Rozdział 4

1.3K 61 57
                                    

Mam nadzieję, że się spodoba ;)

***

Drzwi otworzyły się przed nią.

Dziadek posłał jej ostre spojrzenie, które miało zmotywować ją do wyprostowania pleców.

Nie potrafiła nawet wpłynąć na reakcję swojego ciała. Dla niej było to już naturalne.

Przepuścił ją, a następnie wskazał krzesło, stojące przy biurku.

— Chelsey — z ust ojca zabrzmiało to jak najgorsze określenie. Nienawidziła, kiedy do niej mówił po imieniu. Sprawiał, że zaczynała nienawidzić w sobie nawet tej jednej rzeczy. — Poznaj swojego przyszłego męża.

Od momentu wejścia nawet na niego nie spojrzała.

Czy to dlatego, że piekielnie się bała, świadomości kogo zobaczy?
Może.

Próbowała powstrzymać drżenie rąk i przywrócić swoją maskę obojętności.

Miała kilka sekund żeby nie pokazać swojemu przyszłemu mężowi, jak bardzo się boi ślubu i wizji wspólnej przyszłości.

Głęboki wdech. Drżący wydech. Ręce lekko jej zadrżały, a uczucie zimna dopadło ją z każdej możliwej strony.

Spojrzała w bok.

Musiała wytrzymać.
Musiała być silna i przetrwać to spojrzenie.

— Jest ładniejsza, niż opowiadałeś.

Po ciele Chelsey przeszedł dreszcz. Był wywołany, chyba, zniesmaczeniem.

Można by było śmiało stwierdzić, że jeszcze kilka lat i mężczyzna odejdzie z tego świata w sposób naturalny.

W głowie młodej kobiety pojawiły się myśli i wcale nie chciały odpuścić. Wolały krążyć w kółko po jej głowie teraz, niż w momencie kiedy byłaby już w swoim pokoju.

Jak ona zamierzała z nim przeżyć? Czemu rodzice tak jej nienawidzili?

— Zgadzasz się więc na ślub? — zapytał Frank.

Obleśny wzrok mężczyzny znowu spoczął na niej.

— Jeżeli faktycznie wszystkiego ją nauczyłeś, tak jak mówisz to tak. Biorę ją za żonę. — Wzrokiem wrócił do jej ojca.

W nim było coś niepokojącego. Coś co nie pozwalało, normalnie zaczerpnąć powietrza w jego towarzystwie.

— Może wyjdziecie porozmawiać? — zaproponowała Ellie.

Chelsey zaczęła się wręcz kulić. Nie chciała. Błagała niebiosa, by jeszcze te trzy miesiące, mogła się z nim nie spotykać. Pragnęła nawet nie widzieć go przez ten czas.

— Nie — odpowiedział również za nią. — To nie będzie konieczne.

Lekko wypuściła spięty oddech. Jej przyszły mąż podniósł się z krzesła.

Był zaniedbany.
Wisząca skóra. Wystające kości.
Wyglądał jakby chorował, ale czy Chelsey było go żal? Nie.

Przystojny nie mógł być nawet w młodości.

— Myślę, że mogę wracać do siebie.

— Ależ oczywiście — odpowiedział Frank.

Wszyscy wstali z krzeseł i poczekali, aż mężczyzna opuści pomieszczenie.

Nie chciała tego robić, ale musiała.

— Dziadku. — Odwróciła się w jej stronę i spojrzała na niego. Chelsey nie wiedziała czemu, ale w jego oczach pojawiły się łzy.

T.E.M.I.D.A. |18+ ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now