to takie przyjemne
rzucać się spojrzeniami
na horyzonty kształtne od
lśniącego bluszczu ulewy
i pozwalać sobie tonąć
w refleksach spontanicznych
niedochmurzeńto takie nadziemskie
wyciągać się dłonią ku
wielowarstwowości nieba
drżącej od swoich ledwo niebieskich
mikrowzruszeń
i rozsamotnionych sentymentów
i pozwalać sobie głaskać
warkocze mętności
skryte we wszechzmysłach
kałużyto takie rozcukrzone
to takie melodyjne
ten cały deszcz i
paralelizm eskapad jego
piegatej maleńkości
to takie pieszczotliwe
to takie zgrabne
ten cały deszcz i
pokruszone myśli
jego przezroczystych dni
smakujące szumem
wszystkich gładkościto takie niepewne
niepewne niepewne niepewne
(jak zapach ciszy czy
mentalność pary)
bo co jeśli
deszcz
nie chce bym
rozmywała mu kontury
plątała włosami jego uśmiechy
zrywała przeczucia
z policzków jego zagęszczonych szarości
bezkształtna od pikantnej nademocji
nabytych antystałości?
CZYTASZ
seans chimer
Poetryzwiastun cukrowego gestu wchłania mnie w bezduszny fiolet i pejzaże oczu porośniętych krzewami mgieł