35.

120 27 4
                                    

— To skoro jak to mówisz, sprawa sama się rozwiązała. To dlaczego nie było Cię tak długo? Bałaś się wrócić czy jak?

— Po części tak. Jednak główną przyczyną było to, iż wylądowałam w szpitalu, ale spokojnie, już wszystko dobrze.

— Jak to w szpitalu?! Jezu Zuza mogłaś do mnie zadzwonić, martwiliśmy się o Ciebie. Co się stało?

— Wiem, że mogłam, ale wtedy naprawdę nie miałam do tego głowy. A oto powód. - mówię, podciągając bluzkę do góry.

— Dostałam trzy kulki w brzuch od tego świra, na szczęście nie było to aż tak bardzo poważne, jednak gdyby nie szybki przyjazd karetki, to zapewne nie rozmawiałybyśmy teraz ze sobą.

— Boże Zuza, to straszne. Mam nadzieję, że ten świr za to odpowie.

— W sumie, to można powiedzieć, że sam sobie wymierzył karę za to, a mianowicie, strzelił sobie w łeb. I to niestety na moich oczach. Najpierw strzelił do mnie, a potem do siebie.
Gdyby nie szybki przyjazd karetki, to zapewne byłabym teraz tam gdzie on. No ale, na szczęście nie jestem.

Kaja słysząc moje słowa, prawie zsunęła się z krzesła. Jednym słowem zareagowała tak, jak się tego spodziewałam.

— Nawet nie chcę myśleć, przez co musiałaś przejść. Mam nadzieję, że byłaś z tym u jakiegoś psychologa czy coś. To w końcu niecodzienna sytuacja, aby widzieć, jak koleś strzela sobie w głowę.

— Tak spokojnie. Rodzice Janka dobrze się mną zajęli. Lekarz nawet przepisał mi jakieś tabletki, ale na szczęście nie były potrzebne i oby tak zostało.

— Rodzice Janka? To gdzie to się stało?

— U Igora w domu. Poszłam z nim porozmawiać, a w międzyczasie przyszedł do niego Janek i Tyczka, który na dodatek okazał się jego bratem, co prawda przyrodnim, bo po innym ojcu, ale jednak. Igor się trochę pokłócił z Patrykiem, więc sobie poszli. No a później ja zaczęłam się z nim kłócić, no i stało się to, co się stało.
Resztę opowiedział mi Janek w szpitalu.
Podobno Tyczka zapomniał czegoś od Igora, więc się wrócili i wtedy nas znaleźli. Także, gdyby nie oni, to zapewne byłyby dwa trupy, a nie jeden.

— Przepraszam, że to powiem Zuza, ale to kurwa brzmi jak z jakiegoś filmu, po prostu nie mogę w to uwierzyć. Co nie znaczy, że sądzę, iż kłamiesz, bo jak najbardziej Ci wierzę, ale mój mózg po prostu tego nie ogarnia.

— Spoko, miałam tak samo na początku. Później wiadomo szpital, operacja, bo musieli mi wyjąć te kule. No i po wszystkim, zaopiekowali się mną rodzice Janka. Przez ten czas mieszkałam u niego, jego matka zmieniła mi opatrunki i takie tam. Dlatego też tak długo mnie nie było, ale spoko, już jest wszystko dobrze, dlatego też wróciłam. A nie dawałam znać, bo nie chciałam Was martwić.

— W porządku, nie jestem już na Ciebie zła. Teraz po prostu, zwyczajnie się cieszę, że wróciłaś oraz że wszystko z tobą dobrze. To jest teraz najważniejsze, a nie jakaś tam głupia kasa. Także tym się w ogóle nie przejmuj. - oznajmia, mocno mnie do siebie przytulając. — Gdybym od początku wiedziała, co Ci się przytrafiło, zareagowałabym zupełnie inaczej. No ale skąd mogłam wiedzieć, skoro się nie odzywałaś.

— Kaja spokojnie. Po prostu może, zapomnijmy już o tym i tyle. Tak chyba będzie najlepiej. Było minęło.

— Chyba masz rację. Tak zróbmy. To jak, zgoda?

— Zgoda. - rzucam krótko, przytulając ją do siebie.

— Skoro mamy już to załatwione, to teraz przepraszam, ale muszę już lecieć, ktoś musi pomóc Dawidowi, bo biedaczek został sam. Pogadamy później, a i jak coś, to przyjdź jutro na dziewiątą, ale nie zapomnij o tym, co mi obiecałaś. Do później! — oznajmia na odchodne, po czym szybko wychodzi z pomieszczenia.

Wszystko wskazuje na to, że chyba jednak opłacało się zaryzykować i tu wrócić. No może jedynie, poza tą przysługą dla Kaji, którą obiecałam się spełnić. No ale skoro sama z tym wypaliłam, to teraz nie wypada się wycofać. No nic, w końcu mam się z nim tylko umówić, więc jedno spotkanie powinno załatwić sprawę.

____________________________________

— I jak tam wrażenia z pierwszego dnia w pracy, po tak długiej przerwie? Chyba nie jest tak źle co?

— Muszę przyznać Dawid, że całkiem nieźle. Myślałam, że będzie gorzej. Co prawda, chwilę mi zajęło, zanim znowu się odnalazłam, gdzie, co i jak. No, a potem reszta, to już sama jakoś poszła. Także nie narzekam. A u Ciebie jak? W końcu tyle czasu pracowałeś tylko z Kają, a teraz nagle wróciłam. Mam nadzieję, że nie cierpisz jakoś bardzo, z tego powodu. - oznajmiam w jego stronę, uśmiechając się lekko.

— Coś ty, oszalałaś. Nawet tak nie mów. Z utęsknieniem wyczekiwałem na dzień, kiedy znowu do nas wrócisz. Już byłem u kresu wytrzymałości. Ta dziewucha potrafi być naprawdę denerwująca. O wszystko się mnie czepiała, dosłownie o wszystko. W pewnym momencie już nawet miałem plan, aby iść na bezpłatny urlop, ale wtedy pojawiłaś się ty. Moja zbawicielka.

— Dziękuję, miło mi, że tak uważasz. No to widzę, że nie miałeś za ciekawie, ale spokojnie, już jestem, także teraz wszystko powinno wrócić do normy.

— I całe szczęście, bo dłużej, bym tu z nią chyba nie wytrzymał. W domu ledwo daje radę, a co dopiero w pracy.Wiesz, może nie powinienem tego mówić, ale czasami naprawdę Ci zazdroszczę, że masz z siostrą taki kontakt, jaki masz. Są momenty, że też bym tak chciał.

— Doskonale Cię rozumiem, ja też się z tego cieszę, uwierz. Wiesz, tyle że Kaja a Sara, są zupełnie inne. Jakbym miała wybierać, z kim do końca życia, miałabym mieszkać, to bez zastanowienia wybrałabym Kaje.

— Ja z nią mieszkam i nie polecam. Takie średnie trzy na dziesięć. Serio.

— Czy możemy już wyjść? Chciałabym zamknąć tę budę, a czekam tylko na was. Jak chcecie sobie pogawędzić, to proszę, idźcie się przejść albo coś. — rzuca nerwowo dziewczyna, wskazując na otwarte drzwi. 

— Spokojnie już idziemy, nie szczekaj tak.

Nie sądziłam, że Kaja będzie mnie aż tak pospieszać, jeśli chodzi o tę moją nieszczęsną obietnicę. Przecież nie powiedziałam jej, kiedy i o której godzinie się z nim umowie. Więc nie rozumiem skąd ten pośpiech. Niby to nic takiego i pewnie by się upierała, że powiedziała to tak po prostu, ale ja już ją doskonale znam i wiem, do czego jest zdolna, kiedy chodzi o mnie i o jej brata. Może ona się boi, że Dawid woli chłopców? W sumie nigdy wcześniej nie widziałam, aby  zwrócił na jakąś dziewczynę uwagę, nie mówiąc już o jakimś flirtowaniu, a przecież do kawiarni przychodzi masa ładnych i młodych dziewczyn.
Więc może faktycznie coś w tym jest, a to gadanie, że to ja mu się podobam, to tylko zwykłe gadanie. 
Gdy Kaja zamknęła kawiarnię, pożegnała się z nami i szybko udała się do domu. Za to my staliśmy jeszcze chwilę, pod lokalem nie wiedząc w sumie co mamy robić.

Ja tak naprawdę marzyłam tylko o tym, aby wrócić już do domu. Jednak nadal gdzieś z tyłu głowy, słyszałam słowa dziewczyny, oraz miałam świadomość tego, co muszę zrobić. Tak naprawdę, jest mi to zupełnie nie na rękę, ale z drugiej strony, wolałabym mieć to już za sobą. Dlatego też postanowiłam działać.

— Dawid słuchaj..

— Może faktycznie się przejdziemy? Albo, chociaż odprowadzę Cię do domu. Jest już dość ciemno i nigdy nie wiadomo, kogo będzie dane Ci spotkać.

— No w porządku. Też właśnie miałam to zaproponować, ale mnie wyprzedziłeś.

— Wybacz.

— Nie szkodzi. W takim razie możesz mnie odprowadzić do domu, ale pójdziemy przez park. Co ty na to?

— Mi pasuje. Zatem Panie przodem.

Demony Przeszłości Where stories live. Discover now