41.

57 21 31
                                    

— Przyznaj się. Specjalnie nie zebrałeś ze sobą żadnego śpiwora czy materaca, tylko po to, żeby móc spać ze mną. Zgadłam? - pytam z powagą, spoglądając na niego.

— Nie do końca. Brałem pod uwagę, to aby coś ze sobą zabrać. W końcu nie byłem pewny, czy na pewno masz dwuosobowe łóżko. Jednak stwierdziłem potem, że nawet jeśli masz pojedyncze, to jakoś sobie poradzimy. No ale na szczęście jest inaczej

— Czasami naprawdę, aż brak mi słów na Ciebie. Kiedy ty się w końcu ogarniesz.

— Chyba nigdy.

— Też tak właśnie myślę. A teraz sorry, ale muszę wyszykować się do pracy. - informuje, zwlekając się z łóżka.

— Niestety nie odwiozę Cię do pracy, bo nie przyjechałem samochodem, ale śniadanie mogę Ci robić.

— Jak to nie przyjechałeś samochodem? To ty masz samochód?

— No tak, nie mówiłem Ci? - pyta, wyraźnie zdziwiony.

— Nie? Niby kiedy. No to nieźle, w sumie nic dziwnego. Przecież najlepszy pracownik nie może jeździć do pracy rowerem. Co to za fura?

— Czarne bmw, a co?

—Nic, tak pytam. To niezłą kasę musisz mieć, że stać Cię na takie auto.

— Cóż, nie narzekam.

Janek był chyba niespełna rozumu, jeśli sądził, że gdyby przyjechał do mnie autem, to pozwoliłabym na to, aby odwiózł mnie do pracy. Już raz wsiadłam do samochodu, który prowadził i niestety nie skończyło się to dobrze.
Dlatego też, pomimo upływu czasu, nie wsiadłabym z nim do żadnego pojazdu, który miałby prowadzić. Wyjątkiem jest sytuacja, w której kierowałby ktoś inny, wtedy to co innego. W przeciwnym razie nie ma nawet takiej opcji.

— Wychodzę, pamiętaj, o czym Ci mówiłam. Żadnego ćpania, dziewczyn i wynoszenia rzeczy. Będę o siedemnastej. - krzyczę w stronę pokoju, w którym siedzi chłopak, po czym nie czekając na jego odpowiedź, wychodzę z mieszkania.
Jednak nie zachodzę zbyt daleko, bo gdy tylko wychodzę z kamienicy, momentalnie staje jak wryta, patrząc na motocykl stojący przede mną.

Nie wierzę w to, co widzę.

— Cześć Dawid? Co ty tutaj robisz? - pytam lekko zszokowana w stronę chłopaka.

— Nie widać? Przyjechałem po Ciebie. Pomyślałem, że po co masz się męczyć tymi tramwajami, skoro przecież mogę po Ciebie przyjechać.

— Miło z twojej strony, że o mnie pomyślałeś, ale naprawdę nie musiałeś. Jakoś do tej pory dawałam radę dojeżdżać do pracy tramwajem, więc teraz też, nie byłoby problemu.

— Wiem, ale jakoś tak po prostu wolałem po Ciebie przyjechać. Jeśli chcesz, to sobie pojadę.

— Nie, no coś ty, nie wygłupiaj się. Pojadę z tobą.

Nie zdążyłam nawet założyć kasku, kiedy nagle obok mnie,  pojawił się Janek, trzymający w dłoni te cholerne kanapki. No tak, przecież gadał o nich od samego rana. Zupełnie o tym zapomniałam.

— Proszę, twoje kanapki. Zapomniałaś je zabrać. - oznajmia bez przejęcia, nawet na mnie nie patrząc, gdyż wzrok ma wlepiony w Dawida, który swoją drogą, jest chyba najbardziej zdziwiony tym spotkaniem.

— Dzięki bardzo. A teraz muszę się już zbierać do pracy. Cześć. - oznajmiam, na jednym wdechu, chcąc jak najszybciej przerwać tę okropną ciszę.

Na szczęście Dawid nie wchodzi z Jankiem w żadną dyskusję, tylko bez słowa zakłada swój kask, po czym razem odjeżdżamy w stronę kawiarni.

____________________________

Demony Przeszłości Where stories live. Discover now