43.

62 21 42
                                    

— Jeśli chcesz, to zaraz możemy to powtórzyć, tylko muszę skoczyć za potrzebą, także poczekaj tu na mnie. Zaraz wrócę. - informuje, ciągnąc mnie z powrotem do stolika, po czym daje mi szybkiego całusa, a następnie kieruje się w stronę toalet.

Co tu się do cholery wyprawia?! Zaraz się okaże, że wrócę do chaty już nie jako singielka, a dziewczyna brata mojej przyjaciółki.
I tak zapewne mogłoby się stać, gdyby nie fakt, że od dobrych piętnastu minut nadal na niego czekam. Ja rozumiem, że może poszedł za tą drugą potrzebą, ale na litość boską, ile można siedzieć w WC?

Po chwili zauważam, że przy wejściu gdzie są toalety, zebrał się całkiem spory tłum. Czyżby ktoś się tam migdalił, a ludzie po prostu zebrali się, aby sobie popatrzeć? Taka opcja również wchodzi w grę. To w końcu klub jest tu sporo pijanych osób, więc może wydarzyć się tu dosłownie wszystko. W końcu nie wiadomo, co komu strzeli do głowy.

Z minuty na minutę ilość osób, przy wejściu do kibla rosła. Zirytowana faktem, że Dawid nadal nie wrócił, postanawiam dołączyć do gapiów, aby sprawdzić, po co ten cały tłum.

Gdy w końcu udaje mi się przecisnąć przez ciekawski tłum, wchodzę bardziej w głąb i w jednej z kabin zauważam ochroniarza, który klęka przy osobie leżącej na ziemi. Chyba ktoś za bardzo poleciał w balet i po prostu, urwał mu się film. No cóż, nawet najlepszym się to zdarza.

Już mam odchodzić, gdy nagle ochroniarz wstaje, a moim oczom ukazuje się osoba leżącą na ziemi.
Gdyby nie tłum, który się tu zebrał, zapewne dołączyłabym do tego kogoś na ziemi. Momentalnie zrobiło mi się słabo, widząc nieprzytomnego i zakrwawionego Dawida.
Co tu się do cholery stało?!

___________________________

Od dobrych dwudziestu minut siedzę na korytarzu, przed salą, do której go zabrali.

— Przepraszam! Co z nim? Wyjdzie z tego? - zasypuje pytaniami, lekarza, który właśnie stamtąd wyszedł.

— A Pani to kto? Rodzina?

— Ee, jestem jego dziewczyną. - palnęłam bez zastanowienia. Później będę się tłumaczyć, teraz najważniejsze jest, aby dowidzieć się co z Dawidem.

— Pani narzeczony doznał dość poważnego wstrząsu mózgu, ma złamaną rękę oraz kilka siniaków. Ogólnie jest trochę poobijany. Z tego, co wywnioskowałem, został pobity. Już powiadomiłem o tym policję, także informuję, że mogą chcieć z panią rozmawiać.

— Pobity? W łazience? O czym Pan mówi?!

— Niech mi Pani uwierzy. Takich przypadków w weekend jest naprawdę wiele. Niestety, jak widać, świrów nie brakuję.
Ogólnie jego życie nie jest zagrożone. Póki, co nadal jest nieprzytomny, ale proszę się nie martwić, za niedługo powinien się obudzić. Jeśli jest możliwość, to prosiłbym, aby poinformowała Pani jego rodzinę. A teraz przepraszam, mam też innych pacjentów. Można do niego wejść, ale nie na długo. - informuje na odchodne, po czym odchodzi w głąb korytarza.

Od razu dałam znać Kaji o tym, gdzie jestem, oraz w skrócie powiedziałam jej, co się stało. Po jakichś trzydziestu minutach razem z rodzicami pojawiła się w szpitalu. Opowiedziałam im od razu o tym, co powiedział lekarz.

— Mam nadzieję, że szybko znajdą tego gnoja, który mu to zrobił. Jak można, tak po prostu pobić człowieka?! - krzyczała jego mama, wychodząc od niego z sali.

— Nadal jest nieprzytomny? - pytam z nadzieją w głosie, spoglądając na kobietę.

— Niestety.

Wzdycham ciężko, spoglądając na telefon. Jest pierwsza dwadzieścia. Janek już na pewno śpi, a przynajmniej taką mam nadzieję. Nie mam ochoty na tłumaczenie się, dlaczego tak późno wróciłam. Mam naprawdę dość wrażeń na dziś.

Demony Przeszłości Where stories live. Discover now