36.

98 28 15
                                    

— Słyszałem o tej sprawie z tym Igorem. Przykra sprawa.
Co prawda zdemolował nam pół kawiarni i można powiedzieć, że nawet mnie pobił, ale to i tak smutne. Ludzie nie powinni odbierać sobie życia z tak błahych powodów. Choć domyślam się, że dla niego to wcale takie nie było, patrząc na to, co zrobił. Ja bym raczej nie miał tyle odwagi.
Rozumiem, że dziewczyna, miłość i zapewne bardzo go to wszystko bolało i nie mógł dłużej tak żyć, ale żeby strzelić sobie w łeb? Kurwa mać Zuza. Nie rozumiem tego.

— Nie ty jeden. Ja do dziś, nie potrafię tego ogarnąć. A tłumaczyłam mu to, zanim palnął sobie w łeb, że jest na tym świecie masa innych dziewczyn i na pewno jakaś by go pokochała. Bo ja nie potrafię się ot tak zmusić i go pokochać, a następnie żyć w taki sposób. Tyle że on z kolei, tego nie rozumiał, więc wolał się zabić, niż żyć beze mnie. A strzelił do mnie, bo pewnie liczył na to, że również mi się zejdzie z tego świata i wtedy już na zawsze będę z nim, przy nim. No cóż, nie wyszło.

— Pojebane. Przykro mi Zuza, że musiałaś tego doświadczyć. Gdybym tylko mógł coś zrobić..

— Dawid spokojnie. Nie myśl o tym, teraz i tak już nic się nie zrobi. Stało się i już. W końcu o tym zapomnę albo po prostu nauczę się z tym żyć i tyle. Chociaż z drugiej strony, może trochę go rozumiem. Powiedz, byłeś kiedyś zakochany, ale tak prawdziwie?

— No nie, nie byłem, więc jeszcze wszystko przede mną. Co to ma z tym wspólnego?

— Wiesz, on chyba właśnie był we mnie tak zakochany, albo sobie to wmawiał, już sama nie wiem. Jednak zobacz, jak bardzo musisz kogoś kochać, że wolisz umrzeć, niż być świadkiem tego, jak ta osoba dzieli życie z kimś innym, aniżeli z tobą. Z jednej strony można pomyśleć, że jest to naprawdę głupie, ale z drugiej zobacz, jaką trzeba mieć pierdoloną odwagę, aby zrobić.

— Niby masz rację, w końcu ja, nie byłbym w stanie tego zrobić, a już na pewno nie w taki sposób. Raczej wybrałabym coś mniej drastycznego. Zresztą kurwa, o czym my w ogóle rozmawiamy. Myślałem, że porozmawiamy o czymś milszym niż śmierć poprzez strzał w głowę.

— Przecież to ty zacząłeś ten temat. W takim razie o czym innym chcesz pogadać?

— No nie wiem, powiedz, jak tam Ci się układa z Jankiem? Kaja coś wspomniała, że u niego pomieszkiwałaś.

— Myślałam, że chciałeś pogadać o czymś miłym, no ale okej. To nie było tak do końca stricte u niego. Fakt to był jego dom rodzinny, jednak on mieszka na stałe w Warszawie. Głównie siedziałam z jego rodzicami, on czasami wpadał na kilka nocy, a potem znowu się zmywał. Pytasz, jak nam się układa, bez zmian. On dalej robi, to co robił. Nic się nie zmieniło ani w tej sprawie, ani jeśli chodzi o nas. A czemu o to pytasz? Badasz sobie grunt, czy co? - pytam ze śmiechem, spoglądając na niego.

— Przestań się wygłupiać. Tak po prostu pytam. Niby o co innego miałbym się Ciebie zapytać? Jak tam w pracy?

— Oj już się tak nie denerwuj. Pytam, bo słyszałam, że gdy mnie nie było, to podobno bardzo za mną tęskniłeś. Nawet bardziej niż Kaja. Tak było?

— Przysięgam, zabije kiedyś tę dziewuchę. A nawet jeśli tak, to co? To chyba nic złego. Jesteś moją dobrą koleżanką z pracy i lubię z tobą pracować, więc to chyba logiczne, że za tobą tęskniłem. W końcu nie miałem nikogo, z kim mógłbym porozmawiać, a jeśli chodzi o Kaję, to już Ci mówiłem.

— Dobrze, spokojnie. Nie chciałam Cię wkurzyć. Wyluzuj. Powiedz, działo się coś ciekawego w kawiarni, jak mnie nie było?

— W sumie, to chyba nie. No może poza jedną sytuacją z takim dziadkiem, który usilnie próbował mi wmówić, że zapłaci kartą, z tą różnicą, że była to karta biblioteczna, a nie płatnicza. Chyba z dobre dwadzieścia minut się z nim wykłócałem, że to nie ta karta. W końcu zrozumiał, o co mi chodzi i zapłacił normalną. Także jak sama widzisz, czasami bywa u nas wesoło. 

Demony Przeszłości Where stories live. Discover now