37.

82 23 0
                                    

— A temu, co się stało? Czyżby w końcu się doigrał? - pyta, wskazując na odjeżdżający samochód Patryka.

— Na to wychodzi. A czemu pytasz?

— Tak po prostu, z czystej ciekawości. - oznajmia, wzruszając ramionami.

— O proszę, to ten, co przed chwilą, mnie tu jakimś piekłem straszył. A teraz sam jest ciekawski. Oj Dawid, Dawid.

— No co? Już zapytać nie można?

— Można. Przecież nic nie mówię.

Tak jak myślałam. To pobicie Janka, oczywiście musi być związane z pracą, bo jakżeby inaczej. Ten człowiek, chyba już faktycznie nie umie inaczej żyć. Jest tym tak pochłonięty, jak gąbka. I co najgorsze, on wcale nie widzi, że to, co robi, jest złe. A może widzi? Tylko ma to po prostu, głęboko w dupie. Taka opcja też wchodzi w grę.

Jak widać, nie jest do końca tak doskonały, jak to twierdzi Tyczka. W końcu pozbył się tego całego Staszka, ale jak widać, coś musiało pójść nie tak, skoro najpierw pytała mnie o niego policja, a teraz spotkał się z jego bratem, który podobno coś podejrzewa. Ciekawe jak ta sprawa się zakończy. Zapewne do momentu, kiedy nie znajdą ciała, to tak naprawdę gówno mu zrobią. A patrząc na to, jak starannie się do tego przyłożył, to raczej już go nie znajdą. Bo albo leży gdzieś pod jakimś betonem, albo jego prochy rozsypali gdzieś nad wodą. W końcu Janek nie jest taki głupi i doskonale wie, co mu grozi, gdyby policja to odkryła.

W sumie to dobrze widzieć go takiego zesranego. Niech przynajmniej przez chwilę poczuje, że nie jest wcale taki bezkarny i nawet ten jego nieszczęsny kij, z którym podobno jeździ, nie zawsze mu pomoże. Nie wiem dlaczego, ale trochę mnie to cieszy, chociaż niby nie powinno. Bo wbrew wszystkiemu, muszę przyznać, że nadal jest dla mnie cholernie ważny. Chociaż już dawno nie powinien.
Pytanie tylko, czy w drugą stronę, działa to tak samo.
W sumie, patrząc na to, jak się mną opiekował, kiedy Igor mnie postrzelił, to chyba jednak tak jest. A przynajmniej, wszystko na to wskazuje.

— Zuza mam sprawę. Przyjdziesz do nas w weekend? Robię imprezę. A z racji tego, że się kumplujemy i w dodatku jeszcze nigdy u nas nie byłaś, to pomyślałam, że przecież nie może Cię tam zabraknąć. Rozkręcimy tę imprezę!

— Jezu Kaja, ja nie pamiętam, kiedy to ostatni raz byłam na imprezie. Chyba jeszcze jak mieszkałam w Warszawie. No nie wiem, czy to dobry pomysł. Chyba jestem już na to za stara. Imprezy już nie są dla mnie, jakieś pojebane granie w butelkę i takie tam. Dzięki za zaproszenie, ale chyba sobie odpuszczę.

— Chyba oszalałaś, jeśli myślisz, że pozwolę Ci siedzieć w domu, podczas gdy u mnie będzie impreza. O nie kochaniutka, nie ze mną takie numery. Przyjdę po Ciebie w piątek o dziewiętnastej i masz być gotowa. Rozumiemy się?

— Kaja ja naprawdę, nie mam na to ochoty. Proszę, nie zmuszaj mnie, bo tego nienawidzę.

— Dawid! Nasza koleżanka z pracy, nie chce przyjść w piątek na Twoje urodziny. Namów ją do cholery.

— Urodziny? Nic o tym nie wspomniałaś.

— Jeśli nie chce to trudno, przecież nie zaciągniemy ją siłą. Jednak byłoby mi miło, gdybyś przyszła, chociaż na chwilę.

— Mów za siebie. Ja bym ją zaciągnęła. Chwyciłabym ją za szmaty albo kudły i przyciągnęła na tę pieprzoną imprezę.

— Okej? Zaczynam się Ciebie trochę bać. Trzeba było od razu mówić, że to jest impreza urodzinowa. W takim razie postaram się być. Może nie na jakoś długo, ale chociaż na trochę. Okej?

Demony Przeszłości Where stories live. Discover now