25.

202 31 13
                                    

— Dzień dobry Panie Wiktorze. Trochę czasu minęło, od naszego ostatniego spotkania. - mówię żartobliwie w stronę mężczyzny.

— Dzień dobry Zuzka. Tak właśnie myślałem, że to tylko kwestia czasu kiedy znowu u nas zawitasz. I jak widać, nie pomyliłem się. - oznajmia z uśmiechem.

Pani Agnieszka szybko pozbyła się męża z salonu, oznajmiając, że musi ze mną o czymś porozmawiać i poprosiła, aby nam nie przeszkadzał.

Pan Wiktor nieco zmieszany, posłusznie wykonał polecenie swojej żony i po chwili zniknął w swoim gabinecie, tym samym, zostawiając mnie sam na sam z Panią domu.

— Janek nadal u Państwa mieszka, czy już mu się odwidziało?

— I tak i nie. Część rzeczy zostawił. Jednak nie bywa już tutaj tak często, jak wtedy kiedy tu byłaś. Jednak teraz odwiedza nas znacznie częściej niż przedtem. Także nie jest źle.

— Rozumiem, to w sumie dobrze. Najważniejsze, że Pani jest szczęśliwa. Naprawdę miło się patrzy, kiedy jest Pani taka uśmiechnięta.

— Dziękuję kochana. Słuchaj, Janek mnie poprosił, abym Ci coś przekazała, kiedy spotkamy się ponownie.
Tamta sytuacja z tą dziewczyną to podobno naprawdę zwyczajne nieporozumienie. Wspomniał coś, że kompletnie nie pamięta tego, co się stało. Podobno ta dziewczyna mu się przyznała, że po prostu dosypała mu czegoś do drinka i go odcięło, a ona to zwyczajnie wykorzystała. No, a potem pojawiłaś się ty.
Po twoim wyjściu był naprawdę załamany. Próbowałam go jakoś pocieszyć, ale to chyba nic nie dało. Po wszystkim wziął trochę swoich rzeczy i po prostu wyszedł.

Niby z ust Pani Agnieszki brzmiało to dość wiarygodnie i z sensem. Jednak nie znam Janka od wczoraj, aby nie wiedzieć, że to po prostu kolejny stek bzdur. Nie zliczę, ile to już razy słyszałam od niego takie bajki. Z każdym razem coraz to lepsze i dziwniejsze. Nie ma co, byłby naprawdę dobrym bajkopisarzem.

— Okej, dziękuję za informację. Jednak zbytnio mnie to nie obchodzi. Nie jesteśmy razem, więc tak naprawdę może robić, co tylko chce. Zresztą postanowiłam, że dam sobie spokój z jego osobą. Odcinam się od niego kompletnie. Na moje może nawet przedawkować, już mnie to nie rusza. Próbowałam mu pomóc. Miał to gdzieś, więc sorry. Nie mam zamiaru marnować czasu na tego kretyna.
Przepraszam, że to mówię, ale taka jest prawda i chciałabym, aby Pani o tym wiedziała. W końcu jest Pani jego mamą. I od teraz, niestety będzie musiała sobie Pani radzić sama. Przykro mi.

— W porządku, rozumiem. Przecież nie zmuszę Cię do tego, abyś go pilnowała. Jest już przecież dorosły i doskonale wie, co robi. Z drugiej strony, niańczyłaś go już wystarczająco długo. Więc teraz, kochanie skup się na sobie.

____________________________

— Wszystko w porządku? Przecież lekarz powiedział, że wszystko jest okej i nie musisz zostawać w szpitalu. Więc nad czym tak myślisz?

— Boję się. Zwyczajnie się boję. Zresztą, teraz po tej akcji nie mam nawet po co się ukrywać, bo on i tak mnie znajdzie.
Próbuję po prostu oswoić się z myślą, że za jakiś tydzień, dwa, będę już martwa. Igor tym razem na pewno mi nie odpuści. Nie po tym, co się stało. Nie dość, że znowu mu uciekłam, to jeszcze straciłam dziecko, na którego punkcie miał niezłą obsesję.

Mimo iż próbowałam odgonić od siebie te myśli, one non stop wracały. W końcu, po prostu przestałam się przed nimi bronić i zwyczajnie przyjęłam do wiadomości to, iż zapewne nie dożyje przyszłego miesiąca. Przynajmniej nie będę zdziwiona, gdy Igor w towarzystwie noża albo siekiery stanie naprzeciw mnie. Wolę być na to mentalnie przygotowana.

Demony Przeszłości Where stories live. Discover now