32.

137 35 9
                                    

– Witaj w domu kochana. Tak bardzo za tobą tęskniliśmy — na wejściu od razu zostaje zaatakowana przez Panią Agnieszkę, która przytula mnie tak mocno, jakby miała mnie już więcej nie zobaczyć.
Cóż, poniekąd prawie tak się stało.

– Dzień dobry. Ja też się bardzo cieszę, że w końcu wróciłam. Jednak nie jestem do końca przekonana, czy to aby na pewno dobry pomysł, żebym znowu tu została. W końcu mam przecież swój dom. A nie chcę przeszkadzać.

– Nawet tak nie mów. Nie chcę tego słuchać. - oznajmia na starcie, mama Janka. Po czym nieco zirytowana, rusza w stronę kuchni.

Czyżbym powiedziała coś nie tak?

– Ale...

– Spokojnie. Ona już taka jest. Może to zabrzmi dziwnie, ale moja żona naprawdę chcę, abyś tu z nami została. Odkąd tu jesteś, Janek częściej nas odwiedza i chyba nawet trochę się dzięki temu ogarnął. No i po prostu traktuje Cię jak córkę, której nigdy nie miała. Co tu więcej mówić.
Zresztą zobacz, Twoi rodzice, ani razu nie pojawili się w szpitalu, pomimo że poinformowaliśmy ich o tym, co się stało.
Dlatego proszę, zostań z nami.

Słowa Pana Wiktora, kompletnie mnie zszokowały.
Od samego początku czułam, że rodzice Janka jakoś dziwnie mnie traktują. Jakby, za poważnie? Sama nie wiem.

Rozumiem, że znaliśmy się wcześniej i z tego, co widzę, byliśmy ze sobą blisko, ze względu na to, że byłam z Jankiem. Jednak w dalszym ciągu to nadal tak wygląda i nawet na chwilę nie przystopowało, a wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że jest jeszcze dziwniej, niż na początku.

Ja naprawdę ich szanuje i jestem im bardzo wdzięczna za to, co dla mnie zrobili i robią nadal, jednak ja nie jestem przecież ich córką, nawet nie jestem dziewczyną Janka. Mam swój dom i swoją rodzinę i to z nimi powinnam teraz być. To oni tak naprawdę, powinni mnie odebrać z tego cholernego szpitala. Jednak jak zwykle wyszło inaczej. Po raz kolejny zaopiekowali się mną rodzice Janka.
Z moją rodziną zdecydowanie jest coś nie tak.

______________________________

Tak naprawdę, to wcale nie chce tam jechać, patrząc na to, przez co przeszłaś, powinienem, łagodnie mówiąc, nasikać mu na grób, a nie jeszcze tam jechać i kupować jakieś kwiaty.
Jednak to był brat mojego szefa, no i wszyscy idą, więc nie mam zbyt dużego wyboru i niestety też muszę się tam wybrać.
Jak to powiedzieli chłopacy „trzeba wesprzeć szefa” - stwierdza z sarkazmem, wywracając oczami.

– Spokojnie, jedź, skoro musisz. Tyczka pewnie jest teraz w takim stanie, że jeszcze może by Ci się dostało za to, że się tam nie zjawiłeś. Także luzik, zostanę z twoimi rodzicami.

Jutro jest dzień, w którym ja na szczęście nie muszę brać udziału. Jednak gdybym nie miała takiego farta, to jutro tak samo, jak Igor, byłabym zapewne gościem honorowym.

Na początku nawet się zastanawiałam, czy się tam nie pojawić. Jednak świadomość tego, że będzie tam jego rodzina oraz wszyscy inni, którzy zapewne patrzyliby na mnie krzywo, szepcząc pod nosem, że to przecież ja powinnam być na jego miejscu i tak dalej, to wszystko przyprawia mnie o mdłości. W końcu on nie zasługiwał na śmierć, był przecież takim dobrym i miłym chłopakiem. Zawsze mówił dzień dobry i dużo się uśmiechał.
Bo taki zapewne był, dla rodziny i znajomych.

Jednak przy mnie, zmieniał się w zupełnie inną osobę. A na pytanie, który Igor był tym prawdziwym, już niestety nie dostanę odpowiedzi.

Przez to, co jutro ma się wydarzyć, jakoś tak przypomniałam sobie o Poli, jak również o tym, w jaki sposób mnie potraktowała, gdy wyznałam jej, że Igor mnie skrzywdził.

Demony Przeszłości Onde histórias criam vida. Descubra agora