28.

204 32 12
                                    

— Jak to jesteście braćmi?! Przecież nawet nie jesteście do siebie podobni. - stwierdzam, zgodnie z prawdą.

— Owszem, a to dlatego, że mamy innych ojców, ale matki te same. Mimo to traktuję tę gnidę jak własnego brata. - oznajmia z uśmiechem, spoglądając na Igora. — W końcu mam tylko jego. Także nie mam za dużego wyboru.

To już teraz przynajmniej wiem, skąd wiedział o ciąży. Ciekawe czy Janek wie, że jego szef i dawny przyjaciel to rodzeństwo.

Nie minęło pięć minut, kiedy to w pokoju pojawił się również Janek. Widząc swojego szefa, szybko schował coś pod bluzę i podszedł bliżej.

— A ty na chuj, żeś tu przylazł? Jeszcze Ciebie mi tu brakowało. Dobra Patryk, bierz swojego pieska i wypad stąd. - rozkazał Igor, wskazując najpierw na Janka, a następnie na drzwi.

— Dobra, dobra nie zesraj się. Janek idziemy. W sumie dobrze, że Cię widzę, bo właśnie miałem do Ciebie dzwonić. Masz robotę.

— Chwila. Zuza co ty tu do cholery robisz? Miałaś zostać w domu.

— Ale jak widzisz, nie zostałam. Nie jestem twoją własnością, także mogę robić, co chce. Mówiłam Ci już, nie pozwolę, abyś zmarnował sobie życie z czyjegoś powodu.

— O czym ona do cholery gada?

— Nic, nieważne. Idziemy.

Gdy Janek wraz z Tyczką opuścili mieszkanie Igora, w końcu mogłam odetchnąć z ulgą. Mój plan się powiódł. Igor żyje, a Janek nie pójdzie siedzieć, przynajmniej nie za zabójstwo tego kretyna.

— No w końcu. Już myślałem, że nigdy stąd nie pójdą.

— Nigdy się nie chwaliłeś, że masz brata. Wstydzisz się go?

— Nie. Niby czemu miałbym się wstydzić? Nie mam ku temu powodu.
Jeśli już, to on powinien wstydzić się mnie. W końcu jak sama mówisz, jestem świrem, czy tam psycholem. Zresztą mówiłem Ci o nim, dawno temu. Tylko oczywiście tego nie pamiętasz.
A wracając do tego, o czym mówiłaś wcześniej.
Brałem pod uwagę to, że uciekniesz. Nie byłabyś sobą, gdybyś tym razem również nie spróbowała spierdolić. Szkoda tylko, że przez to zabiłaś niewinną istotę.

Jak widać, chyba niepotrzebnie się cieszyłam, bo jak się okazuje, Igor niestety niczego nie zrozumiał i dalej gada te swoje słynne mądrości.

— Posłuchaj. Jeśli tak bardzo pragniesz tego dziecka, to dlaczego nie znajdziesz sobie jakiejś innej dziewczyny i z nią nie stworzysz rodziny? Przecież jesteś całkiem przystojny, myślę, że szybko byś sobie kogoś znalazł. Próbowałeś w ogóle?

— Nie. Po co, skoro to Ciebie najbardziej kocham i z kim innym nie byłbym już tak szczęśliwy.

— Dobra, okej. Widzę, że się nie dogadamy.
Skoro już sobie pogadaliśmy, to pozwól, że ja też już pójdę. - oznajmiam, kierując się w stronę drzwi.

— Zaczekaj, proszę. Jeszcze nie skończyliśmy rozmawiać, bo niestety tamci musieli się pojawić i nie skończyłem mówić.
Wracając.
Postanowiłem sobie dawno temu, że jeśli kiedyś będę miał już tego wszystkiego serdecznie dość, to, to zakończę. Tak, żebyśmy się już dłużej nie musieli męczyć. Ani ty ze mną, ani ja z tobą. Myślę, że to dość sprawiedliwe rozwiązanie. Nie sądzisz?

— O czym ty mówisz? Jak już mówiłam, to zależy, co masz na myśli, mówiąc „zakończyć”

— Już mówię, ale zanim to nastąpi, chciałbym Cię prosić o przysługę, jedną, ostatnią.

Demony Przeszłości Where stories live. Discover now