27.

196 34 12
                                    

Na nic zdały się moje mordercze spojrzenia w stronę Pani Agnieszki. Ona w dalszym ciągu nadawała jak szalona, nie zważając na to, że przecież siedzę tuż obok.
Nie tak wyobrażałam sobie tę rozmowę. 

— Dobra, dość tego. Nie sądzi Pani, że to raczej ja powinnam o wszystkim mu powiedzieć? To w końcu dotyczy mnie, a tymczasem, to Pani nadaje jak najęta, nie biorąc w ogóle pod uwagę tego, czy ja aby na pewno chce mu o wszystkim powiedzieć. To chyba nie tak powinno wyglądać, nieprawdaż?

— No dobrze, przepraszam, po prostu chciałam pomóc i chyba trochę mnie poniosło. Wybacz słońce.

— Spokojnie, rozumiem. W takim razie niech będzie, porozmawiam z Jankiem, tylko wolałabym sam na sam, jeśli to nie problem.

— Oczywiście, że to żaden problem. Rozmawiajcie, jak długo chcecie. - oznajmia z uśmiechem kobieta, po czym wychodzi z salonu.

Nie jestem do końca przekonana, czy aby na pewno chce, aby Janek o wszystkim się dowiedział. W końcu tak naprawdę nie wiem, jak na to zareaguje.

— A więc, jaki masz problem? - pyta z zaciekawieniem, uważnie mi się przyglądając.

— To nic takiego, naprawdę. Twoja mama po prostu jak zwykle się o mnie martwi i trochę to wszystko podkoloryzowała. Także zapomnijmy o tym. - stwierdzam ze spokojem, po czym wstaje i kieruje się w stronę wyjścia.

— Poczekaj. - mówi, łapiąc mnie za rękę. — Powiedz, dlaczego kłamiesz? Zuza nie znam Cię przecież od wczoraj. Doskonale wiem, kiedy kłamiesz i kiedy coś Cię męczy. I teraz tak właśnie jest. Więc proszę, przestań udawać i po prostu powiedz, o co chodzi.

— Po co? Co to niby zmieni? Zresztą i tak przecież masz mnie gdzieś, więc teraz nie udawaj, że nagle zaczęły Cię obchodzić moje problemy. Także zluzuj, poradzę sobie. Tak jak zawsze zresztą.

— Nie. Skoro już nawet moja mama twierdzi, że masz jakieś poważne problemy, to tak zapewne jest. Ona akurat nigdy nie kłamie.

— Nawet jeśli, to co z tego? Myślisz, że uda Ci się je rozwiązać? To, że należysz do jakiejś tajemniczej bandy, a twoim szefem jest jakiś wysoki frajer, wcale nie oznacza, że jesteś jakimś pieprzonym superbohaterem.
Każdy z nas siedzi po uszy w jakimś syfie. Ty masz swój, a ja swój. I tego się trzymajmy.
Ty, co prawda lubisz ten swój bajzel, ja swój już niekoniecznie. Co nie zmienia faktu, że sama sobie z tym poradzę, albo i nie. Nieważne. Tak czy inaczej, to moja sprawa i proszę, nie wpierdalaj się.

— Chodzi o Igora, zgadłem?

Momentalnie cała sztywnieje, słysząc te słowa. Jednak szybko biorę się w garść, aby tylko nie dać po sobie poznać, że miał rację.

— Co? Nie, oszalałeś?

— Zuza, ty naprawdę myślisz, że jestem aż tak głupi i nie domyślę się, o kogo chodzi? Nie jestem ślepy, od razu zauważyłem, jak się spięłaś, słysząc jego imię. Powiedz, co takiego Ci zrobił, że tak na niego reagujesz?

Kurwa, nie tak miało to wyglądać. Chciałam go zagadać jakąś bezsensowną gadką, aż w końcu by odpuścił i dał mi spokój. Tymczasem, ten gnojek wszystkiego się domyślił. I co, niby teraz mam mu tak po prostu wszystko powiedzieć?

— Tego jest naprawdę sporo. Także nie ma sensu, abym Ci o wszystkim mówiła. Zanudzisz się.

— Mów, chętnie posłucham.

________________________________


— No, a potem, zadzwoniłam do twojej mamy i po raz kolejny znalazłam się tutaj. Z tą różnicą, że tym razem moje ukrywanie się, nie ma najmniejszego sensu, bo ten świr na pewno sobie teraz nie odpuści. 
I co teraz zrobisz, wiedząc już to wszystko? Pójdziesz i go walniesz? - pytam z ironią w głosie. 

Demony Przeszłości Where stories live. Discover now