie chcę, aby to wyglądało dziwnie, jak wyjdziemy stąd we dwójkę. Sam rozumiesz. 

— Nie ma sprawy. Możemy tak zrobić, ale najpierw posłuchaj. Mam nadzieję, że to, co się stało, nic nie zmieni między nami? W sensie, na gorsze? Nie chcę, żebyś mnie teraz przez to unikała, albo się wstydziła, czy coś podobnego. 
W końcu nie zmusiłem Cię przecież do niczego. Stało się i już. 

— Spokojnie, wszystko jest okej. Przecież ja też tego chciałam, w końcu nie protestowałam, ani nic z tych rzeczy. Co prawda, alkohol też miał w tym swój udział, jednak bez przesady, aż tak dużo nie wypiłam, żeby nie wiedzieć co się dzieje. Także o nic się nie bój. Nie będę przed tobą uciekać. Okej, może jak już wytrzeźwieje i dotrze do mnie na trzeźwo, to co się tutaj stało, to na początku może i będę się czuła trochę niezręcznie, ale to zapewne szybko minie. Także luzik. 

— Okej, to się cieszę. Bo miałabym spore wyrzuty sumienia, gdybyś mnie przez to unikała. A w końcu nic złego nie zrobiłem. 

— Dawid nie nakręcaj się tak. Nic się nie stało, nie mam do Ciebie przecież żadnych pretensji. Stało się i już. Gdyby coś było nie tak, to najzwyczajniej w świecie, nie pozwoliłabym Ci na to. A przecież nic takiego nie miało miejsca. Także nie świruj i idź już na dół, bo zaraz naprawdę zaczną nas szukać. 

— Dobra, już idę. Do zobaczenia na dole. - oznajmia, uśmiechając się miło, po czym wychodzi z pokoju. 

— Nareszcie — mówię do siebie, wypuszczając powietrze. Dopiero gdy Dawid wyszedł, dotarło do mnie, co my przed chwilą zrobiliśmy. Przecież Kaja, to by się chyba posikała ze szczęścia, gdyby się o tym dowiedziała. Na szczęście nic takiego się nie stanie, a przynajmniej mam taką nadzieję. W końcu Dawid obiecał, że o niczym jej nie powie i oby tak zostało.

— No w końcu Cię znalazłam. Gdzieś ty była tyle czasu? Zaraz będzie tort i oczywiście słynne sto lat. Co, chciałaś się wywinąć i uciec do domu? Aż tak Ci się tu nudzi? 

— O czym ty do cholery mówisz? Szukałam łazienki. Dawid mnie nakierował, a potem trochę z nim pogadałam i tyle. Chyba już za dużo wypiłaś Kaja, bo zaczynasz gadać bzdury. 

Dziewczyna nic na to nie odpowiada. Jedyne co robi, to wybucha głośnym śmiechem, a ja tylko patrzę na nią, jak na skończoną idiotkę, którą jak widać, jest. 

— Dobrze się czujesz? Coś mi się wydaje, że chyba jednak nie. 

— Żałuj, że nie widziałaś swojej miny. Aż się popłakałam ze śmiechu. Żartuję Zuza, chciałam Cię tylko wkręcić i jak widać, udało mi się. 

— Wychodzę stąd. Nie mam zamiaru dłużej z tobą rozmawiać. A i mam dla Ciebie radę, mniej pij, bo Ci odwala. Cześć. 

— Poczekaj! Przecież żartowałam. Doskonale wiem, że przez cały ten czas, byłaś tutaj. Widziałam was i nie ukrywam, że mam radochę. W końcu zrobiliście jakiś krok. I jak przyznaj się, dobrze całuję? 

— Spadaj debilko. Wkręcać to ty sobie możesz Dawida albo te kuzynki, ale nie mnie. Nie mam dziesięciu lat, tylko prawie trzydzieści. Bliżej mi na cmentarz niż do ołtarza, więc daruj sobie te durne teksty. 

Demony Przeszłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz