26.

244 36 4
                                    

Przez to, co się wczoraj wydarzyło, nie pamiętam nic, co działo się później. Nie pamiętam, o której wróciłam do domu, jak i samego powrotu. Kompletna pustka.
No ale nie ma się co dziwić. W końcu nie codziennie jest się świadkiem zabójstwa.
W dalszym ciągu, gdy tylko zamknę oczy, widzę to, jak Janek do niego strzela, a potem tamten upada na ziemię.
Na samą myśl o tym, mam ochotę zwrócić dzisiejsze śniadanie.

Pani Agnieszka nadal o niczym nie wie. Jestem pewna, że ta informacja by ją po prostu zabiła. To w końcu jej syn, którego kocha nad życie. Już sam fakt, że bierze to gówno i nim handluje, ją dobija, a co dopiero jak powiem, że wczoraj strzelił komuś w łeb. Od razu padnie na zawał. A ja będę ją miała na sumieniu.

Chyba najlepszym wyjściem z tej sytuacji, będzie po prostu siedzieć cicho. Jeśli ma się o tym dowiedzieć, to na pewno nie ode mnie. Niech zrobi to policja, czy coś.
O ile w ogóle policja o tym wie. Zapewne nie. Skoro zawinęli go w prześcieradło i gdzieś wywieźli, to pewnie dobrze się go pozbyli, tak samo, jak wszystkich śladów. Mogę się założyć o cokolwiek, że gdybym teraz wróciła w tamto miejsce, to po tej kałuży nie byłoby nawet śladu.
Na pewno Tyczka już się o to postarał.

Jednak najbardziej nie daje mi spokoju to, dlaczego Janek w ogóle to zrobił. Mógł przecież powiedzieć, że ma to gdzieś i nie będzie brał w tym udziału. Bo tak właśnie powinien zrobić, a nie, posłusznie się na to godzić. Przecież jeśli policja jakimś cudem się o tym dowie i dojdą do tego, kto to zrobił, to pójdzie siedzieć. Czy on w ogóle zdaje sobie sprawę, z tego, co zrobił?

Przecież ten chłopak, był jeszcze młody. Był czyimś synem, bratem, wnuczkiem, może nawet ojcem. A ten kretyn tak po prostu pozbawił go życia.
Okej, jeśli faktycznie wisiał im jakąś kasę, to mogli wymyślić jakieś inne rozwiązanie tego problemu, nie musieli go tak po prostu zabijać. Co z tego, że go zabili, skoro pieniędzy i tak nie odzyskali. Bez sensu.

— Janek poczekaj, nie wchodź ta..

Z rozmyśleń, wyrwał mnie Janek, który jakby nigdy nic, wszedł właśnie do pokoju. Za nim stała jego mama, która spojrzała na mnie przepraszająco, a następnie z powrotem udała się do kuchni.
Chłopak patrzał na mnie z takim samym szokiem jak ja na niego. Jednak u mnie, dodatkowo obecne było coś w rodzaju obrzydzenia zmieszanego z przerażeniem.

— Co ty tu znowu robisz? Postanowiłaś tu zamieszkać, czy co? To już drugi raz, kiedy Cię tu widzę. I znowu siedzisz u mnie w pokoju. Przyznaj się, tęsknisz za mną. Mam rację?

Ja z kolei nic nie mówiłam. Zwyczajnie nie byłam w stanie wydusić z siebie choćby słowa. W zamian za to, po chwili nie byłam już w pokoju Janka, a w łazience.
Tym razem miałam chociaż pewność, że to nie jest żadna ciąża. Tak naprawdę, sama do końca nie wiedziałam, co to było.

Momentalnie zrobiło mi się niedobrze. Po prostu, gdy tak na niego patrzałam, to przed oczami widziałam to, czego się wczoraj dopuścił. I jak widać, mój organizm już nie dał rady. I wcale mu się nie dziwię.
I tak podziwiam go za to, że tak długo wytrzymał.

— Jezu Zuza, wszystko w porządku? Tak nagle wybiegłaś. Przestraszyłem się.

— Spokojnie, nic mi nie jest. Po prostu zjadłam wczoraj na wieczór za dużo chipsów i teraz są tego efekty. - mówię, chcąc brzmieć wiarygodnie.

— No okej. W sumie to ja też tak kiedyś miałem. Powinnaś bardziej o siebie dbać. Takie wymioty z rana, to w końcu nic fajnego.

— Spoko. Dzięki za troskę, ale nie musisz się o mnie martwić. Dam sobie radę. - rzucam bez przejęcia, wracając do pokoju. — Sorry, że znowu zajęłam Ci pokój, ale niestety nie umiem odmówić twojej mamie. Tak w ogóle, to co Cię znowu sprowadza do Krakowa? Czyżbyś się stęsknił za rodzicami?

Demony Przeszłości Where stories live. Discover now