47.

20 0 0
                                    

Mijały kolejne godziny, a cierpliwość tego całego Leona, już praktycznie nie istniała. Przez co, coraz bardziej oswajałam się z myślą, że Janek już się tu raczej nie pojawi.
Skoro od samego początku, postanowił mnie nie ratować, to po jaką cholerę, tak biegł, gdy tamci pakowali mnie do bagażnika? Bez sensu. Nic z tego nie rozumiem.

Niby nie powinnam być aż taka naiwna, jednak po tej rozmowie, którą udało mi się usłyszeć, odnoszę wrażenie, że ten drugi chłopak, wcale nie chce mnie skrzywdzić, a wręcz przeciwnie, stara się mnie chronić. Pytanie tylko, czy naprawdę tak jest, czy jest to, może jakaś część ich planu.
Wszystko wskazywało jednak na to, że niebawem miałam się o tym przekonać.

— Pilnuj jej, a ja pójdę zobaczyć, co się dzieje. - rzucił szybko Leon, po czym wyszedł na zewnątrz.

— Co się dzieje? - pytam, wyraźnie zaniepokojona, spoglądając na chłopaka.

— Nie wiem, nagle usłyszeliśmy jakiś hałas na zewnątrz. Może, to w końcu Janek się obudził i postanowił się tu zjawić.

Z momentem, gdy na zewnątrz rozległ się strzał, oboje wiedzieliśmy już, że coś się szykuje.

— Dobra, a teraz posłuchaj, uwolnię Cię, ale na razie nigdzie się stąd nie ruszaj. Nie wiadomo, kto to tak naprawdę jest. Może to wcale nie jest Janek, tylko ktoś zupełnie inny. Pójdę zobaczyć, co tam się dzieje i zaraz do Ciebie wrócę. - informuje chłopak, po czym ściąga z moich nadgarstków i kostek tę cholerną taśmę, a następnie wychodzi na zewnątrz.

— Nigdzie nie widziałem Leona, tak w ogóle, to nikogo tam nie widziałem, nie mam zielonego pojęcia, co tu się odwala. - oznajmia z przerażeniem, wchodząc ponownie do środka.

— Spokojnie, może to wcale nic takiego i twój kolega zaraz tu wróci.

Niestety nie było mi dane usłyszeć, co on o tym sądzi, bo po chwili, stał już z pistoletem przyłożonym do głowy.
Czyli jednak postanowił po mnie wrócić, dobrze wiedzieć. Jednak nie o takie efektowne wejście mi chodziło.

— Janek zostaw go! On nie zrobił nic złego, tak naprawdę to chciał mnie chronić. Nie chciał mi zrobić krzywdy. To wszystko to był pomysł tego drugiego! - mówię na jednym wdechu, mając nadzieję, że mi uwierzy i zostawi go w spokoju.

— Niestety jego, już się o to nie zapytam, ale Ciebie mogę. Także słucham, jak było naprawdę? - zwraca się poważnym tonem, do chłopaka. 

— Było tak, jak mówi. Nie chciałem jej zrobić krzywdy, tak naprawdę, to niczego jej nie zrobiłem, poza przywiezieniem tutaj, ale to był pomysł Leona! Ja miałem tylko pomóc mu ją porwać, nic więcej!

— Sam słyszałeś. Jemu możesz nie wierzyć, ale mi chyba uwierzysz, co? Zresztą sam zobacz, nic mi nie jest. Jestem cała i zdrowa. - oznajmiam, wskazując na siebie. - Także proszę, puść go. On nikomu nic nie powie. Prawda?

— Jasne! Nikomu nic nie powiem, nic nie wiem i nic nie widziałem, słowo! - oznajmia z przerażeniem, spoglądając na Janka.

— Spadaj i żebym Cię więcej nie widział. - mówi stanowczo po chwili, tym samym puszczając chłopaka. Ten z kolei momentalnie daje nogi za pas.

— Już myślałam, że będę musiała tu z nimi zamieszkać. Co tak długo?

— Sorry, ale musiałem jakoś obmyślić jak to zrobić. W końcu nie wiedziałem, jakie mają plany i co wymyślili. No i nie wiedziałem, gdzie Cię zabrali. Jednak chłopaki ogarnęli sprawę. Najważniejsze, że się udało i że nic Ci nie jest.

— Ten cały Leon, co z nim? Zrobiłeś z nim to samo, co z jego bratem?

— Nie mogę Ci powiedzieć. Zresztą, ta informacja do niczego ci się nie przyda.

— Niby tak, jednak sądzę, że ich mama powinna, chociaż móc pochować swoich synów, czy tam syna. Pomyśl też o niej.

— Zuza, to nie takie łatwe. Wiesz, co by było, jakby policja dotarła do jego ciała? Od razu by było po mnie, a tego raczej byś nie chciała, prawda?

— No nie, ale żal mi tej kobiety. Codziennie czeka na jakiekolwiek wieści o swoim synu. To niesprawiedliwe.

— Nic na to nie poradzę, mogli się w to nie pakować. Nikogo do niczego nie zmuszałem, sami podjęli taką decyzję.

— Czekaj. Czy to..

Jednak nie musiałam słyszeć od niego odpowiedzi, jego mina mówiła wszystko.

— Kurwa, tak myślałem, że to był zły pomysł, aby go wypuszczać. Skurwiel zadzwonił na policję.

— Przestań, może to wcale nie on. Ten starzał, było zapewne słychać gdzieś jeszcze. Może ktoś się zaniepokoił i zadzwonił. Zresztą nieważne, teraz musimy uciekać.

— Ja nie idę. Ty uciekaj.

— Co? Odbiło Ci? Przecież Cię złapią. Nie gadaj głupot, tylko chodź, mamy coraz mniej czasu.- mówię, ciągnąć go za rękę. 

— Już za późno. Nie ucieknę im, a nawet jeśli spróbuję, to mnie złapią. Są zbyt blisko.

Nie mogłam uwierzyć, w to, co słyszę. Jeszcze chwilę temu mówił, że jeśli go złapią, to będzie po nim, a teraz tak po prostu się poddaje? To bez sensu.

— Przestań gadać głupoty i chodź. Uda Ci się.

— Nie. Nawet jeśli, to znajdą ciało Leona i dotrą do mnie. Spierdoliłem po całości. Nie spodziewałem się tu policji, to w końcu jakaś ruina, nikt tu nie przychodzi. Zostaw mnie i uciekaj. Kazałem chłopakom czekać niedaleko, idź do nich, pomogą ci.

— Nie wierzę. Proszę, powiedz, że żartujesz. Przecież mówiłeś, że tylko debil da się złapać, więc co to ma być? Przestań udawać bohatera i wracajmy razem.

— Nie udaje, mówię poważnie, a teraz spierdalaj, jeśli złapią nas razem, to ty też będziesz miała kłopoty. No już, spadaj.

Tak bardzo nie chciałam go tam zostawiać. Doskonale wiedziałam, jak to się dla niego skończy, jeśli tu zostanie. Jednak nie mogłam go przecież zabrać siłą. Doskonale wiedział jakie ryzyko kryje się za tym, co robi i chyba zdawał sobie sprawę, że ten dzień kiedyś nadejdzie, jednak nie spodziewał się chyba, że stanie się to tak szybko.

Ja również, miałam to gdzieś z tyłu głowy. To było bardziej niż pewne, że w końcu to nastąpi. Jednak nie sądziłam, że będę tego świadkiem. Nie raz pragnęłam, aby w końcu się doigrał i poczuł, że wcale nie jest taki bezkarny i cudowny jak sam twierdził.
Jednak nie chciałam tego widzieć. 

Miny chłopaków, widzących moją zapłakaną osobę, mówiły wszystko. Nawet nie musiałam im niczego tłumaczyć, oni sami doskonale wiedzieli, co się dzieje. Zresztą, coraz to głośniejszy dźwięk syren, tylko ich w tym utwierdzał.

— Musimy już jechać Zuza, bo w końcu i nas złapią. Jankowi nic nie będzie, poradzi sobie. Spodziewał się takiej sytuacji, może nie aż tak szybko, ale jednak był na to gotowy. Także nie musisz się martwić. Wyciągniemy go stamtąd, obiecuję.

Słowa Tyczki jakoś nie do końca mi pomogły. Domyślałam się, że Janek wiedział, że kiedyś to nastąpi. W końcu, pracując w czymś takim, musisz być gotowy na każdą ewentualność, a już na pewno na to, że kiedyś cię złapią. Jednak świadomość tego, że tym razem nie uda mu się tak łatwo z tego wywinąć, tak jak to było w mojej sprawie, dobija mnie chyba najbardziej.

Nawet jeśli udowodnią mu tylko zabicie Leona, to dostanie jakoś od piętnastu do dwudziestu pięciu lat. To kupa czasu, on tam tyle nie wytrzyma. Zresztą ja sama tego nie wytrzymam, wiedząc, że tam jest i wyjdzie dopiero za kilkanaście lat. Przecież to jakiś obłęd. Nie wiem, jakich musiałby mieć prawników, aby go z tego wyciągnęli. Tutaj nawet jego ojciec niczego nie zdziała, to jest już po prostu zbyt poważne.
To nie jakieś tam kierowanie pod wpływem narkotyków i spowodowanie wypadku. Tutaj chodzi o zabicie dwóch osób, jeśli nie więcej. W życiu nikt go z tego nie wyciągnie. No ale jak sam powiedział, to są jego decyzję i jego wybory.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 17 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Demony Przeszłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz