Rozdział 29

437 29 7
                                    

Maraton: 5/6

***

— Wstawaj Chelsey — warknął Skyler, mocno szarpiąc ją za ramię.

Noc minęła jej na ciągłych koszmarach, których nie mogła znieść. Ale mimo wszystko tą była lepsza od poprzednich, bowiem jej mąż nie przytulał się do niej, nie trzymał dłoni tam gdzie nie potrzeba.

Otworzyła oczy, które zaatakowało poranne słońce.

— Nie mamy na nic czasu — wytłumaczył, kierując swoje kroki w stronę garderoby. — Ubierz się w czarną suknię i zadbaj o makijaż. Wszystko ma być zakryte, każdy jeden siniak — oznajmił. Jego słowa bolały Chelsey bardziej, niż powinny. Wychodziła z założenia, że gdyby nie on i jego agresja, nie musiałaby robić pełnego makijażu.

— Dobrze — wyszeptała. Spojrzała na Skylera wychodzącego z garderoby. Ubrany w zielony garnitur, wyglądał źle.

W zielonym wyglądałby dobrze Reece. Jego oczy nabrałyby głębszego koloru, sprawiając, że zakochiwałaby się w nim na nowo.

Ale Reece już nie było i przecież już nigdy miało nie być.

— Wychodzę — poinformował ją, spoglądając na jej nadal położone na łóżku ciało. — Z chęcią bym cię teraz wziął, ale nie mam czasu. Spotkamy się na bankiecie. Któryś ochroniarz Cię przywiezie — rzucił, wychodząc z pokoju.

Kiedy drzwi się zamknęły Chelsey się zaśmiała. Pierwszy raz, rano, zaraz po przebudzeniu, nie rozbił na nowo jej duszy. Czuła się z tym tak… wspaniale? Tak, czuła się po prostu cudownie.

Z lekkim uśmiechem podniosła się z łóżka i mimo bólu, który towarzyszył jej zawsze, nawet teraz, ruszyła do łazienki.

Wzięła kąpiel, która trwała dłużej, niż zawsze. Poczuła, że w końcu może wziąć oddech. W końcu mogła otworzyć oczy bez strachu, że on pojawi się tuż przed nią, chcąc to, czego chciał zawsze.

Ubrana w dres zeszła do kuchni.

— Dzień dobry — powiedziała do starszej pani, która coś gotowała. — Mogę zrobić sobie kawę? — spytała.

— Usiądź, skarbie — odpowiedziała. — Zrobię Ci. Jaką chcesz?

— Mocha, poproszę — odrzekła.

Usiadła na krześle przy barze kuchennym i obserwowała poczynania kobiety, która stała plecami do niej. Już po chwili po pomieszczeniu rozniósł się zapach pysznego napoju.

— Skarbeńku, pamiętaj, że jesteśmy z tobą. Może to nie są słowa, które powinnam do ciebie skierować, ale mimo wszystko wiem,  że nas potrzebujesz — wypaliła na wydechu, a następnie spojrzała na nią z dozą niepewności.

— Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy — przyznała, lekko się uśmiechając, choć pewnie wcale nie wyglądało to na uśmiech, a prędzej jak grymas.

— Mogę ci robić kawę zawsze, na przykład do śniadania — zaproponowała, stawiając przed nią kubek z gorącym napojem.

— Chętnie na to przystanę — odpowiedziała, zamaczając usta w ciepłym napoju.

Po zjedzonym śniadaniu i wypitej kawie, która dała jej siły następne kilka godzin, ruszyła do pokoju.

Pierwszym co zrobiła, było założenie sukienki, aby sprawdzić, które siniaki musi zakryć, jednak kiedy oceniła jak fatalna jest sytuacja zrezygnowała z jakiegokolwiek radzenia sobie z tym problemem. Może wewnętrznie chciała również zaprotestować i pokazać wszystkim obecnym na uroczystości, jakim potworem był Skyler.

Pomalowała więc tylko rzęsy i usta, a następnie ruszyła w stronę drzwi. Zeszła po schodach, aby poszukać kogoś kto zawiózł by ją na przyjęcie.

— Chesley, zapraszam — odrzekł profesjonalnym głosem ochroniarz.

— No to chodźmy. Prowadź.

Mężczyzna lekko uśmiechnął się do dziewczyny i zaprowadził ją w stronę wyjścia do garażu.

— Pan Clayton dzwonił do Pani, jednak niemożliwe było byś odebrała. Kazał więc przekazać, że musisz być silna, a on już niedługo cię stąd zabierze.

Chelsey tylko lekko kiwnęła głową, ponieważ emocje ścisnęły jej gardło. Była bowiem pewna, że jej dziadek pracował najbardziej jak się tylko dało.

***

Już po półgodzinie jazdy dojechali na bankiet, którego dziewczyna bardzo się bała. Nie wiedziała co mogło się tu wydarzyć.

— Siedź — rzucił w jej stronę kierowca samochodu, a następnie wysiadł. Przeszedł z przodu samochodu na jej stronę i otworzył drzwi. Wysunął rękę, którą dziewczyna przyjęła z lekkim skinieniem. — Pójdziemy teraz w stronę tych schodów, a następnie po nich wejdziesz i zaczekasz na szczycie. Niedługo dołączy do ciebie mąż.

Zrobiła tak jak kazał. Nie chciała wchodzić z nim w dyskusje, które teraz nie były jej potrzebne.

Mimo strachu dumnie kroczyła po kamiennych stopniach, ale nie przewidziała, że tak szybko będzie musiała stanąć oko w oko ze swoim najgorszym koszmarem.

***

W następnym rozdziale poznacie osobę, która pokrzyżuje plany dziadziusia. Tyle mogę zdradzić, reszty dowiecie się jutro.

Miłego dnia
Całuski

T.E.M.I.D.A. |18+ ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz